Gdy mamy początek lata, i to gorący, bardzo niewielu myśli o tym, jaka będzie nadchodząca zima i jak ogrzać swoje mieszkanie. Senator Andrzej Kalata (PiS) nie ukrywa, że ma w tej kwestii bardzo duże obawy i wcale nie chodzi mu o najbliższą zimę, lecz o kolejne lata.
– Skąd u pana tak wielkie obawy?
– Mówiąc krótko i hasłowo, sprawił to „Zielony ład”. Nie chcę tutaj polemizować, czy to wina człowieka i w jakim stopniu, jeśli chodzi o zwiększenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Potwierdzają to zwolennicy tej teorii. Ale są uczeni, którzy próbują wskazywać inne przyczyny, na przykład cykl Ziemi, gdy w niektórych okresach nasz glob się ociepla, a w niektórych oziębia. Natomiast mocno zastanawia mnie sytuacja, że w erze dinozaurów, gdy w ogóle nie było ludzi, ponoć emisja dwutlenku węgla była kilkukrotnie większa. Ale tego nie rozstrzygniemy i pozostawmy to uczonym. Zdecydowanie bardziej zastanawia mnie, czemu ma służyć „Zielony ład” i kto na tym zyska? Nie trzeba być wielkim uczonym, by samemu dostrzec, że Europa praktycznie dokonuje samozagłady, wprowadzając „Zielony ład” w takim zakresie i w takim szalonym tempie. Z jednej strony trwa dążenie do tego, aby do 15 lat zlikwidować kopalnie wydobywające węgiel. To z czym zostaniemy, bo prawdopodobnie nie zdążymy z budową elektrowni atomowych? W dodatku w naszym regionie i w całej Polsce linie energetyczne nie są przystosowane do takiego obciążenia. Jeśli nie zostaną zmodernizowane – a nie słychać, aby miały być jakieś olbrzymie inwestycje – to mocną ucierpią na tym mieszkańcy, którzy w konsekwencji w zimie będą marznąć. Ludzi zachęca się do demontażu pieców węglowych czy gazowych. A przecież jeszcze niedawno usilnie namawiano ich do montażu pieców na ekogroszek z podajnikiem i pieców gazowych jako proekologicznych. To prawda, że było dofinansowanie, ale nie w 100 procentach i mieszkańcy za każdym razem ponoszą przy tym niemałe koszty. Teraz namawia się do pomp ciepła. Tylko że do tego potrzebna jest masa energii elektrycznej. Ale skąd ją brać, skoro chce się „zdemontować” elektrownie na węgiel? Na co wtedy mamy postawić jako źródła energii? Na panele fotowoltaiczne? Na wiatraki? W tym ostatnim przypadku nie sprawdziły się one w naszym górskim terenie. W 2004 roku zamontowano cztery 60-metrowe wiatraki w słowackim Skalitem koło Zwardonia w okolicach Trojakiego Wierchu. Park wiatrowy, jako to określono, miał dostarczać energię elektryczną do 1200 domów i zmniejszyć rocznie emisję 2700 ton dwutlenku węgla. Po czterech latach okazało się, że nie zdaje to egzaminu i wiatraki zdemontowano. To skąd u nas brać energię? Sam mam pompę ciepła, która w zimie potrzebuje do 30-40 kWh. Sęk w tym, że fotowoltaika daje 3-4 kWh, i to jeśli nie jest zasypana śniegiem. To rodzi olbrzymie koszty, a jak słyszymy, od lipca mocno w górę poszybują ceny za prąd. Większości mieszkańców już teraz nie stać na pompy ciepła. Dla Żywiecczyzny i Śląska Cieszyńskiego to będzie istna katastrofa, bo przecież są tysiące osób, które w swoich domach mają piece węglowe i kaflowe. Co będzie z tymi ludźmi podczas zimy, gdy zakaże im się palenia w tych piecach? Czy ci ludzie mają marznąć w swoich domach, a, nie daj Bóg, zamarznąć? Czy trzeba tak trzymać ludzi w niepewności i stawiać ich przed poważnymi dylematami?
– Jak zdaniem pana powinna się w tym wszystkim zachować Unia Europejska jeśli chodzi o „Zielony ład”?
– Słyszymy, że cała Europa emituje około 8 procent dwutlenku węgla. Zatem rodzi się pytanie: czy mała Europa poprzez wprowadzenie, nie bójmy się użyć tego słowa, daleko idących restrykcji wobec samej siebie, doprowadzi do uzdrowienia całego świata? Czy dzięki temu nie będzie już ocieplenia klimatu i wszyscy będziemy szczęśliwi, nic nie robiąc w sprawie pozostałej części świata, skąd emitowane jest aż 92 procent dwutlenku węgla? Czy też tylko Europa będzie w jakimś specjalnym szklanym kloszu i przez to zeroemisyjna? Pytań jest bardzo wiele, ale niestety nie ma odpowiedzi lub są one wymijające. Jako skromny człowiek staram się znaleźć odpowiedzi na pytania: kto na tym zyska i dlaczego idziemy w kierunku samozagłady Europy? Bo przecież po odrzuceniu węgla, gazu, drewna do ogrzewania będzie potrzebne więcej energii elektrycznej, a jednocześnie ograniczone będą możliwości jej wytwarzania. Krótko mówiąc, czy Europie wystarczy prądu? Przecież przy tym wszystkim ogromnie wzrosną koszty pracy i w konsekwencji w Europie nie będzie się nic produkować. Przy takich ograniczeniach możemy też nie mieć rolnictwa. Nie wiem, jak na roli pracować będą kombajny i ciągniki? Czy też będą na baterie elektryczne, by nie zatruwały środowiska naturalnego? Przy takiej tendencji może się okazać, że nie będzie już fali imigracyjnej z Afryki i Azji do Europy, ale może stać się odwrotnie. Kto na tym zyska, że Europa będzie zeroemisyjna? Zapewne pewien duży kraj spoza Europy, który jest dostawcą ogromnej liczby produktów i prawie monopolistą fotowoltaicznym, a dzięki takiemu działaniu w Europie znacznie wzrośnie mu produkcja baterii elektrycznych do samochodów, jak i samych samochodów elektrycznych. Tylko jakby zapomina się o tym, że ten kraj wybudował ponad 600 elektrowni węglowych, ale jakoś nikt nie interesuje się tym, czy spełniają one odpowiednie normy i mają zamontowane odpowiednie filtry. Co gorsza, aby pomóc zeroemisyjnej Europie, ten wielki kraj będzie musiał wybudować kolejnych 600 elektrowni węglowych. Przez to będzie tam jeszcze wyższa emisyjność dwutlenku węgla! Gdzie tu sens i logika?
– Co zatem zrobić?
– „Zielony ład” to nie kwestia polityczna lub partyjna, tylko egzystencjalna. Albo zaczniemy patrzeć rozsądnie, albo doprowadzimy Europę do opłakanego w skutkach stanu gospodarczego i ekonomicznego. Wierzę głęboko, że na polityków przyjdzie opamiętanie i czas refleksji ze zrozumieniem ludzkich bolączek i ostatecznie zwycięży zdrowy rozsądek!