Kultura i rozrywka Sucha Beskidzka Wadowice Oświęcim

Skawce: Karczma grzeszników

Późnym popołudniem, w Wielki Piątek potężny grzmot rozszedł się nad doliną. Huk rozstępującej się ziemi, trzask walących się ścian i przeraźliwy krzyk ginących ludzi słychać było w pobliskim Mucharzu, nieodległych Zembrzycach, a nawet po drugiej stronie Skawy w Dąbrówce.

Gdy zbiegli się okoliczni mieszkańcy, w miejscu, gdzie przez dziesiątki lat stała karczma zastano potężne rozpadlisko. Budynek wraz z gośćmi, karczmarzem i całym dobytkiem zapadł się pod ziemię.

O historii zrobiło się głośno od Żywca po Kraków, nikt też nie miał najmniejszych wątpliwości, że była to kara Boża, wszak gorzałkę pić w Wielki Piątek to grzech nad grzechami. W karczmie było bowiem wielu takich, co zmierzając na nabożeństwo pieszo, furmanką czy konno, podróż przy karczmie zakończyło. W owym czasie kościół pod szczytem wzgórza co go dzisiaj Upaleniskiem zowią, był jedyną świątynią w okolicy. Stąd na odpust św. Wojciecha czy w święto Matki Bożej Różańcowej do Mucharza drogą przez Śleszowice i Skawce szli i jechali ludzie od Żywca, Zawoi, Stryszawy. Toteż stojąca przy drodze karczma gościła wielu rozpustników nie obawiających się kary boskiej. Wnet też rozeszła się po okolicy wieść, że tam, gdzie karczma w Skawcach stała, złe licho grasuje. A to koń złamał nogę na dziurawym mostku co ludzie nad Śleszówka zbudowali, a to kobieta idąc na targ poroniła, wielu podczas mgły wielu godzinami błądziło nie mogąc znaleźć drogi do celu, a bywało, że nie jeden desperat porwał się na swoje życie w pobliskim lesie. Gdy zaś nadchodził Wielki Tydzień, największe wioskowe chojraki nie odważali się pójść drogą „kole karczmy”, gdyż spod ziemi dochodziły jęki i płacze wywołujące paniczny lęk u ludzi i zwierząt, wiatr nieustannie zawodził w drzewach, a wielu było takich, co przysięgali, że spotkali tam osobnika z rogami wystającymi spod kapelusza.

Wówczas to mieszkający na pobliskiej Tarnawskiej Górze bogaty gospodarz Prorok, aby przebłagać Boga za grzechy sąsiadów, znajomych i obcych, ufundował kapliczkę. W miejscu, gdzie niegdyś była karczma, stanęła kamienna figura Chrystusa upadającego pod krzyżem. Wbrew nadziejom fundatora złe licho nie opuściło doliny Śleszówki, tyle tylko, że znacznie rzadziej można je spotkać. – To miejsce po dziś dzień u wielu wywołuje lęk – przyznaje Ewa Czaicka ze Skawiec, regionalistka znająca historię okolicy jak mało kto. – Gdy byliśmy mali, baliśmy się chodzić obok kapliczki, to było jak się wówczas mówiło „ckliwe” miejsce. Gdy zaś nadchodził Wielki Tydzień, to żaden dzieciak, a bywało i dorosły nie miał odwagi iść wieczorem obok Chrystusa upadającego pod krzyżem.

Kapliczka stoi przy dawnym szlaku pątniczym prowadzącym nie tylko do najstarszego kościoła w okolicy, ale także do słynnego klasztoru bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej. Wzdłuż dawnych dróg prowadzących przed obraz Matki Boskiej Kalwaryjskiej jest wiele podobnych kamiennych Chrystusów upadających pod krzyżem, między innymi w Śleszowicach, Sidzinie, Zembrzycach, Kurowie, Gilowicach. Są niemal identyczne, toteż można mniemać, że wyszły spod dłuta tego samego kamieniarza, bądź z tej samej pracowni.

Figura w Skawcach z upływem lat popadała w ruinę. Amatorskie próby ratowania posągu przynosiły niejednokrotnie odwrotny efekt. Przed kilku laty gmina kapliczkę zdemontowała i oddała w ręce konserwatora zabytków. Renowacja kosztowała 35 tys. złotych nie licząc pracy mieszkańców gminy, bowiem fundamenty pod kapliczkę nieodpłatnie wykonali Tomasz Niziołek, Robert Sabuda i Adam Targosz.

google_news
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Roland
Roland
2 lat temu

Więcej historii prosimy aby promować region !!!!!

Arek
Arek
4 lat temu

Obecnie żadna knajpa nie chce się zapaść……………czyżby nie było grzeszników

Edward
Edward
4 lat temu

Brawo Panie Bogdanie za konsekwencję w prezentowaniu regionalnej kultury!