Wydarzenia Bielsko-Biała

Skoki stulecia

Piątka bielskich skoczków spadochronowych w nietypowy i zarazem oryginalny sposób chce uczcić setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Zamierzają oddać 100 skoków na 100-lecie.

Do tej pory jeszcze nikt w Polsce czegoś tego nie zrobił. Wszyscy to członkowie sekcji spadochronowej Aeroklubu Bielsko-Biała, doświadczeni skoczkowie z wieloletnim stażem i setkami, a nawet tysiącami skoków na koncie. Co i jak chcą zrobić? – Wsiadamy w samolot na lotnisku w bielskich Aleksandrowicach i lecimy w trasę po całym kraju oddając po drodze skoki – mówi Łukasz Łyżnicki (na zdjęciu), instruktor spadochronowy i jeden z członków ekipy. Wyjaśnia, że skoki oddawane będą niejako z marszu. – Po prostu nadlatujemy nad wybrane lotnisko i skaczemy. Samolot ląduje, my składamy spadochrony, wsiadamy i lecimy dalej do następnego miasta, aby oddać kolejne skoki – tłumaczy. W sumie skoczkowie odwiedzą w ten sposób lotniska aeroklubowe w dwudziestu Polskich miastach. – Skacze nas pięciu, co w sumie da sto wspólnie oddanych skoków – wyjaśnia. Samolot cessna 206, który zabierze ekipę w lot po kraju wystartuje z Bieska-Białej i skieruje się na lotnisko aeroklubowe w Rybniku, gdzie spadochroniarze po raz pierwszy z niego wyskoczą. Trasa przelotu prowadzić będzie dalej w kierunku północno-wschodnim w stronę Mazur. Później cessna lecieć będzie mniej więcej wzdłuż północnych granic Polski aż do Szczecina, aby następnie – lecąc na południe – dotrzeć z powrotem do Bilska-Białej. Tam grupa odda ostatnie 5 skoków. – Skakać będziemy z wysokości około dwóch kilometrów, a skokom towarzyszyć będzie patriotyczna oprawa – wyjaśnia Łukasz Łyżnicki dodając, że skoczkowie zabiorą z sobą narodowe flagi oraz odpowiednie do rangi wydarzenia stroje. W sumie przelot będzie liczył około 2 tysięcy kilometrów, a samolot spędzi w tym czasie w powietrzu około 8 godzin. Przedsięwzięcie przewidziane jest na trzy dni. – W niektórych miejscach mamy zaplanowane spotkania i prelekcje z młodzieżą. Wydarzenie ma bowiem oprócz patriotycznego wymiaru promować także sport spadochronowy – mówi Łukasz Łyżnicki. Przelot będzie dla skoczków dość męczący. Nie będą bowiem podróżować w komfortowych warunkach. W niewielkiej kabinie cessny – stłoczeni w piątkę niczym szproty w puszce – spadochroniarze w pełnym rynsztunku siedzieć będą na podłodze czekając na znak pilota (szósty członek ekipy) do oddania skoku. Trasa omija wielkie miasta, jak Kraków czy Warszawę z uwagi na to, że skakanie i przeloty w rejonie dużych portów lotniczych są obwarowane wieloma zakazami i obostrzeniami. Stąd też z logistycznego punktu widzenia byłoby to trudne do zorganizowania.

Akcja planowana jest na koniec czerwca lub początek lipca, a dokładna data zleżeć będzie od pogody. To bowiem ona jest największą niewiadomą, a to od niej zależeć może powodzenia przedsięwzięcia. – Jeśli prognozy będą pomyślne i nad całym krajem utrzymywać będą się odpowiednie warunki do skoków wsiadamy w samolot i lecimy – wyjaśnia Łukasz Łyżnicki. Na razie ekipa przygotowuje się do przelotu, uzgadnia szczegóły trasy, a nade wszystko szuka sponsorów. Samo paliwo lotnicze potrzebne do pokonania takiego dystansu to wydatek około 15 tysięcy złotych…

 

google_news