Ogień pojawił się na tapczanie w zaimprowizowanym drewnianym domku. Najpierw niewielkie płomienie, po chwili zrobiło się bardzo gorąco… To kulminacyjny pokaz strażaków w ramach 50-lecia działalności Oddziału Miejskiego ZOSP RP w Bielsku-Białej.
Przez większą część dnia drewniany domek o powierzchni około 3 na 4 m był zakryty plandeką, nie było widać, co jest w środku. Późnym popołudniem okazało się, że to drewniany pokój wraz z wyposażeniem. Po godzinie 18.00 na tapczanie w tym pokoju pojawił się ogień. W pierwszej fazie pożaru płomienie były małe, niegroźne. Czasem tak zaczynają się pożary – od tapczanu, łóżka, na którym ktoś zaśnie z papierosem (tak było np. w 2012 roku w budynku przy ul. Bunsha w Bielsku-Białej – red.) Po chwili zrobiło się bardzo gorąco, zmierzona temperatura pożaru wyniosła 650 stopni Celsjusza, a w niektórych miejscach mógł mieć nawet do 1000 stopni.
– Każdy pożar mieszkania rozwijać się będzie w bardzo podobny sposób. Mianowicie, początkowo mamy niewielki wzrost temperatury, a płomień wygląda niewinnie. Wraz z upływem minut dymu jest coraz więcej, a temperatura jest coraz wyższa. W pewnym momencie temperatura w pomieszczeniu jest już na tyle wysoka, że zapalają się gazy pożarowe, które są pod sufitem. Te gazy powodują, że promieniowanie jest tak duże na pozostałe elementy w mieszkaniu, które jeszcze się nie paliły, że te przedmioty błyskawicznie się zapalają. Można powiedzieć wręcz, że to jest takie samonapędzające się koło. W tym momencie następuje błyskawiczny, całościowy rozwój pożaru. Ten moment przejścia w gwałtowne spalanie w pożarnictwie nazywamy rozgorzeniem – opowiadał st. kpt. Krzysztof Maguda z JRG1 w Bielsku-Białej.
– Warto wspomnieć, dlaczego warto stosować czujki dymowe. Autonomiczne czujki dymowe w mieszkaniach, które są szeroko promowane, są jak najbardziej zasadne. Te czujki domowe są w stanie we wstępnej fazie pożaru wykryć dym i ostrzec użytkowników budynku, obudzić ich. Wtedy użytkownicy budynku mają największe szanse uciec z mieszkania. Dlaczego teraz o tym mówimy? Dlatego, że do lat siedemdziesiątych głównymi materiałami palnymi, wykończeniowymi w mieszkaniach były materiały celulozowe, głównie wykonane z drewna. Te materiały w bardzo powolny sposób doprowadzały do rozgorzenia pożaru. Natomiast w latach dziewięćdziesiątych i współcześnie mamy skokowy wzrost wyposażenia, które jest ekstremalnie wysoce łatwopalne, wykonane głównie z tworzyw sztucznych. Gdy porównywano szybkość rozgorzenia pożaru w tradycyjnym mieszkaniu z drewnianym wyposażeniem, a tym współczesnym, to w pierwszym przypadku działo się to po 8-10 minutach, natomiast w drugim po 2-3. Gdy ktoś jest w takim pomieszczeniu, to nie ma szans się ewakuować. Dlatego warto montować czujniki tlenku węgla i czujniki dymu – dodał strażak z wieloletnim stażem.
To był ostatni z planowanych strażackich pokazów. Gdy pożar rozgorzał, na miejsce przyjechał planowo zastęp straży pożarnej z OSP Leszczyny. – Zostaliśmy wezwani do pożaru budynku drewnianego o powierzchni 3 na 4 m. Zapaliła się sofa, będąca wyposażeniem tego domku, a od sofy wszystkie inne materiały palne, doszło do rozgorzenia pożaru. Strażacy, którzy dotarli na miejsce zdarzenia, zastali pożar w pełni rozwinięty. Działania strażaków polegały na rozwinięciu dwóch linii gaśniczych, jedna linia w natarciu, druga w obronie. Nie było żadnych rannych i ofiar śmiertelnych (tak zakładał scenariusz – red.). Po ugaszeniu pożaru nasze dalsze działania to dogaszenie wszelkich zarzewi ognia i sprawdzenie, czy nie pozostały jakieś niebezpieczne przedmioty w domku. Wskutek pożaru spłonęło całe wyposażenie tego domku – powiedział nam dh. Dominik Szczotka z OSP Leszczyny.
– Miejmy nadzieję, że nasze działania będą polegały tylko i wyłącznie na pokazach. Lepiej się szkolić, aby być gotowym na każdą okoliczność, niż jeździć do prawdziwych zdarzeń będąc nieprzygotowanym – podsumował nasz rozmówca.