Wydarzenia Bielsko-Biała Żywiec

Śmierdząca wojna na Żarze

Fot. Profil facebookowy Loty Widokowe Paralotnią Góra Żar

W środowisku paralotniarskim wrze. Konflikt między paralotniarzami organizującymi loty tandemowe z Żaru przekracza wszelkie granice. Klienci oglądali bójkę kilku pilotów, wysłuchują wyzwisk i oskarżeń o narażanie klientów na śmiertelne niebezpieczeństwo i latanie bez uprawnień. Wisienką na torcie było oblanie budynku jednej ze szkół jakąś śmierdzącą substancją. Najgorsze jest to, że nie ma żadnych widoków na to, by tę wojnę zakończyć. – W końcu stanie się coś naprawdę złego – ostrzegają przyglądający się tym awanturom z boku paralotniarze.

Piloci z Żywiecczyzny i rejonu Bielska-Białej, z którymi rozmawialiśmy, mówią, że na Żarze było spokojnie do momentu, gdy pojawili się tu piloci z Warszawy, oferujący płatne loty tandemowe. I że konflikt przybiera na sile od około dwóch lat. Nabrał takiego rozpędu, że śmiało można go nazwać wojną, w której nie obowiązują żadne zasady.

GRAD OSKARŻEŃ

Jednak to właśnie piloci spoza naszego regionu konflikt wyciągnęli na światło dzienne. Facebookowa strona „Loty widokowe paralotnią Góra Żar”, powiązana z działalnością kilku paralotniarzy, zaroiła się od oskarżycielskich wpisów, których autorzy nie dopuszczają do żadnej dyskusji czytelników. – Przestrzegamy wszystkich przed pilotami latającymi w maskach na twarzy na górze Żar. Istnieją przesłanki, że piloci ci mają wstrzymane uprawnienia do wykonywania lotów pasażerskich po spowodowanych wcześniej lotniczych wypadkach. Jeżeli macie nagranie z takiego lotu, prosimy o zgłaszanie tej sprawy do komisariatu policji w Żywcu, gdzie prowadzone jest dochodzenie w tej sprawie. To dla bezpieczeństwa kolejnych nieświadomych pasażerów! Jeżeli mieliście lot lub wypadek z tym pilotem bądź innym w masce, prosimy o kontakt z nami lub policją – napisano tam 4 sierpnia, dołączając zdjęcie jednego z najbardziej doświadczonych i utytułowanych lokalnych paralotniarzy.

– Dziś około godz. 14.00 miał miejsce wypadek lotniczy na Górze Żar z udziałem paralotniarza w masce – z ustaleń policji w Żywcu wynika, że wleciał z dzieckiem w drzewa, a przed startem nie zapiął odpowiednio pasażera, na co zwrócili uwagę inni jego koledzy po fachu. Start odbywał się w zbyt trudnych warunkach, przy bocznym zachodnim wietrze o dużych porywach – dwa dni później padło takie oto oskarżenie, a wraz z nim nazwa lokalnej firmy oraz imię i pierwsza litera nazwiska tego samego paralotniarza.

9 sierpnia pojawiła się kolejna sensacyjna wiadomość: – Zgłosiła się do nas osoba, która w czasie lądowania w tandemie skręciła kostkę, pilot przekonywał ją, że łatwiej uzyskać odszkodowanie zgłaszając wypadek na dolnej stacji kolejki, że przyczyną był trekking a nie lot. Aby nie sądzono nas o stronniczość proszę kontaktować się bezpośrednio z policją w Żywcu i zgłaszać podobne historie z poprzedniego roku, gdy latał na górce inny pilot z pasażerami w czarnej masce zakrywającej twarz. Gdzie byli wtedy wszyscy piloci „ze środowiska”? Nie zwracali na to uwagi podobnie jak dzisiaj, bo lepiej się nie angażować w konflikty z mięśniakami.

Paralotniarze ze stolicy rozpowszechniają to zdjęcie instruktora w masce, by sugerować, że ma wiele do ukrycia i lata bez uprawnień. Zaatakowali jednego z najbardziej utytułowanych sportowców z ogromnym doświadczeniem. Fot. Profil facebookowy Loty Widokowe Paralotnią Góra Żar

JESTEŚMY STĄD PRZEGANIANI

Udało się nam skontaktować z paralotniarzem, którego miejscowi wskazują jako autora lub współautora tych wpisów i głównego sprawcę zamieszania. On sam chce pozostać anonimowy. Jak tłumaczy, podłożem konfliktu na Żarze były próby „zawłaszczenia startowisk na Żarze” przez lokalną szkołę paralotniową. – Jesteśmy z Żaru po prostu przeganiani. Miejscowi zachowują się tak, jakby cała góra była ich własnością. Latamy w całej Polsce i tylko na Żarze dochodzi do tak chorej sytuacji – twierdzi. Ma pretensje do Beskidzkiego Stowarzyszenia Paralotniowego, które – jego zdaniem – sporowi ma się tylko przyglądać, a w sprawie przejmowania miejsc do startu przez jedną firmę zachowało bierność. Według niego, bójka, do której doszło w sierpniu po wylądowaniu tandemu odbyła się na zasadzie „trzech na jednego”, ale o szczegółach tej awantury, którą zajęła się policja, nie chce mówić.

ONI NISZCZĄ MOICH PILOTÓW

Zarzuty dotyczą jednej z najbardziej znanych szkół paralotniarskich, którą jest działający od dwudziestu lat na Żywiecczyźnie i w Bielsku-Białej „Albatros” Wojciecha Owczarza. Za loty odpowiada tam cały zastęp doświadczonych i utytułowanych sportowców. – Nigdy bym nie przypuszczał, że po dwudziestu latach rozwijania naszej szkoły spotkamy się z czymś podobnym. Wszystkie oskarżenia są fałszywe i w związku z tym zostały podjęte już odpowiednie kroki prawne. To, co oni zaczęli publikować na Facebooku i co robią na Żarze, to zwykły hejt i działanie niezgodne z prawem – uważa właściciel Albatrosa. Jak przekonuje, jego szkoła stawia na bezpieczeństwo i najwyższy poziom usług. – Mamy wszelkie certyfikaty i uprawnienia. Nigdy bym sobie nie pozwolił na to, by certyfikowany ośrodek szkoleniowy zatrudniał osoby nieposiadające uprawnień. Wystarczy spojrzeć na to, jakie w internecie nasza szkoła ma opinie od kursantów i klientów, a jakie mają inne szkoły – wskazuje.

Kadr z filmu, który wedle pilotów ze stolicy przedstawia lokalnego paralotniarza, który rzekomo zapomniał o zapięciu pasażera. Druga strona utrzymuje, że wszystkie tego typu filmy zostały zmanipulowane. Fot. Profil facebookowy Loty Widokowe Paralotnią Góra Żar

Wojciech Owczarz odnosi się do działalności konkurencji. – Według informacji, które posiadam, osoby te mają zakaz prowadzenia tego typu działalności na innych lotniskach i startowiskach – przekazuje. Długo może wyliczać to, co złego spotkało jego szkołę w ostatnim czasie. – Gdy oblano nasze budynki cuchnącą substancją, musieliśmy ewakuować kursantów i nie mogliśmy normalnie prowadzić zajęć. Doznaliśmy konkretnych strat. Jednak najgorsze jest to, co ci panowie robią w obecności naszych kursantów. Potrafią im zalatywać drogę na podejściu, by ci się rozbili. Tak samo zachowują się w stosunku do moich pilotów tandemowych. To skrajnie niebezpieczne. Oni systematycznie niszczą i zastraszają moich pilotów. Pracownicy zaczęli się bać latania w ich obecności i w ogóle pokazywania tutaj. Najsmutniejsze jest to, że niszczą jednego z naszych najlepszych pilotów, publikując jego zdjęcia i dane. Twierdzą, że lata zamaskowany, bo nie ma uprawnień, a tymczasem skorzystał z maski, gdy miał latać wysoko, a wtedy wszyscy się chronimy w taki sposób przed słońcem. Ale zmanipulowane informacje poszły w świat i nijak nie było możliwości, by się do nich odnieść. Jesteśmy stale atakowani na różne sposoby, a policja na razie nic z tym nie robi – opisuje. Do sprawy bójki jednak oficjalnie się nie odnosi.

Wojciech Owczarz zaprzecza, jakoby jego firma miała chrapkę na wydzierżawienie wszystkich startowisk na Żarze. – Nie mamy wszystkich, tylko południowe i zachodnie. Na tych terenach nie zabraniamy wykonywania lotów chętnym, którzy nie robią tego komercyjnie. Od pilotów, którzy nie wykonują lotów komercyjnych, nie pobieramy żadnych opłat. Dodatkowo, na ścianie naszego biura jest wywieszony czytelny regulamin, który między innymi o tym stanowi – zwraca uwagę. – Prowadząc certyfikowany ośrodek szkolenia jestem uprawniony do zweryfikowania uprawnień osób, które chcą wykonywać loty komercyjne – dodaje.

Fot. Beskidzkie Stowarzyszenie Paralotniowe

PRZEZ LATA BEZ PROBLEMÓW

Redakcja rozmawiała z lokalnymi paralotniarzami, którzy konfliktowi tylko się przyglądają. Wskazują – anonimowo – na naganne zachowanie tylko ze strony paralotniarzy przyjezdnych. Ale oceniają, że podłożem konfliktu jest to, że Albatros chciał przejąć wszystkie startowiska i uniemożliwić innym podmiotom organizację lotów tandemowych z Żaru. W podobnym tonie wypowiadają się władze największej lokalnej organizacji paralotniarskiej. – Od lat mieszkam pod Żarem. Wprawdzie jestem paralotniarzem i prezesem Beskidzkiego Stowarzyszenia Paralotniowego, ale na to, co się dzieje, patrzę z boku. Nie mam nic wspólnego z podmiotami organizującymi loty tandemowe – zastrzega Arkadiusz Ślusarczyk. – Rzeczywiście była taka sytuacja, że jedna firma chciała przejąć kontrolę nad wszystkimi startowiskami, co wyeliminowałoby konkurencję, ale do tego nie dopuściliśmy. Jedno z najczęściej używanych startowisk jest właśnie pod kontrolą naszego stowarzyszenia i mogą tu działać różne podmioty – mówi.

Prezes BSP uważa, że ostatnie utarczki były ewidentnie winą dwóch awanturników spoza naszego regionu. – Według dostępnej nam wiedzy, opartej o kilka źródeł, ostatnie utarczki oraz bójka, która rozegrała się na oczach osób postronnych, były sprowokowane przez dwójkę tandemiarzy, przyjeżdżających na Żar od ubiegłego roku. Ci konkretni piloci słyną z wielu ryzykownych zachowań, choćby ze startowania mimo bliskości chmury burzowej oraz wypadków, czym zajmował się już niegdyś Urząd Lotnictwa Cywilnego, ale nie odebrał im uprawnień. Próbowaliśmy łagodzić ten konflikt, wzywać do opamiętania się, bo takie zachowanie jest niegodne naszego zgranego środowiska. Przecież od lat wszyscy tu działali obok siebie bez żadnych problemów. Jedynym wyjściem z tej sytuacji wydaje się zakazanie tym pilotom, którzy sprawiają największe problemy, korzystania z naszych startowisk. I w tym kierunku działamy – informuje Arkadiusz Ślusarczyk.

Fot. Beskidzkie Stowarzyszenie Paralotniowe

BĘDĄ PROCESY SĄDOWE?

Niebezpiecznymi zdarzeniami zajmują się jednostki policji z dwóch garnizonów – żywieckiego i bielskiego. Jednak policjanci nie udzielają szczegółowych informacji na ten temat. Dowiedzieliśmy się tylko, że żywiecka policja ani razu nie stwierdziła, by któryś z pilotów miał latać bez uprawnień. Policjanci z Żywiecczyzny na wniosek pokrzywdzonego wszczęli za to postępowanie sprawdzające w sprawie oblania cuchnącą substancją budynków Albatrosa. Mundurowi z Żywca w sprawie bójki kierują po informacje do bielskiego garnizonu, ale tamże takowych nie udzielają. Wszystkie strony konfliktu zapowiadają szereg działań prawnych. Informują, że zawiadomienia zaczęły składać nie tylko na policji, ale i w prokuraturze. Niewykluczone, że dojdzie też do procesów sądowych.

– Na Żarze mamy do czynienia z regularną wojną. To niedobre dla całego środowiska, bo wieści o tym idą w świat. Wydawałoby się, że paralotniarze tworzą jedną rodzinę, ale jednak mamy tu kilku zadymiarzy, którzy zachowują się skandalicznie w obecności kursantów i klientów. Nie widzę żadnego sposobu rozwiązania tego konfliktu. Stowarzyszenie próbowało, ale nie do końca to wyszło – uważa nasz anonimowy rozmówca.

Arkadiusz Ślusarczyk zapewnia, że nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. – Ten konflikt jest tylko małym fragmentem działalności paralotniarskiej w Beskidach. 95 procent tego, co się dzieje w tym sporcie, jest zdecydowanie pozytywne. Ci, którzy latają samodzielnie i przyjeżdżają tu z całej Polski, tego konfliktu nie obserwują i nikt im w niczym nie przeszkadza. Nawet nie są świadomi tych wszystkich nieprzyjemnych sytuacji. Walka odbywa się tylko między podmiotami komercyjnymi i postaramy się to ukrócić – deklaruje.

Fot. Beskidzkie Stowarzyszenie Paralotniowe

google_news
7 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Marian
Marian
5 lat temu

Ciekawe kto w konflikcie ma rację… Pewnie prawda leży po środku

Borys
Borys
5 lat temu

Nie potraficie bydła warszawskiego wywalić do tej swojej warszawskiej gnojówki?

Andrzej
Andrzej
5 lat temu
Reply to  Borys

Ja jestem z Warszawy, ale jeśli to bydło też jest z tego miasta to wyślijcie ich gdzieś indziej.

Mikołaj
Mikołaj
5 lat temu
Reply to  Borys

A kolega to pochodzący z Podbeskidzia Polak Katolik? Nazywajacy ludzi bydłem? Żenujące. Wstyd mi za takich “komentatorów”.

Jach
Jach
5 lat temu
Reply to  Mikołaj

Mikołaj zamocz se nogi w Wiśle podobno pomaga

Ewa
Ewa
5 lat temu

Niech wojewoda zamknie lotnisko dla tych nie nie mają zgody na latanie w naszym rejonie

fx
fx
5 lat temu
Reply to  Ewa

Akurat licencji nie robi sie na rejony:> Masz prawo jazdy ktore upowaznia Cie do jezdzenia po osiedlu, czy calej Polsce?