Wydarzenia Wadowice

Sosnowice: Na ratunek pogorzelcom

Wciąż nie mogą uwierzyć w to, co ich spotkało. Nie tylko w pożar, który zniszczył niemal cały ich dobytek, ale przede wszystkim w to, co nastąpiło później. Na pomoc ruszyli im mieszkańcy całych Sosnowic, a nawet innych miejscowości. – Ludzka dobroć nas oszołomiła. Brak mi słów, by w pełni wyrazić naszą wdzięczność – mówi Agnieszka Adamus.

Gdy osiemnastoletni Jakub z Sosnowic zapalił w kuchennym piecu, zauważył, że spod blachy wydobywa się dym. Nie wiedział, czy należy się tym martwić, ani co z tym fantem zrobić. – W jakiś czas później otworzył drzwiczki, żeby dołożyć kawałek drewna. Gdy poruszył rozżarzone węgle, z paleniska prosto na niego buchnął snop iskier – opowiada matka nastolatka, Agnieszka Adamus. Ogniem zajęło się ubranie chłopaka i wszystkie łatwopalne przedmioty w pobliżu pieca, a w chwilę potem już cała kuchnia stała w płomieniach. Jakub i jego o cztery lata młodsza siostra Natalia musieli ratować się ucieczką przez okno, ale dzięki temu uniknęli poważnych obrażeń. Wprawdzie chłopak ma poparzoną twarz i szyję, lecz nie w takim stopniu, by pozostały na nich szpecące blizny. Dziewczyna najbardziej ucierpiała na skutek zimna, czekając w ogrodzie na pomoc. Była boso i przemarzły jej stopy. – Ogień zwęglił lub osmalił wszystko, co mieliśmy w domu. Zostały nam w zasadzie tylko gołe mury. Ale nie jesteśmy w naszym nieszczęściu sami. Ludzie natychmiast ruszyli nam na ratunek. Do mnie jeszcze nie całkiem dotarło, co się stało, a już zewsząd płynęła pomoc. Nie umiem wyrazić słowami, jak bardzo jesteśmy im wszystkim wdzięczni – mówi płacząc ze wzruszenia Agnieszka Adamus.

Druhowie i druhny z miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej powynosili z domu zniszczone sprzęty i przygotowali pomieszczenia do remontu. Zbiórki pieniędzy ruszyły nie tylko w Sosnowicach, ale i poza granicami tej miejscowości, zainicjowane między innymi przez koleżanki i kolegów z pracy Agnieszki Adamus oraz jej syna. Organizacją pomocy na terenie Sosnowic zajęła się sołtys wsi i radna gminy Brzeźnica Małgorzata Klaja, bliska sąsiadka pogorzelców. – Wychowałam się razem z Agnieszką, bo mieszkamy obok siebie, a jest między nami tylko niewielka różnica wieku. Mam ogromny sentyment do tej rodziny. Ale nawet gdyby tak nie było, też nie zostawiłabym jej samej w potrzebie – zapewnia. Od razu po pożarze Małgorzata Klaja zwołała zebranie rady sołeckiej, na którym zapadły decyzje o przeprowadzeniu kwesty po niedzielnych mszach świętych oraz zbiórce ubrań, pościeli, ręczników, drobnego sprzętu AGD i innych potrzebnych pogorzelcom rzeczy.

– Ogromnie mnie cieszy odzew ze strony mieszkańców. Mnóstwo osób dzwoniło i nadal dzwoni, by dowiedzieć się, w jaki sposób może pomóc i co jeszcze trzeba przynieść. Również pan wójt bardzo szybko zareagował i przyjechał tutaj z kierownikiem Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, aby ustalić formę wsparcia dla poszkodowanej rodziny. Dzięki nim udało się też znaleźć firmę, która może szybko przeprowadzić remont. Kolega z Sosnowic, Witold Wacław załatwił nam tanio okna. Jestem im wszystkim niezmiernie wdzięczna – podkreśla Małgorzata Klaja – Muszę też wspomnieć o udziale sąsiada Włodzimierza Barana, który był pierwszy przy płonącym domu i nie wahał się wejść do środka. Sołtys zapewnia, że to nie pierwsza taka sytuacja w Sosnowicach, gdy pożar zjednoczył mieszkańców we wspólnym celu – pomocy dla pogorzelców. Kilka lat temu również pokazali, iż w razie nieszczęścia można liczyć na ich wsparcie. 

google_news