Przed nami weekend pod hasłem akcji „Sprzątanie Świata”. Słyszał o niej chyba każdy z nas. Tym bardziej w kontekście ostatnich doniesień o zaśmieconych szlakach górskich, nabiera ona jeszcze większego znaczenia. Niezmiennym jednak pozostaje pytanie, czy tylko w takich okolicznościach powinniśmy o niej pamiętać? Czy raczej powinno być dla nas naturalne sprzątanie po sobie, niekoniecznie w ramach inicjatyw społecznych.
Akcję zapoczątkował australijski żeglarz i biznesmen – Ian Kiernan, który w 1989 r. zorganizował sprzątanie portu w Sidney, angażując do tego tysiące mieszkańców. Idea ta bardzo szybko rozprzestrzeniła się na cały świat, a do Polski trafiła w 1994 r. dzięki założycielce Fundacji Nasza Ziemia – Mirze Stanisławowskiej-Meysztowicz. Co najciekawsze na początku była to inicjatywa typowo edukacyjna, w której wcale nie chodziło o to, aby sprzątać po innych – tylko pokazać problem i działać u jego źródła. Chodziło bowiem o zwrócenie uwagi na to, aby nie śmiecić w ogóle, a jeśli już wytwarzamy odpady to, aby poprawnie je segregować. Sama akcja miała i ma nadal ogromny wydźwięk edukacyjny, ale także i społeczny. Jak można przeczytać na stronie polskich organizatorów www.naszaziemia.pl/akcja-sprzatanie-swiata , podczas 31 akcji zebrano 45 991 ton odpadów, wzięło udział 24 009 943 uczestników i posprzątano 33 927 wysypisk. Jest to realny wydźwięk, który skłania niestety do smutnej refleksji.
Trzeba mocno zaznaczyć, że choć świadomość dbania o środowisko jest szeroka, to niestety wciąż zdarzają się przypadki, że rzeki, lasy, szlaki górskie, traktowane są jako kosze na śmieci – i to jeszcze na śmieci zmieszane. Odpad wyrzucony do lasu nie zniknie tylko przez to, ze zostanie zarośnięty trawą. Będzie rozkładał się setki lat, stanowiąc zagrożenie dla organizmów tam żyjących. Co najczęściej można spotkać pod nogami? Papierki po batonikach – około 450 lat rozkładu, butelki plastikowe – nawet do 1000 lat czy szkło – 4000 lat. W przyrodzie odpad nie zrobi nic dobrego – dobrze posegregowany, może stać się cennym surowcem. Wszystko zależy tylko od tego gdzie finalnie trafi – czy do kosza czy do środowiska naturalnego.
Jeśli więc będąc na szlaku, w lesie czy nad rzeką nie ma w pobliżu kontenerów na śmieci, weźmy odpady ze sobą i wyrzućmy przy najbliższej okazji. Schowajmy do plecaka czy kieszeni, a nie wyrzucajmy byle gdzie i po kryjomu. Jeśli chcemy zrobić coś dobrego dla środowiska, to oprócz uczestnictwa w takich akcjach zadbajmy o to, aby ktoś nie musiał sprzątać po nas naszych własnych odpadów.