Strach lokatorów kamienicy. Nastolatkowie okupują korytarz. “Palą, piją i zażywają dopalacze”

Pod koniec Listopada ktoś rozpalił ognisko w piwnicy starej kamienicy przy placu Wojska Polskiego w Bielsku-Białej. Ogień się nie rozprzestrzenił, skończyło się na zadymieniu. Ale sprawa wydaje się o wiele poważniejsza, lokatorzy się boją.

Ognisko zostało ugaszone zanim jeszcze na miejscu pojawili się strażacy. O wywołanie incydentu obwiniono bezdomnych, którzy ponoć często koczują w sieni i na korytarzu budynku. Kamienica to narożny piętrowy dom z użytkowym poddaszem. Na parterze znajdują się lokale użytkowe, a mieszkania na wyższych kondygnacjach. Z zewnątrz zabytek wygląda jako tako, ale w środku to rudera. Zniszczone brudne ściany na korytarzach i klatce schodowej, nieszczelna stolarka budowlana, wysłużone drewniane schody, obskurny wewnętrzny dziedziniec… Aż trudno uwierzyć, że wychodzi się stąd na dopiero co odnowiony plac Wojska Polskiego, promowany przez Ratusz jako nowe centrum rozrywkowe miasta. Budynek jest własnością wspólnoty mieszkaniowej, ale większość lokali należy do miasta. Do środka można wejść bez trudu, bo w głębi korytarza znajduje się optyk. Jego właściciel przyznaje, iż o samym pożarze nie słyszał zbyt wiele, bo – z oczywistych względów – nocami tu nie bywa. Zauważył jednak, że faktycznie, zamek w drzwiach prowadzących do piwnicy był ostatnio wyłamany. Teraz znów jest naprawiony, więc wejść do środka się nie da. A bezdomni? – Tak, często ich tu spotykam. Czasami zdarza się, że gdy rano przychodzę do pracy, śpią pod drzwiami mojego zakładu – mówi i dodaje, że w korytarzu pojawiają się od czasu do czasu strażnicy miejscy i przeganiają intruzów.
Na wyższe kondygnacje (do części mieszkalnej) już tak łatwo wejść się nie da. Drogę zagradzają przeszkolone drzwi z domofonem. Korzystam z uprzejmości jednej z lokatorek i wchodzę na piętro. Rozpytuję o pożar, lecz osoby, z którymi udaje mi się porozmawiać przez uchylone drzwi mieszkań, mówią niewiele. Przyznają, że coś się tamtej nocy działo, lecz nie znają szczegółów. – W nocy po mieszkaniach chodziła policja i wypytywała o jakiegoś Przemka czy czy Sławka – słyszę od jednej z mieszkanek. Inna przyznaje, że całą noc przespała, a żeby jej nie budzono zwykła wyłączać dzwonek u drzwi. O wszystkim dowiedziała się dopiero nazajutrz od sąsiadki.

– Ludzie się boją, bo tu przychodzą narkomani – tłumaczy ściszonym głosem kobieta w średnim wieku (sama tu nie mieszka, lecz czasami odwiedza znajomych). Wyjaśnia, że to młodzi ludzie, w wieku 15 może 16 lat. Przychodzą po kilka osób i przesiadują godzinami na schodach i w korytarzach. Kiedy jest cieplej, ciągnie opowieść, okupują balkon w formie krużganku od strony wewnętrznego dziedzińca. – Palą, piją i zażywają dopalacze – przekonuje kobieta.

Mówi też, że pamiątką po takich balangach są małe plastikowe torebeczki po różnych substancjach, które można potem zobaczyć na podłodze i na schodach. – Mieszkańcy boją się reagować, bo po co się narażać… Jeszcze komuś rozbiją szybę czy zrobią krzywdę – tłumaczy moja rozmówczyni. Teraz jest spokojnie, bo po incydencie z ogniskiem ci młodzi ludzie przestali się pojawiać.

Właściciel zakładu optycznego potwierdza, że młodzież przychodzi do kamienicy. Młodzi – bywa, że nawet kilkanaście osób – nie koczują jednak w sieni jak bezdomni, lecz od razu idą na górę. Widocznie znają kod do domofonu albo ktoś ich wpuszcza. Kobieta, z którą rozmawialiśmy, wiąże ich wizyty z lokatorami jednego z mieszkań.
Trudno powiedzieć, kto rozniecił ognisko w piwnicy. Policja niewiele mówi na ten temat, lecz wiąże ten incydent z bezdomnymi, którzy chcieli po prostu w ten sposób się ogrzać w tę chłodną noc. – Żadnych innych czynności tam nie prowadzimy – odpowiada krótko rzecznik bielskiej policji Sławomir Kocur na nasze pytanie o imprezujących w budynku młodych ludzi. Dodaje, że ostatnia interwencja policji związana była wyłącznie z pożarem w piwnicy. Nikt w związku z tym zdarzeniem nie został zatrzymany. Rzecznik dodaje, że jeśli ktoś z lokatorów czuje się zagrożony, to zawsze może przyjść albo zadzwonić na policję i złożyć stosowne zawiadomienie.

Podobne zdarzenie z udziałem bezdomnych miało miejsce kilka lat temu w sąsiedniej kamienicy. W tamtym wypadku bezdomni koczujący na strychu budynku wywołali pożar dachu. Straty były znaczne, a ogień zagrażał sąsiednim zabudowaniom. Na szczęście strażacy szybko uporali z się pożarem. Po tamtym incydencie i wyremontowaniu budynku zabezpieczono dostęp na strych dla nieproszonych gości. Bezdomni najwyraźniej przenieśli się tuż obok…