Choć mają już dwieście lub niewiele mniej lat, komedie Aleksandra Fredry wciąż bawią. I nie ma znaczenia, czy na warsztat biorą je profesjonaliści, czy amatorzy. Liczy się pomysł na ich wystawienie i dobre aktorstwo (przynajmniej w kluczowych rolach).
Udowodnił to działający w Stryszowie Teatr Młodych im. Rudolfa Warzechy, który oczarował publiczność jednoaktówką Aleksandra Fredry „Pierwsza lepsza, czyli nauka zbawienna”. Już sama scenografia budziła zachwyt. Dzięki współpracy z oddziałem Zamku Królewskiego na Wawelu – Dworem w Stryszowie, reżyser Mirosław Płonka wystawił spektakl na tle fasady tego pięknego zabytku, która stanowiła idealną oprawą dla komedii sprzed prawie dwóch wieków. Walory wizualne widowiska pozwalały przymknąć oko na niedostatki sztuki aktorskiej części obsady, które inscenizacja Fredry obnażyła znacznie bardziej niż poprzednie realizacje Teatru Młodych. O pobłażliwość było tym łatwiej, że odtwórcy głównych ról stanęli na wysokości zadania. Motorem napędowym całości okazał się Mirosław Płonka, który wcielił się w poszukującego kandydatki na żonę Alfreda i zrobił to znakomicie. Jego słowa, mimika, gesty i zachowanie skupiały na sobie prawie całą uwagę publiczności. To przede wszystkim jego gra sprawiała, że na widowni raz po raz wybuchały salwy śmiechu.
Przedstawienie poprzedził pokaz tańca śląskiego i krakowskiego, po którym aktorzy poprosili widzów do poloneza. Teatr Młodych wystawił w czerwcu i lipcu również drugą jednoaktówkę Aleksandra Fredry, zatytułowaną „Intryga naprędce, czyli nie ma złego bez dobrego”. Według relacji osób, które ją obejrzały, równie udaną co inscenizacja „Pierwszej lepszej”.
Autorką fotoreportażu jest Edyta Łepkowska.