Jako pierwsi – już po dwóch minutach – byli na miejscu pożaru. Z domu zasnutego kłębami dymu uratowali dwoje mieszkańców i ich psa, po czym zabrali się do akcji gaśniczej. To nie pierwszy raz, gdy dwaj policjanci z Kobiernic, po godzinach strażacy-ochotnicy z Żywiecczyzny, dokonują bohaterskich czynów dzięki umiejętnościom i doświadczeniu z różnych dziedzin.
Pod koniec stycznia pod „112” wpłynęło zgłoszenie o pożarze domu jednorodzinnego w Czańcu. Natychmiast zareagowali sierżant sztabowy Radosław Dendys i starszy posterunkowy Mateusz Barabasz, funkcjonariusze z Komisariatu Policji w Kobiernicach. Błyskawicznie byli na miejscu zdarzenia. Z daleka widzieli dym i płomienie nad budynkiem. Bez wahania weszli do domu, w którym ogień zaczął trawić poddasze. W kłębach dymu przeszukiwali kolejne pomieszczenia, aż natknęli się na wystraszonych i zdezorientowanych właścicieli – 49-letnią kobietę i 65-letniego mężczyznę, który w panice próbował odciąć dopływ prądu do budynku. Wyprowadzili na zewnątrz mieszkańców, a także ich psa Fafika. – Umieściliśmy wszystkich w radiowozie i zadbaliśmy o ich komfort psychiczny. Po chwili wróciliśmy do domu – relacjonuje Radosław Dendys. Policjanci postanowili walczyć z pożarem do czasu przyjazdu strażaków. Wzięli ze sobą gaśnicę samochodową i znalezioną siekierkę, a pożar trawiący okolice komina i poddasza gasili też wiadrami z wodą. Po rozebraniu poszycia strychu weszli na górę i zaczęli wyciągać deski, by nie zajęły się ogniem. Pracowali na miejscu aż do momentu, w którym do działania przystąpili druhowie z OSP Kobiernice. Gdy ci jeszcze przygotowywali się do rozpoczęcia akcji, Radosław Dendys zdążył im pomóc, ciągnąc linię gaśniczą na górę i przygotowując prądownicę. Wszystko to sprawiło, że pożar nie rozprzestrzenił się na dach, bo w takim przypadku z domu mogłoby już wiele nie zostać. W końcu obaj policjanci musieli się ewakuować. – W głowach już nam się kręciło od tego dymu. Pojechaliśmy na badania do szpitala, ale na szczęście nic nam się nie stało – zapewnia policjant. Do szpitala przewieziono także mieszkankę, bo i w jej przypadku zachodziło podejrzenie podtruciem tlenkiem węgla.
Strażacy z sześciu zastępów dogasili pożar, po czym wynieśli na zewnątrz spalone materiały, w tym krokwie, deski, płyty paździerzowe i elementy wyposażenia. – Śledczy z Kobiernic ustalają okoliczności, w jakich doszło do pożaru. Dopiero szczegółowa ekspertyza wykaże dokładną przyczynę – informuje Elwira Jurasz, rzecznik bielskiej komendy policji.
Służący w bielskim garnizonie policjanci są członkami ochotniczych straży z Żywiecczyzny. Radosław Dendys jest druhem i ratownikiem medycznym w OSP Międzybrodzie Żywieckie, a Mateusz Barabasz druhem OSP Świnna. Prowadzenie akcji w tak trudnych warunkach nie jest więc dla nich pierwszyzną. – Podczas takich zdarzeń ryzyka nigdy nie można wykluczyć. Jednak mamy już ponaddziesięcioletnie doświadczenie strażackie i dokładnie wiemy, co robić w takich sytuacjach. Działamy niejako z automatu. Najpierw trzeba ratować ludzi, a potem ich mienie. Nie można też zapominać o własnym bezpieczeństwie – opowiada ratownik z Międzybrodzia Żywieckiego. – Dzisiaj policjanci powinni być wszechstronni, by móc reagować w najróżniejszych sytuacjach. W taki sposób można budować pozytywny wizerunek naszej służby i zdobywać społeczne zaufanie – dodaje.
Nie po raz pierwszy policjanci wykazali się taką wszechstronnością. W listopadzie 2016 roku Radosław Dendys, któremu wtedy towarzyszył Jakub Januła, z płonącego domu w Kozach wyprowadzili małżeństwo z dziećmi w wieku 5 i 9 lat. Był środek nocy i długo nie mogli dobudzić mieszkańców domu, w którym na noc zaciągnięto rolety. Po skutecznej ewakuacji, która uchroniła kozian przed prawdopodobnym zaczadzeniem, policjanci odcięli dopływ gazu do budynku i sami przystąpili do gaszenia pożaru. Z kolei Mateusz Barabasz w maju ubiegłego roku ratował paralotniarza, który runął na ziemię w Świnnej. Policjant akurat cieszył się urlopem w domu, ale gdy zobaczył wypadek, przeskoczył przez płot i zaczął udzielać rannemu pomocy. Udrożnił jego drogi oddechowe, przeprowadził wstępne badanie urazowe i sprowadził pomoc. 34-latek trafił śmigłowcem do szpitala w Sosnowcu, gdzie przeszedł skomplikowaną operację kręgosłupa.
Obaj funkcjonariusze – już w charakterze strażaków – prowadzili najtrudniejsze akcje gaśnicze w regionie – Radosław Dendys gasił schronisko na Chrobaczej Łące, a Mateusz Barabasz gigantyczny pożar magazynu chemikaliów w Żywcu.
– Bez wątpienia szybka i natychmiastowa interwencja policjantów w Kobiernicach zapobiegła tragedii. Policjanci wykazali się odwagą, profesjonalizmem oraz szybkością i zdecydowaniem. W sytuacjach trudnych i kryzysowych, które zagrażają życiu i zdrowiu innych osób, te właśnie cechy są decydujące. Obaj policjanci wykazali się nimi nie tylko teraz, ale i wcześniej – i to zarówno na służbie, jak i po służbie – komplementuje kolegów po fachu rzecznik bielskiego garnizonu.
takich policjantów nam trzeba takim należy się szacunek i uznanie
Brawo dla tych Panów. Tak trzymać.
Czapki z głów przed takimi profesjonalistami i dobrymi ludźmi. Dają najlepszy możliwy przykład