W Bielsku-Białej rozważano, ale odrzucono pomysł zmodernizowania tzw. inteligentnej sygnalizacji świetlnej o moduł, który umożliwiałby sprawny przejazd przez skrzyżowania służbom ratowniczym. W zarządzie dróg twierdzą, że na razie gra nie jest warta świeczki. Co ciekawe, w pionierskich Gliwicach ten system… zachwalają i polecają.
Dzwon za dzwonem
Kierowcy pojazdów uprzywilejowanych mają spore problemy na największych bielskich skrzyżowaniach. Niedawno dyrektor Bielskiego Pogotowia Ratunkowego Wojciech Waligóra informował, że w krótkim czasie doszło do rozbicia już trzech nowoczesnych karetek, a przecież podczas szczytów kolejnych fal pandemii każda jest wręcz na wagę złota. Wszystko dlatego, że – choć kierowcy pojazdów ratowniczych starają się mieć oczy dookoła głowy podczas przejeżdżania przez ruchliwe skrzyżowania – to zawsze może znaleźć się postronny kierowca, który wjeżdżając na skrzyżowanie nie dostrzeże czy nie usłyszy karetki, co kończy się kolizją, a nawet wypadkiem. Tak jak 21 maja na skrzyżowaniu alei Andersa z ulicami Bora Komorowskiego i Partyzantów.
Szef pogotowia po tym wypadku zwrócił uwagę na to, że można by pomyśleć o inteligentnej sygnalizacji świetlnej, która – w przypadku przejazdu pojazdu uprzywilejowanego – automatycznie włączy czerwone światło postronnym kierowcom, umożliwiając służbom ratowniczym sprawne pokonanie skrzyżowania.
Jeszcze nie czas
Miejski Zarząd Dróg w Bielsku-Białej analizował taką możliwość. – Jednak ogólny bilans takiego rozwiązania w przypadku Bielska-Białej wyszedłby na minus. Nie rezygnujemy zupełnie z tego pomysłu, ale warto poczekać na moment, gdy takie moduły będą bardziej optymalne pod względem ruchowym. Tu nawet nie chodzi o finanse, tylko o to, by zastosowane rozwiązanie po prostu przyniosło wymierny efekt, nie pogarszając bezpieczeństwa ruchu – wskazuje Marcin Burdziński, zastępca dyrektora w Miejskim Zarządzie Dróg. Jak objaśnia, żeby taki system dla pojazdów uprzywilejowanych działał skutecznie, zarówno pojazdy, jak i wszystkie skrzyżowania w mieście musiałyby zostać wyposażone w odpowiednie nadajniki i odbiorniki, a dodatkowo układ komunikacyjny musi być oparty o dodatkowe pasy ruchu, np. buspasy, które w sytuacjach kryzysowych byłyby wstanie stanowić naturalny korytarz do przejazdu pojazdu uprzywilejowanego.
– Światła muszą reagować stosunkowo wcześnie, a przywracanie ruchu na skrzyżowaniach wymaga pewnego czasu. Po prostu sparaliżowalibyśmy i tak bardzo duży ruch na wielu skrzyżowaniach na trasie przejazdu pojazdu uprzywilejowanego. Stać musieliby kierowcy i piesi na wszystkich wlotach. Obawiamy się także, że takie niestandardowe rozwiązanie sprawiłoby, że kierowcy nie będą wiedzieli, jak się zachować – zaczną reagować nerwowo, podejmować nieprzewidywalne decyzje i łamać przepisy, przez co zagrożenie tylko się zwiększy. Do takich nowinek po prostu należy podchodzić rozważnie. Na razie nie rekomendujemy tego rozwiązania – mówi Marcin Burdziński.
Podkreśla przy tym, że nic nie zastąpi po prostu zdrowego rozsądku kierowców. – Tak samo, jak nauczyli się jazdy na zamek czy tworzenia korytarza życia, tak samo powinni wyrobić w sobie nawyk, że nawet gdy wjeżdżają na skrzyżowanie na zielonym świetle, to z ograniczonym zaufaniem, obserwując czy akurat nie nadjeżdżają służby albo ktoś, kto zignorował czerwone światło. Kierowcom coraz łatwiej przychodzi wyrabianie tych dobrych bezpiecznych nawyków i to powinno być podstawą bezpieczeństwa na skrzyżowaniach – ocenia.
W Gliwicach zadowoleni
W Gliwicach, gdzie stworzono system detekcji i sterowania ruchem, który poprawił możliwości komunikacyjne, wdrożono jego drugi etap, pozyskując prawie 25 milionów złotych z Unii Europejskiej. „Te pieniądze przełożyły się na powstanie pierwszego w Polsce systemu, który umożliwia nadawanie priorytetu przejazdu pojazdom uprzywilejowanym. Dzięki temu około sto pojazdów policji, pogotowia ratunkowego i straży pożarnej zostało wyposażonych w urządzenia umożliwiające priorytetowy przejazd przez skrzyżowania z sygnalizacją świetlną” – czytamy w Serwisie Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego. „W miarę zbliżania się pojazdu do skrzyżowania, sygnalizacja przełącza się w tryb, w którym wszyscy użytkownicy drogi otrzymują sygnał czerwony; dzięki temu kierowca pojazdu uprzywilejowanego może przejechać przez skrzyżowanie sprawniej i bezpieczniej, nie wchodząc w kolizję z innymi pojazdami lub pieszymi, co ma duże znaczenie dla skrócenia czasu przejazdu i możliwości szybszego podjęcia interwencji” – czytamy dalej.
A jak ten system przyjaznych dla służb skrzyżowań działa w praktyce? – Jesteśmy zadowoleni. Tak samo ten system chwalą w szczególności ratownicy pogotowia i strażacy. Tu nie ma o czym mówić. Przejazd pojazdu uprzywilejowanego jest priorytetem. To, że kierowcy muszą w tym czasie ustąpić pierwszeństwa i stoją, jest rzeczą naturalną. Bo w tym czasie ktoś potrzebujący czeka na ratunek – stwierdza Bartłomiej Michalik z Centrum Sterowania Ruchem w Zarządzie Dróg Miejskich w Gliwicach. Zaznacza, że moduły sterowania skrzyżowaniami działają na tyle sprawnie, że światła reagują krótko przed tym, zanim nadjedzie pojazd uprzywilejowany i tak samo szybko wracają do normalnego trybu pracy. – Nie mamy skarg od mieszkańców. Nikt tego nie piętnuje. To się sprawdza – ocenia przedstawiciel gliwickiego zarządu dróg. Nie przeczy, że są kierowcy, którzy reagują niewłaściwie i na przykład… próbują się „podczepiać” pod karetki, ale wskazuje, że od ich rozliczania jest policja. Dodaje, że system funkcjonuje w sposób bezpieczny i jeśli kierowcy przestrzegają ograniczeń prędkości, to w porę reagują na zmianę trybu pracy świateł. Bartłomiej Michalik mówi, że Gliwice są dumne z tego pionierskiego rozwiązania i polecają je z czystym sumieniem.
QPA
Niech się modrowyjcy nauczą kulturalnej i bezpiecznej jazdy.
Gdy zadzwonicie do MZD to po dzień dobry (zależy od kultury urzędnika) usłyszeć można w odpowiedzi na zadane pytanie zawsze to samo : “nie da się”.