To będą drogie święta. W tym roku trzeba liczyć się z około 35-procentową podwyżką cen karpi. To szok także dla ich hodowców.
– Czy ceny karpi zaskoczą na święta – pytam w Gospodarstwie Rybackim Szramek w Landeku. – Pytanie, co dziś może jeszcze ludzi zaskoczyć? – odpowiada Wojciech Szramek. – Sytuacja na rynku karpi na pewno nie zaskoczy bardziej niż wiele innych czynników, których doświadczamy od dłuższego czasu. Zmiany na rynku karpi są, ale nie są jakoś bardzo drastyczne, a na pewno nie będą tak wielkie, jak można było usłyszeć kilka tygodni temu w mediach – dodał.
Niekorzystna sytuacja
W zeszłym roku średnia cena fileta z karpia oscylowała w granicach 50-55 złotych za kilogram. W tym roku trzeba będzie zapłacić już 65 złotych. – Nie wykluczam, że gdzieś będzie kosztował 70 złotych, ale to będą pewnie sporadyczne przypadki – ocenia Wojciech Szramek.
– Bardzo często tłumaczymy jednak, bo mało kto wie, czym tak naprawdę jest filet z karpia. Wiele osób myśli, że jeżeli karpia przetnie się na pół, to już jest filet. Z karpia może być tusza, półtusza ze skórą i bez skóry, dzwonki ze skórą i bez skóry, filet ze skórą i bez skóry. Ten ostatni to najwyższa półka produktu – nie mamy w nim żadnych ości, oprócz małych igreków, które są w strukturze mięsa i nie da się ich usunąć. Zostają jednak nacinane na małe części i są nieodczuwalne podczas jedzenia. Wiem, że ceny dla przeciętnego Nowaka wydają się wysokie. Natomiast cena kilograma mięsa jest bardzo podobna w przypadku wszystkich wymienionych postaci. Chodzi po prostu o odpad. Przy karpiu sytuacja jest niekorzystna finalnie dla konsumenta, ale też dla nas hodowców. Odpad jest stosunkowo duży na tle innych gatunków – mówi.
Kokosy dla sprzedawców?
Jeżeli ryba zostaje pozbawiona głowy i wypatroszona, bo jest to najbardziej powszechna postać w przypadku świątecznych zakupów, odpad wynosi średnio około 35 procent. Jeżeli żywy karp kosztuje 25 złotych, to patroszony siłą rzeczy musi kosztować 35 złotych. – W przypadku fileta mamy około 54 procent odpadu. Do tego dochodzi obróbka i koszty, więc cena fileta musi wynosić 65 złotych. To nie jest tak, że hodowcy czy sklepy sprzedając filety doliczają jakieś wielkie marże i mają z tego jakieś wielkie kokosy. Większość hodowców, czy to małych, czy dużych, stara się już rozwijać sprzedaż detaliczną, tak jak na przykład my w swoim sklepie. Konsument szuka najkrótszego łańcucha dostaw. Wie, że w gospodarstwie ryba będzie miała najlepszą jakość. Inaczej będzie smakował karp złowiony na miejscu, niż ten, który przejechał na przykład 300 kilometrów. Przy czym dla nas najkorzystniej byłoby, gdyby nasi klienci detaliczni kupowali formę patroszoną bądź żywą. W takim przypadku ponosimy najmniej pracy i kosztów. Na filecie zarabiamy tyle samo, co na żywej rybie. Przygotowanie fileta z karpia do sprzedaży jest czasochłonne i – jak się można domyślić – w tygodniu przedwigilijnym dość problematyczne – tłumaczy właściciel.
Czasami trzeba odstać swoje w długiej kolejce. – Pracujemy po 20-22 godziny na dobę, żeby wszystko przerobić. Klienci coraz częściej kupują formę przetworzoną i nie dziwię się, bo my też taką bierzemy do domu. Co tu dużo mówić, na pewno jest wygodniejsza. Wkładamy hermetycznie zamknięte opakowanie do lodówki i po temacie.
Było stabilnie
Ceny karpia rosną od około 3-4 lat. W zeszłym sezonie wzrost był widoczny, ale nie był tak duży jak teraz. – W tym roku mamy duży przeskok, dla nas samych szokujący. Takiego przeskoku nie było jeszcze w historii karpiarstwa przez ostatnie 20 lat – mówi Wojciech Szramek.
Wcześniej ceny były stabilne przez około 10 lat, oprócz 2018 i 2019 roku, bo wtedy wartość karpi bardzo spadła. – To były dobre sezony, odpowiednie warunki dla hodowli ryb i na rynku była nadpodaż. Wiele czynników jest od nas niezależnych i wielkość produkcji każdego roku jest inna – tłumaczy rozmówca Kroniki.
Cena karpia od 2009 do 2018 była mniej więcej na tym samym poziomie. Były to groszowe różnice rok do roku. – W 2018 roku sprzedawaliśmy w tych samych cenach co w roku 2009. Sytuacja była wręcz nienormalna, bo rentowność zaczynała dobijać do zera. To odbicie, czyli wyższe ceny, wynikają też właśnie z tego. Kiedyś to musiało nastąpić. Na nieszczęście nas i konsumentów te dwa czynniki zbiegły się w czasie. Karp drożeje teraz średnio o 35 procent. Dużo – dodaje Wojciech Szramek.
Ceny zbóż wystrzeliły
Wpływ ma na to oczywiście sytuacja gospodarcza w kraju. Ceny zbóż wystrzeliły, co automatycznie przełożyło się na stawkę za paszę dla ryb. Średnia cena pszenicy wczesną wiosną czy nawet jeszcze jesienią zeszłego roku oscylowała w okolicach 1000 złotych za tonę.
– W tym roku, w okolicach 15 maja, czyli rozpoczęcia sezonu hodowlanego, pszenica osiągnęła cenę 1890 zł za tonę. Karp, żeby przyrósł jeden kilogram, musi zjeść 5 kilogramów zboża. Więc z automatu ryba jest droższa o 4,5 zł już na samym początku. Tego nie da się przeskoczyć, bo inaczej trzeba byłoby zamknąć hodowlę, co nie jest też takie proste, bo mamy cykl trzyletni. Nie możemy sobie wyłączyć maszyn, jak jakieś fabryki i wznowić pracę za parę miesięcy, jak będzie lepiej. Ryba rośnie trzy lata, żeby być „handlówką” – słyszymy od hodowcy.
Do ceny ryby wliczona jest także praca ludzka. – Wszyscy chcą zarabiać więcej i ja się nie dziwię, bo niestety muszą wydawać coraz więcej. Do tego doszły podwyżki cen energii, paliwa, tlenu i innych gazów. Tlen, którego w hodowli zużywamy dużo, na wiosnę zdrożał z tygodnia na tydzień o 30 procent. Wapno, które jest używane do utrzymania stawów podrożało o 50 procent – wylicza Wojciech Szramek.
Dużym problemem dla hodowców są kormorany, które coraz chętniej i w coraz większej liczbie gniazdują na naszym terenie. W Czechach zaczęto wypłacać rekompensaty za straty poniesione w wyniku ich działania na stawach hodowlanych. – U nas tego nie ma. Walczymy o to od dłuższego czasu. Niestety koszty środowiskowe hodowcy muszą wziąć na swoje barki. Nikt nas nie słucha, bo jesteśmy bardzo małą branżą i nie mamy lobbingu w Warszawie. Wszyscy zamykają przed nami drzwi. Kormoran jest najgorszy, ale przecież nie jest jedynym ptakiem, który żywi się rybami na stawach.
Jesteśmy tradycjonalistami
Oprócz karpia co roku na wigilijne stoły trafiają też inne gatunki ryb. – Klienci szukają nowości, innych smaków. Karp jednak nie jest wypierany. W tej kwestii jesteśmy tradycjonalistami. Karp jest dobrą rybą, a poza walorami smakowymi ma także wiele wartości odżywczych – komentuje Wojciech Szramek.
Coraz częściej jedną z dwunastu potraw są też jednak sandacz, szczupak, sum, pstrąg, amur, lin czy tołpyga. Aktualnie jest podwyższony popyt na karasia srebrzystego. To najtańsza ryba, która pojawia się w stawach hodowlanych, ale powszechna na Ukrainie, dlatego zainteresowanie rośnie.
Jak ceny kształtują się w przypadku innych gatunków? Żywy karp będzie kosztował w okolicy 25-30 złotych. Tołpyga jest o połowę tańsza, amura będzie można dostać w cenie karpia, lin jest trochę droższy, ale drapieżniki – szczupak, sum czy sandacz – będą kosztowały sporo więcej. Hodowla tych ostatnich jest bardziej wymagająca. – Nie da się ich karmić, bo są drapieżnikami. Nie da się też zagęścić hodowli na jakimś obszarze, bo te ryby są kanibalami. Produkcja jest więc dużo mniejsza i droższa – dodaje. Kilogram ryby drapieżnej to około 60 złotych.
Nie kupujcie karpia . Kupcie sobie Łososia , Jesiotra, sandacza troszeczkę droższe a o wiele lepsze. Niech zostaną sobie z tymi karpiami do przyszłego roku albo niech je sobie sami zjedzą za 70zł za kg fileta.
Najlepsze na Świecie to śledz matiaz w oleju albo śmietanie z cebulką nigdy karb.
Jakby ci madka zrobiła karby smażone, to o mitizach zapomnij.
Miało być matizach.
Chyba jednak matisach.
Umęczonych i obitych karpi nie kupuję to co one przechodzą to ludzie tego nie wiedzą dlatego karpiowi mówię NIE wolę 100 X barszcz z uszkami i dobre śledziki w śmietanie.
Ja karbowi mówię – TAK. Chociażby ze względu na jego cierpienie, na to co przepływa oraz poniewieranie dobrego imienia. Polecam też słodką maślankę z makaronem na uszy.
Wszystko głupieje woda za darmo energii nie potrzeba paszę maja swoją z masy hektarów pszenica kukurydza a tu takie bandyckie ceny dlatego od 3 lat ani teka karpia na moim stole są naprawdę dużo lepsze ryby atlantyckie co mają wartość nie karb ,olać ich niech sobie je schowają dla siebie
Szczerze mówiąc to nie wzrost cen karpia mnie zaskoczył, a zdziwienie redaktora, że jednak ceny karpia też rosną. Pewnie redaktor wyobrażał sobie, że karpie spoczywają sobie w magazynach i przed samymi świętami pojawiają się na rynku.
Zaskoczenie jest w innym miejscu, że karp nie jest jedyną potrawą na stół świąteczny. Zaskoczenie niemal od roku.
Ja od paru lat nie kupuję karpia są inne 100 razy lepsze ryby niech sobie je wsadzą w D za tą cenę mądry bojkotuje mafie karpia ,
A to dzieki pis-dowcom
Trzeba strzelać kormorany to będzie taniej.
nikt nie będzie minusował ani plusował, lecz wywali moderator ten komentarz.
To będą drogie święta. Takiego skoku cen nie było od 20 lat. Niekorzystna sytuacja. Wcześniej ceny były stabilne przez około 10 lat. Ceny zbóż wystrzeliły. Ładne czytanie na dzień dzisiejszy. Widać można polegać na młodym narybku. Czy to już wszystko? Gdzieś w innym miejscu jakieś coś odgrażało się, że “B24 zapewne później” i.t.d. No i jest później i ryba wysmażona tradycyjnie. 13 GRUDNIA Nie zapomnimy! 41 lat temu czerwoni zbrodniarze z sowieckim generałem na czele wprowadzili stan wojenny . Wojskowy zamach stanu kosztował życie co najmniej kilkudziesięciu Polaków. Odpowiedzialni nie odpowiadali i zadbano, żeby na tradycyjnego „śledzika z jajeczkiem” nigdy im nie zabrakło.… Czytaj więcej »
Tadeusz nie będzie dyktował co ma pisać i jak B24, ani jak mają poprawnie komentować czytelnicy.
Nie jest mi przykro, że nie mogę ci pomóc w twej niedoli. Jakiś Tadeusz może oleje tutejsze zwyczaje. Ja nie, a i szczególnie zwłaszcza, takie wzmożone “jeszcze co”. Wyjaśnij może, z jakiego to powodu nie miałbym wyrazić swojej opinii i ewentualnie korzystać z Art.54 Konstytucji.
Przecież o co innego chodzi niż zabranianie Ci wyrażania swojej opinii i powoływanie się na konstytucję. Tu już dalej nie pociągnę o co chodzi, bo przy wygibusach Tadeusza nie ma sensu. Tego Tadeusza, nie innego.
Jaka moja niedola?, niedola Tadeusza, że nie dostał satysfakcji podczepić się ze swoimi wykrętami pod artykuł o 13 grudnia od B24 i musiał sam zainicjować co chciał. A nie znalazł popleczników coby (poprawnie tak jak co by) tak samo chcieli i dalsza niedola dla Tadeusza.
Napisz raczej potem, bo “przed tem” pisze się razem. I to tyle odnośnie sensu.
Dobrze jest napisane, jest “tem” i może być przed tem.
Napisz coś o Piotrowiczu,a może i Kryże,podporach PiS,co oni wtedy robili.Pajacu pisowskiego sznytu.
Nie napisze, tego nie widzi, widzi na jedno oko i mają tak samo widzieć inni.
Dzisiaj szczególnie widzę czerwoną hołotę, nawet z zamkniętymi oczami. A kwik bolszewickiej trzody nic tu nie zmieni i przywoływanie jakichś Piotrowiczów potwierdza tylko mafijną zasadę. Propaganda sowiecka odwraca uwagę swoich obywateli od mafii rodzimej – starą i wypróbowaną metodą „łapać złodzieja”. Naruszenie zasady: „wy nie ruszacie naszych, my nie ruszamy waszych” powoduje stan furii zbliżony do ataku bandytów z mafii Jaruzelskiego 41 lat temu. A i o dzisiejszych kastach i t.z.w obrońcach Konstytucji nie wspominając, oraz przydu.pasach ryżego folksdojcza,mających już niezłe bandyckie doświadczenie I niech będzie, tak jak było, bo: „Cysorz to ma klawe życie”, a nie jakaś Mariolla, co… Czytaj więcej »
Poplątanie wątków, groch z kapustą.
Jesteś taki sam jak tamci,z tym,że teraz jesteś nowobolszewią z kruchcianą stęchlizną.Na pewno gorszą niż tamci.
Tylko, że nie wiadomo kto to tamci, Tadeusz powrzucał do jednego wora przeróżnistych wrogów, na wszelki wypadek i Mariolę. Wróg jest wszędzie.
Napisała B24 artykuł o obchodach rocznicy 13 grudnia w regionie, możesz się nie zgadzać bez narybku – nie napisano o czerwonych zbrodniarzach z sowieckim generałem na czele a i o wojskowym zamachu stanu.
W códzysłowiu rzecz ujmując wszystko w porządku jest. Pobekiwania kryminalno-rozrywkowe dla gawiedzi klajstrują rzeczywisty obraz sytuacji. Zawzięta obrona takiego kierunku godna podziwu, tak wcześniej, jak i później. Najważniejsze to o świtaniu wstać i w poczuciu obywatelskiego obowiązku puścić wodze fantazji. A i heretyckie odstępstwa od obowiązującej narracji stosownie zglajchszaltować zgodnie ze wschodnim zwyczajem.
Gdzie tu widzisz obronę, jak zwykle wmawiasz coś czego nie ma. To nie obrona, lecz niezgadzanie się z Tadeuszem w zwywijanej narracji.
Nie zamierzam nic nikomu wmawiać, szczególnie tego, czego nie ma. Opisuję tylko to, co jest. Jak się w tym odnajdujesz to już twój problem. Dobrego samopoczucia, bo o brak zdrowia nie śmiem podejrzewać.
spokojnie, UE ma plan, co prawda na razie likwidują 30 rolnictwa w Europie, ale na pewno mają plan, chyba…
a ile jest rolnictw w Europie?
Nie jest potrzebna dopłata do karpia?