Jeszcze kilka tygodni temu Tomaszowi Sporyszowi z Bielska-Białej do głowy by nie przyszło, że niebawem stanie się celebrytą wśród taksówkarskiej braci. Co takiego jest w nim wyjątkowego? Cóż… Porusza się na inwalidzkim wózku i pracuje jako taksówkarz. Tylko tyle, i aż tyle. Bo pan Tomek przetarł w ten sposób szlaki dla innych uwięzionych do tej pory we własnej bezsilności ludzi i stał się pierwszym taksówkarzem z taką niepełnosprawnością.
Nie byłoby tego zaskoczenia i zachwytów, gdyby nie bielska firma taksówkarska „Okay Taxi”. To właśnie dzięki normalności ludzi zarządzających tą firmą pan Tomek mógł zrealizować swoje życiowe marzenie. – Byłem wcześniej w innych korporacjach, ale widocznie bali się mojej niepełnosprawności i po kilku miesiącach oczekiwania na jakieś konkrety wreszcie trafiłem do „Okay Taxi” – wyjaśnia Tomasz Sporysz. – I już przy pierwszej rozmowie wiedziałem, że teraz będzie inaczej.
Tak się zmienia człowieczy los. Bywa, że w kilka chwil. Pan Tomek już raz tego doświadczył, przed trzynastoma laty, gdy uległ wypadkowi i złamał kręgosłup. Ale się nie poddał. I teraz kolejny raz w jego życiu dokonała się wolta. – Zawsze wierzyłem w to, że mi się uda – mówi bielszczanin, który jeszcze rok temu mieszkał w Krakowie, a przeprowadził się do Bielska-Białej, bo poznał tu swoją obecną żonę. – W końcu nie marzyłem o tym, aby zostać astronautą, a tylko zawodowym kierowcą.
Wydawałoby się, że to żadna filozofia, przecież po drogach poruszają się tysiące osób niepełnosprawnych w pojazdach.
– No tak – przyznaje prezes „Okay Taxi” Mariusz Kopytko. – Ale co innego być kierowcą zawodowym. Przecież nawet nie wszyscy w pełni sprawni mogą nimi być. Na początku więc zadaliśmy sobie w firmie tylko jedno pytanie: czy coś w przepisach stoi na przeszkodzie temu, aby kierowcą mogła zostać osoba z niepełnosprawnością. I okazało się, że nie ma żadnych przeszkód.
Od tego momentu zaczęły się przygotowania, które w sumie trwały blisko rok. – Tomek musiał mieć specjalnie przystosowany samochód – wyjaśnia prezes firmy. – No i musiał zdobyć licencję, a zatem zdać testy. A te przystosowane są dla osób, które nie mają problemów z poruszaniem się.
Lody zostały jednak przełamane – testy zdane, a przygotowaniem samochodu zajęła się bielska firma dilera Skody. Można nawet powiedzieć, że Skoda wyprodukowała pojazd na specjalne zamówienie, i to bez jakichś większych ceregieli.
Tomasz Sporysz, taksówkarz z niedowładem nóg, jest więc już pełnoprawnym partnerem „Okay Taxi” i od kilku tygodni wozi pasażerów. Czy tak to sobie wyobrażał? – Jest naprawdę okej – śmieje się pan Tomek. – Czuję, że żyję, ludzie są sympatyczni, zresztą wielu moich pasażerów nie wie, że nie mogę chodzić, bo za kierownicą tego nie widać. Mariusz Kopytko dodaje: – A my go pilnujemy. Dosłownie. W naszej firmie ochraniamy się nawzajem i pomagamy innym. A Tomek jest pod szczególnym nadzorem.
Kęczanin, bo tam się urodził, a teraz bielszczanin Tomasz Sporysz nie poprzestał jednak, jak się okazuje, wyłącznie na tym, że dopiął swego. Zaproponował, aby wszyscy kierowcy pracujący w firmie nauczyli się, jak postępować z pasażerami niepełnosprawnymi, zwłaszcza tymi, którzy nie mogą się poruszać o własnych siłach. – Wbrew pozorom jest to problem – uważa pan Tomek. – Trzeba wiedzieć, w jaki sposób umiejętnie pomóc wsiąść i wysiąść z samochodu pasażerowi na wózku inwalidzkim. Wiem coś o tym, bo parę razy o mały włos, a spadłbym z wózka przy takich próbach. Prezes Kopytko wyszedł temu naprzeciw. – Zorganizujemy więc szkolenie dla naszych kierowców – deklaruje. – Oni poczują się pewniej, a osoby niepełnosprawne będą fachowo obsłużone. To świetny pomysł.
Pan Tomek może więc mówić o szczęściu w swoim życiu. W domu ma kochającą go żonę, a w pracy otoczony jest przyjaznymi mu i otwartymi na innych ludźmi. Z pewnością więc jeszcze usłyszymy o bielskim taksówkarzu.