Wydarzenia Cieszyn

Tanio już było

Mocno zmieniła się sytuacja na rynku realizowanych przez samorządy szeroko rozumianych inwestycji budowlanych. Kiedyś robiono je znacznie poniżej kosztorysu, teraz często trzeba do nich sporo dołożyć.

Jeszcze kilka lat temu było niemal regułą, że do przetargów na samorządowe inwestycje zgłaszało się kilka czy nawet kilkanaście firm zainteresowanych takim zamówieniem. Walka o zlecenie była ostra, a że w zamówieniach publicznych cena gra bardzo ważną rolę, więc przedsiębiorcy mocno obniżali finansowe oferty. Przykładowo, jeśli według kosztorysu przygotowanego dla samorządu cena danej realizacji miała wynosić milion złotych, to można się było spodziewać przetargowego wyniku w okolicach 800-850 tysięcy zł, czyli o 15-20 procent mniej. Bywało, że cena spadała i o 30 procent. Czasami oferty były tak znacząco niższe od kosztorysu, że samorządowcy wręcz wyrażali obawę o jakość mających nastąpić prac. Z oczywistych względów taka ostra rywalizacja przedsiębiorców miała dla samorządowych kas bardzo dodatni efekt. Ponieważ inwestycje kosztowały mniej, niż pierwotnie zakładano, więc były pieniądze na inne, nieplanowane wcześniej zadania.

Teraz o takiej sytuacji można już tylko pomarzyć. Chętnych na realizację samorządowych inwestycji jest znacznie mniej, a ci, co są, mocno windują ceny. Oto kilka przykładów. Według kosztorysu nowa trybuna na stadionie Cukrownika w Chybiu miała gminną kasę kosztować 350 tysięcy zł. Ogłoszono przetarg, do którego zgłosił się tylko jeden oferent. Jego propozycja brzmiała: 716 tysięcy zł. Czyli dwa razy drożej, niż zakładał kosztorys! Przetarg więc unieważniono i rozpisano nowy, organizując jednocześnie szeroką akcję informacyjną o nim, z którą starano się dotrzeć do możliwie dużego grona firm. Do drugiego przetargu znowu zgłosił się tylko jeden chętny do roboty. Ten sam, co za pierwszym razem. Tyle że teraz zaproponował niższą stawkę: 536 tysięcy zł. Sporo mniej, ale nadal znacznie więcej niż wynosił kosztorys. Władze Chybia nie chciały ryzykować trzeciego przetargu obawiając się, że nie wpłynie żadna oferta albo wpłynie taka, która będzie wyższa niż 536 tysięcy zł. Zdecydowały więc, że uznają drugi przetarg i zapłacą za nową trybunę więcej, niż pierwotnie zakładano. Podobna przygoda spotkała Zarząd Dróg Wojewódzkich w Katowicach w związku z planowanym remontem drogi wojewódzkiej 938 na odcinku od rond w Pastwiskach do granicy Cieszyna z Hażlachem. Jak informuje Ryszard Pacer, rzecznik prasowy ZDW w Katowicach, instytucja ta miała na tę inwestycję zarezerwowane 5 milionów zł. Tymczasem oferty, jakie wpłynęły w czasie przetargu, opiewały na kwoty od 8 do 11 milionów zł. Więc z przetargu wyszły nici.

– Jest bardzo duży problem z wykonawcami szeroko rozumianych inwestycji budowlanych. Mocno tego doświadczyliśmy, szukając firmy do termomodernizacji Szkoły Podstawowej nr 2. Na pierwszy przetarg wpłynęła tylko jedna oferta. Była jednak o około pół miliona złotych wyższa od tego, co mieliśmy na ten cel zaplanowane, więc musieliśmy przetarg unieważnić. Ogłosiliśmy drugi przetarg, ale znowu zgłosił się tylko jeden oferent. Ten sam co poprzednio, a jego propozycja o około 400 tysięcy zł przekraczała nasze założenia. Było to co prawda o około 100 tysięcy mniej niż wcześniej, ale nadal stanowczo za dużo. Unieważniliśmy więc drugi przetarg i ogłosiliśmy trzeci, wydłużając jednocześnie czas realizacji tego zadania. Tym razem nikt się nie zgłosił. Ponieważ na to zadanie mamy zapewnione zewnętrzne dofinansowanie, więc wnioskowaliśmy do Urzędu Marszałkowskiego o zgodę na przedłużenie terminu realizacji tej inwestycji. Mamy informację, że możemy zrobić to do jesieni przyszłego roku. Liczymy więc na to, że kolejny przetarg, organizowany już w okresie, gdy firmy budowlane mają z reguły dużo mniej pracy oraz bardzo długi termin realizacji zadania, pozwoli nam w końcu problem rozwiązać – mówi wójt Brennej Jerzy Pilch. I dodaje, że podobnie jest przy innych inwestycjach. Na przykład gdy szukano wykonawcy chodnika w gminie Brenna, zgłosiła się tylko jedna firma, podczas gdy w przeszłości z pewnością byłoby ich kilka.

Przedstawiciele branży budowlanej mówią, że przyczyn obecnej sytuacji jest kilka. Po pierwsze, zleceń mają naprawdę dużo, więc nie muszą już o nie walczyć. Kiedy wiedzą o samorządowym przetargu to mogą sobie pozwolić przejść obok niego albo zaproponować taką cenę, która zapewni im naprawdę dobry zysk. Jeśli samorząd ofertę przyjmie, ich wygrana. Jeśli odrzuci, firma płakać nie będzie. A sprawa druga to brak rąk do pracy, szczególnie tych wykwalifikowanych. Skoro firmy mają problemy kadrowe i nie mogą dysponować dużą liczbą budowlanych ekip, nie mogą też porywać się na kilka inwestycji naraz, bo zawalą przewidziane w umowach terminy. Portfel zamówień przygotowują więc adekwatnie do możliwości. 

 

google_news