Wydarzenia Cieszyn

Teatr? Tu wszystko jest możliwe

fot. Darek Senkowski

Małgorzata Sadowska mówi nie tylko o teatrze, ale też życiowym optymizmie i serialu „Klan“. Opowiada o pracy na planie kultowych filmów z serii “U Pana Boga…”, których reżyserem jest Jacek Bromski. W rozmowie ze wzruszeniem w głosie wspomina także Emiliana Kamińskiego, który odszedł 26 grudnia 2022, na chwilę przed skończeniem zdjęć do czwartej części “U Pana Boga w Królowym Moście”.

Już na pierwszy rzut oka sprawia Pani wrażenie osoby niezwykle pozytywnie nastawionej do ludzi i świata. Mówi Pani, że jest dojrzałą optymistką. To bardzo ładne określenie. Rozwińmy tę myśl.

Jestem już ponad trzydzieści lat na scenie, a w związku z tym, prywatnie i w pracy, na przestrzeni lat, spotkały mnie różne sytuacje, które okazały się mniej lub bardziej miłe.

Uważam, że warto być optymistą, warto zauważać jasną stronę życia. Zawsze skupiam się na tym, co jest dobre, co mnie buduje. Z negatywnych zdarzeń wyciągam lekcje.

Tak było zawsze, czy jak wiele rzeczy w życiu, przyszło z czasem?

Z upływem lat, z różnych sytuacji wyciąga się pewne wnioski. Myślenie w ten sposób sprawia, że życie staje się łagodniejsze i prostsze.

Takie nastawienie przydaje się również w zawodzie aktorskim, prawda?

Tak. Praca z ludźmi, którzy są optymistami, mają pozytywną energię, jest o wiele prostsza. Ważne, by takimi osobami się otaczać. To wprawia człowieka w dobry nastrój. Nie odbiera, a dodaje energii. To niezbędne również na scenie i przed kamerą.

Widzimy się na 26. Ustrońskich Spotkaniach Teatralnych. Ze spektaklami dość często odwiedza Pani pobliskie miejscowości. Jak wraca się w te strony?

Bardzo miło. Za każdym razem, kiedy przyjeżdżam, publiczność jest bardzo wdzięczna, a spektakle, w których gram, bardzo pozytywnie odbiera. Nie tylko na Śląsku Cieszyńskim, ale też w Ustroniu, nie jestem po raz pierwszy.

Czym jest dla Pani teatr?

Teatr jest dla mnie całym światem. To też miejsce, gdzie można kreować inną rzeczywistość, inną siebie. Można też schować się za postacią, którą jest się na scenie. W życiu są rzeczy, które nie uchodzą nam na sucho, natomiast w teatrze, wszystko jest możliwe.

„Przyjazne dusze” to komedia, w której duchy tak naprawdę nie straszą, a umilają życie. Podziela Pani zdanie większości aktorów, że komedia jest najtrudniejszym gatunkiem do grania?

Dokładnie tak, ponieważ nie tak prosto rozśmieszyć widza. Na przestrzeni lat grałam nie tylko w komediach, ale też dramatach, dlatego uważam, że w odbiorze komedia dla widza jest wdzięcznym gatunkiem, ale wymaga ogromnego warsztatu. Jednym słowem, widza trzeba umieć rozśmieszyć. Bardzo lubię grać w spektaklach komediowych, choć jest to gatunek wymagający.

Sztuka „Przyjazne dusze” określana jest mianem komedii spirytystycznej, ale w miejscu strachu pojawiają się salwy śmiechu. Mam wrażenie, że właśnie to jest jej największą siłą. Jak Pani uważa?

Nie jest to typowa komedia. Niesie ze sobą pewne przesłanie. Postać, którą gram, jest osobą, która jest duchem. Ma w zanadrzu wiele refleksyjnych spostrzeżeń na temat życia i przemijania. Nasza sztuka nakłania do przemyśleń.

Pod wpływem spektaklu zaczęła Pani wierzyć w duchy i moce spirytystyczne?

Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Istnieje coś, co czasami nas ku czemuś pcha, ale nie umiem tego nazwać.

Jest wiele fajnych momentów (m.in. znikają klucze, wazon lata po pokoju, a szklanka pełna wody lewituje w salonie), spowodowanych przez Pani bohaterkę i partnerującego jej Jacka (w tej roli na zmianę Jan Jankowski i Jacek Rozenek – przyp. red.). Który jest Pani ulubionym?

Sama obecność duchów jest czymś oryginalnym. W komediach i farsach zazwyczaj ich nie ma. Nie mam ulubionego momentu, ale lubię swoją postać, lubię to grać.

Nie sposób, choć krótko, porozmawiać również o serialu „Klan”, w którym od kilku lat wciela się Pani w Heniutkę Kazuń. Za co najbardziej lubi Pani swoją postać?

Lubię ją grać, a swojego serialowego partnera, Bolka, czyli Krzysztofa Janczara, darzę ogromną sympatią. Dobrze rozumiemy się nie tylko zawodowo, ale też prywatnie, a to przekłada się na to, co widzowie mogą później zobaczyć na ekranie.

Jak Pani, na przestrzeni lat grania w tym serialu, zmieniała się jako aktorka?

Ojej. (śmiech) Nie wiem, czy ja się zmieniłam, ale wiele rzeczy zmienia życie. Doświadczenia życiowe wpływają na postać.

Po 27 latach grania w „Klanie” decyzję o odejściu z produkcji podjęła Barbara Bursztynowicz, pochodząca z naszych stron. Co Pani o tym myśli? Czy wieloletnie granie w jednym serialu szufladkuje?

Nie wiem, czy to kwestia szufladkowania. Wiele zależy od osoby. Zależy też od tego, czy ma się możliwość grania w teatrze czy występowania w innych serialach i filmach. Wtedy można tu mówić o pewnego rodzaju odskoczni. Nie staje się to monotonne, bo gdzieś indziej ten zawód daje nam szansę na stworzenie czegoś innego charakterologicznie. Jeśli aktor ma tylko jedną postać i gra ją latami, może czuć się sfrustrowany i znudzony.

Jeśli chodzi o role filmowe, najczęściej moim zdaniem jest Pani kojarzona m.in. z filmów z cyklu “U Pana Boga” w reżyserii Jacka Bromskiego, gdzie wciela się Pani w Halinkę Struzikową. Która z części tej kultowej serii jest Pani ulubioną? Moja to zdecydowanie najnowsza – “U Pana Boga w Królowym Moście”.

Moja ulubiona część to „U Pana Boga w ogródku”. To właśnie tam mój wątek był rozbudowany najbardziej. To był mój pierwszy kontakt z ludźmi, którzy później stali się moimi kolegami. Zatem, podsumowując, to najbliższa mojemu sercu część. Zawsze ma się sentyment do tego, co się robi, więc mam tak również z ostatnią częścią. To część, która niesie za sobą przykre zdarzenie, którym jest odejście mojego ekranowego partnera, Emiliana Kamińskiego.

To właśnie w tej części po raz ostatni mogliśmy zobaczyć zmarłego w 2022 roku Emiliana Kamińskiego, z którym to Pani pracowała także w Teatrze Kamienica. Jak zapisał się w Pani pamięci?

Emiliana wspominam bardzo ciepło. Był niebywale serdecznym kolegą i człowiekiem. Był Mistrzem. Wszyscy, którzy spotkali się z nim w życiu prywatnym i zawodowym, tęsknią za nim. To przykre odejście człowieka lubianego i szanowanego.

Dziękuję za rozmowę.

google_news