MKS bez zwolnionego Mariusza Wiktorowicza, BKS bez dopingu kibiców – oto najciekawsze doniesienia z sobotniego późnego wieczoru w hali pod Dębowcem.
Nawet bardzo późnego, bo siatkarski bój w hali pod Dębowcem rozpoczął się o 20.30, a zakończył około 23.00, a to i tak dobrze, bo zanosiło się, że mecz potrwa jeszcze dłużej. Pojedynek z ostatnią w tabeli ekipą z Kalisza miał był spacerkiem, a okazał się thrillerem, niestety – pozostając w filmowej konwencji – momentami było to kino klasy B, bez przyjęcia i skutecznego ataku. Obu drużynom brawa należą się na pewno za waleczność, bielszczankom za skuteczne odrabianie strat w pierwszym i czwartym secie i więcej zimnej krwi w końcówkach. MVP meczu została Emilia Mucha, ale tak naprawdę ciężko kogokolwiek wyróżnić, wszystkie siatkarki grały w kratkę, przeplatając niezłe zagrania z kiepskimi. Mucha zdobyła aż 20 punktów, 17 dołożyła Katarzyna Konieczna, a 10 Nina Herelova (foto).
– Chciałyśmy to wygrać w trzech setach, trochę nie wyszło, ale już po pierwszym meczu z Kaliszem nastawiałyśmy się na ciężką walkę. Najważniejsze, że mamy te trzy punkty. Na początku jakby nas sparaliżowało, nie wiedziałyśmy, co się dzieje, z kolei w końcówkach była straszna nerwówka. Ale w Kaliszu grają bardzo dobre zawodniczki, zajmują ostatnie miejsce w tabeli, ale czasami po prostu brakuje szczęścia. My byłyśmy momentami jakieś uśpione dzisiaj, nie wiem z czego to wynikało, ale na szczęście mamy trzy punkty – mówiła beskidzkiej 24 tuż po meczu Kornelia Moskwa. A pytana o atmosferę w drużynie odpowiedziała, że jest w jak najlepszym porządku i – sądząc po radości siatkarek po wygranej – można jej wierzyć.
Nie najlepiej układa się za to z kibicami . Ci zrzeszeni w klubie kibica już po raz drugi nie wspierali swojej drużyny. Jak powiedzieli beskidzkiej 24 po serii porażek jedna z “gwiazd” (to cytat) oświadczyła, że przecież nic się nie stało, a druga z “gwiazd” powiedziała, że jeżeli mają tak śpiewać, to mogą nie kibicować wcale (chodziło o zaśpiew: “Po co wy gracie, jak wy ambicji nie macie”). No to nie kibicują i na razie nie zamierzają, czekają na jakiś ruch ze strony siatkarek.
W efekcie w hali pod Dębowcem najgłośniej zachowywała się 10-osobowa grupka kibiców z Kalisza oraz trener Jacek Pasiński, który urządził własny spektakl, gestykulując, krzycząc i wykłócając się z sędziami, za co otrzymał w końcu żółtą kartkę, a powinien podziękować, że nie czerwoną.
BKS Profi Credit Bielsko-Biała – Energa MKS Kalisz 3:1 (25:22, 25:22, 22:25, 25:21).
BKS: Nowicka, Różański, Konieczna, Herelova Moskwa, Wellna, Maj-Erwardt (l) oraz Mucha, Świrad.
Od początku ligi było wiadomo,żedrużyna jest niezła,ale na papierze. Moskwa i Mucha wciąż niespełnione i niestety cofające się z umiejętnościami. Dobrze,że jest Maj,bo choć punktów nie zdobywa,to broni przed klęskami. Nadzieja była z Różanski i Nowicką,ale obie stanęły w miejscu. Niestety,młody trener nic ich nie nauczył i nic nie uczy. Jak Wiktorowicz – niezły siatkarz,żaden trener.
Trzymajcie mnie : “w Kaliszu grają bardzo dobre zawodniczki” ! A dziś mamy upalne lato,nie ?
Dla mnie mvp była Maj