Wystarczy spacer po ogrodzie, łące czy lesie, a możemy przynieść do domu niechcianego pasażera na gapę. Kleszcze atakują z coraz większą siłą, jest ich coraz więcej, nie dają od siebie odpocząć nawet w miesiącach zimowych, a co najgorsze, przypadków odkleszczowych chorób też jest coraz więcej…
Te należące do rodziny pajęczaków niebezpieczne roztocza często czają się już nie tylko w lasach, ale i w miejskich parkach, ogródkach działkowych, na skwerach, przydomowych klombach czy trawnikach. Sprzyjają im ciepłe zimy, jak chociażby ta ostatnia i powoli stają się prawdziwą plagą. – Pewnie jedną z przyczyn są rzeczywiście zmiany klimatyczne, zmiany w przyrodzie, zmiany w faunie. Duża liczba zwierzyny płowej, czyli saren, która jest takim gospodarzem dla kleszczy. Więc pewnie problem jest złożony – mówi Jarosław Rutkiewicz, dyrektor Sanepidu.
Biolodzy i przyrodnicy faktycznie zwracają uwagę na to, że została zachwiana równowaga w przyrodzie. Dużo jest właśnie zwierzyny płowej, która jest karmicielem kleszczy, a mało ptaków, które żywiłyby się tymi pajęczakami. A na sarnach, które wchodzą do siedlisk ludzkich albo ludzie zajęli siedliska saren, przenoszone są te małe groźne stworzenia. Największe skupiska kleszczy w naszym regionie są na łąkach i w lasach w rejonie Ustronia, Bystrej, Żywca, Milówki oraz w rejonie zbiornika Goczałkowickiego. Ale można je spotkać także w centrum Bielska-Białej… – Najwięcej ludzi podaje, że albo nie wie gdzie, bo w różnych miejscach bywało, albo gdzieś tam w ogródku przydomowym. A mówimy o populacji miejskiej – mówi Jarosław Rutkiewicz, dyrektor bielskiego Sanepidu.
Teraz jesteśmy prawdopodobnie przed najgorszym okresem, bowiem na początku wiosny aktywne stają się samice. Wygrzebują się ze ściółki oraz z wierzchnich warstw gleby, w których spędziły zimę, by składać jaja. Jedna kleszczowa mama może ich złożyć nawet trzy tysiące! Późnym latem z jaj wylęgają się malutkie, niemal niewidoczne, przezroczyste larwy i rozpoczynają łowy w trawie. Nie pogardzą psem, kotem oraz człowiekiem. Zaś do wczesnej jesieni, a w cieplejsze lata nawet do listopada, dorosłe osobniki czatują na żywicieli na wyższych krzewach, a przede wszystkim w trawach. – Ten okres, gdzie tych kleszczy jest najwięcej, a może bardziej, że najłatwiej im jest złapać swoje ofiary, to miesiące wiosenne. Kleszcze wyszukują na zasadzie różnicy ciepłoty ciała. Jeżeli temperatura otoczenia oscyluje w okolicach 15-17 stopni, a temperatura ciała człowieka ma około 37 stopni Celsjusza, a psa 38, to takiego żywiciela najłatwiej namierzyć. Dlatego ten największy wysyp kleszczy jest faktycznie w marcu, kwietniu i maju – mówi Tomasz Klimczak, weterynarz z Jasienicy.
Kleszcze roznoszą choróbska
Z badań, które są prowadzone w Polsce, ale także w Europie wynika, że bardzo duża część kleszczy jest zakażonych różnymi czynnikami chorobotwórczymi, w tym bakteriami, które wywołują boreliozę, ale również wirusami kleszczowego zapalenia mózgu. – Dawniej się mówiło i wskazywało, że są tylko regiony w Polsce, wschodnie czy północno-wschodnie, gdzie kleszcze przenoszą wirusy kleszczowego zapalenia mózgu. Teraz dane z Polski i Niemiec mówią o tym, że właściwie wszędzie na terytorium całej tej części Europy występują kleszcze zakażone tymi wirusami i mogą dokonywać tej transmisji na ludzi – mówi Jarosław Rutkiewicz.
Dane są niestety coraz bardziej przygnębiające. Bielski sanepid odnotowuje bowiem znaczny wzrost zachorowań na boreliozę w przeciągu dwóch ostatnich lat. W ubiegłym roku odnotowano 215 przypadków zakażeń, w 2023 roku było ich 205, a w 2022 roku 137. Natomiast pomiędzy 2010 a 2021 zgłaszanych przypadków było poniżej setki rocznie. To jednoznacznie świadczy o coraz większej transmisji chorobowej na ludzkich żywicieli…
Oczywiście warto też wskazać, że coraz większa jest też świadomość i dostęp do badań. Kiedy więc warto wybrać się do lekarza i sprawdzić czy zostaliśmy zakażeni? – Kiedy zostaliśmy ugryzieni przez kleszcza i mamy jakiekolwiek wątpliwości, powinniśmy się jak najszybciej kontaktować z lekarzem pierwszego kontaktu, bo to na podstawie jego opinii, jego badania możemy wyciągać racjonalne wnioski, na przykład czy jest wskazana profilaktyka w postaci zażywania antybiotyków przed rozwinięciem się objawowego zakażenia. Natomiast wystąpienie rumienia na skórze jest niewątpliwym wskazaniem do tego, żeby niezwłocznie rozpocząć antybiotykoterapię – mówi Jarosław Rutkiewicz.
Wybierając się w miejsca, w których możemy spotkać kleszcze warto zastosować preparaty chemiczne czy ziołowe, których zadaniem jest odstraszenie kleszczy. Ich działanie w głównej mierze opiera się o zapach, który działa drażniąco na kleszcze, a także inne kłopotliwe owady, takie jak chociażby komary. Preparatami tego typu warto „psikać” nie tylko skórę, ale również odzież wierzchnią, bo wówczas efekt będzie jeszcze lepszy. Warto także pamiętać o odpowiednim ubiorze. Najbezpieczniej założyć długie spodnie i bluzkę z długimi rękawami. Wskazane są również wysokie buty i nakrycie głowy. Kleszcz ma wtedy trudniejsze zadanie. Kolejną rzeczą są obowiązkowe po powrocie do domu oględziny całego ciała, a szczególnie ulubionych „miejsc” kleszczy. Należą do nich pachwiny, brzuch, miękkie miejsca w zgięciach rąk i nóg, uda, szyja, okolice bioder. Nawet kiedy mamy do czynienia z kleszczem zakażonym, a szybko się go pozbędziemy, to ryzyko zakażenia jest niewielkie.
Kleszcze groźne także dla zwierząt
O groźnych skutkach ugryzień nie można zapominać także w przypadku zwierząt. Warto zadbać o odstraszanie kleszczy za pomocą różnych sposobów. Są krople na skórę, tabletki czy wodoodporne obroże. – W ostatnich latach bardzo modne zrobiły się, a wręcz robią wielką furorę, tabletki, które są bezpieczne dla zwierząt. Działają nawet do trzech miesięcy. Mają jednak wadę, że nie mają działania odstraszającego. Kleszcz umiera dopiero, kiedy ma kontakt z płynem tkankowym – mówi Tomasz Klimczak.
Zwierzęta narażone są na szereg chorób, takich jak erlichioza, anaplazmoza, borelioza czy babeszjoza. – Na szczęście babeszjoza na naszym terenie występuje rzadko. Dosłownie przez 15 lat pracy w gabinecie mieliśmy może z dwa przypadki tej choroby. Główny problem z babeszjozą jest na północno-wschodniej Polsce. Natomiast u nas najczęściej się zdarza anaplazmoza albo erlichioza. To bakterie, które atakują czerwone krwinki, powodują anemię, małopłytkowość. Można to leczyć antybiotykami i nie są tak groźne jak babeszjoza. Natomiast borelioza u psów atakuje nerki czy stawy. Aczkolwiek wydaje mi się, że jednak mimo wszystko zwierzęta są, to moje subiektywne zdanie, bardziej odporne na boreliozę niż ludzie – mówi Tomasz Klimczak.
Żeby wykryć czy zwierzę złapało jedną z chorób dostępne są testy z krwi, które wykluczają między innymi erlisiozę, anaplazmozę czy boreliozę. – Także diagnostyka generalnie nie jest trudna, bardziej jest problem, żeby wpaść, że za wszystko odpowiadają kleszcze. Niestety choroby potrafią czasem dawać jakieś dziwne, nietypowe objawy.