Z dróg krajowych całej Małopolski usunięto wiele przejść dla pieszych. Ich pogrom nie ominął naszej części województwa. Skonsternowani ludzie nadal przechodzą po nieistniejących już zebrach, nierzadko narażając się na potrącenie. A Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad tłumaczy, że przejścia zostały zlikwidowane dla dobra… pieszych.
Niektórzy nie od razu zauważyli zniknięcie części zebr z dróg krajowych. Z przyzwyczajenia przechodzili przez jezdnie w tych samych miejscach, co zawsze, nie zwracając uwagi na brak białych pasów. I zresztą nadal to robią, nawet jeśli już spostrzegli zmianę. Najbliższe wciąż istniejące przejścia dla pieszych są z reguły zbyt daleko, by mogli ich używać, więc czyhają na chwile, gdy ruch kołowy nieco słabnie i wtedy przebiegają przez drogi. Nie jest to jednak łatwe.
– Robiliśmy własne pomiary natężenia ruchu i to bynajmniej nie w godzinach szczytu, a około dziewiętnastej. Liczyliśmy przejeżdżające drogą krajową samochody. W ciągu dziesięciu minut było ich dwieście trzydzieści! Czyli jeden samochód na niecałe trzy sekundy. Człowiek nie jest w stanie wejść w te nożyce, bo go zmiażdżą – mówi Leszek Fujak, mieszkający w Zembrzycach tuż przy granicy z Suchą Beskidzką. Jeszcze niedawno na drodze krajowej nr 28 nieopodal jego domu znajdowało się przejście dla pieszych, łączące przystanki po przeciwnych stronach jezdni. – Jak się okazało, zlikwidowano je, ponieważ korzystało z niego zbyt mało osób. A przecież nie można się kierować takimi kryteriami. Czyżby ważniejsze było zadowolenie kierowców niż życie pojedynczej istoty ludzkiej? – z goryczą pyta zembrzyczanin.
Na naszym terenie najwięcej przejść usunięto z dróg krajowych w powiecie wadowickim: po trzy w Andrychowie i Spytkowicach, a po jednym w Choczni, Lanckoronie, Mucharzu oraz Wadowicach. W oświęcimskim niewiele mniej: trzy w gminie Oświęcim, po dwa w Bulowicach i Przeciszowie, po jednym w Kętach i Zatorze. A wszystko po to, żeby piesi byli bezpieczniejsi… Jak wyjaśnia Iwona Mikrut, rzeczniczka prasowa krakowskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, dotychczas przejścia wyznaczane były głównie na wniosek samorządów. Miejsca, w których powstawały, musiały spełniać pewne warunki, ale nie były analizowane pod kątem natężenia ruchu pieszych.
– Między innymi z tego powodu nastąpiło „przeznakowanie” dróg, co doprowadziło do deprecjacji najważniejszych znaków drogowych, a tym samym do zmniejszenia czujności kierowców w miejscach niebezpiecznych. Również piesi, czując się na pasach bezpieczni, często nie zachowywali wzmożonej ostrożności. Było to przyczyną wielu wypadków, w tym śmiertelnych – tłumaczy Iwona Mikrut, przedstawiając statystyki dla całego województwa małopolskiego. Wynika z nich, że na drogach krajowych w jego granicach liczba wypadków sukcesywnie rośnie. W 2014 roku było ich 31, w kolejnym 36, a w minionym już 52.
– Analizując sytuację oraz wzorując się na doświadczeniach innych krajów europejskich, na przykład Holandii, Szwecji czy Niemiec, we współpracy z policją wypracowaliśmy jednolite zasady weryfikacji istniejących przejść dla pieszych. Doszliśmy do wniosku, że ograniczenie ich liczby do niezbędnego minimum i pozostawienie tylko tych, na których odbywa się intensywny ruch pieszych spowoduje zwiększenie postrzegania tych wyjątkowych – z punktu widzenia bezpieczeństwa – miejsc na drogach – kontynuuje rzeczniczka.
Zapadła decyzja o likwidacji wszystkich zebr, po których – wedle przeprowadzonych pomiarów – od 6.00 do 9.00 i od 14.00 do 17.00 przechodzi nie więcej niż 20 osób. Te, z których w tych samych godzinach korzysta 21-49 pieszych, mają szansę pozostać jako tak zwane przejścia sugerowane, bez oznakowania. Niezagrożone są wyłącznie takie, gdzie ruch jest większy. Iwona Mikrut uspokaja, iż wszędzie tam, gdzie zebry zostały zlikwidowane, pomiary można będzie ponowić, gdy w okolicy przybędzie budynków, a w związku z tym również pieszych…