Kierowcy MZK czują się urażeni po sesji Rady Miejskiej, kiedy z ust prezydenta miasta padło stwierdzenie, że kwota podwyżki podatku od nieruchomości to dokładnie tyle, ile pójdzie na wzrost płac właśnie dla kierowców z MZK. Włodarz miasta jest zdumiony takim stawianiem sprawy.
Jedno wypowiedziane publicznie zdanie Jarosława Klimaszewskiego sprawiło, że kierowcy MZK poczuli się – jak mówią – jakby dostali w twarz. Poszło o podwyżkę płac i podatku od nieruchomości. Po sesji Rady Miejskiej, na której prezydent Jarosław Klimaszewski mówiąc o konieczności podwyżki podatku od nieruchomości stwierdził, że uzyskana w ten sposób kwota jest dokładnie tą, którą trzeba przeznaczyć na wzrost płac w MZK, kierowcy poczuli się niemile dotknięci.„(…) Ręce nam opadły. Rozmawialiśmy na ten temat w naszym gronie i stwierdziliśmy jednoznacznie, że Pan Prezydent nas nie szanuje, a brak szacunku najwyższej z urzędu osoby w mieście może się tylko przerodzić w postępujący brak szacunku wszelkich innych osób. Jak można obarczać winą za podwyżkę, która nam się należy, nas kierowców i wmawiać, że jeśli dostaniecie te pieniądze to przez Was inni ucierpią na wyższych opłatach. Właśnie w taki sposób zostało to przedstawione w mediach i społeczeństwo odebrało to jednoznacznie, że kierowcy są winni zapowiadanym podwyżkom podatku. Jak można stwierdzić coś takiego? Od lat jesteśmy oszukiwani nie mając adekwatnego zarobku!(…)” – to fragment listu, jaki kierowcy MZK przesłali na ręce jednego z bielskich radnych prosząc o pomoc w wyjaśnieniu sprawy.
– Zupełnie nie rozumiem tego oburzenia, bo odniesiono się do jednego zdania wyrwanego z kontekstu – tłumaczy tymczasem Jarosław Klimaszewski. – Uzasadnione podwyżki dla pracowników MZK to tylko jeden z elementów zwiększonych wydatków miasta. Mieszkańcy chyba mnie już poznali i określenie, że kimkolwiek gardzę jest bezpodstawne i niesprawiedliwe. Mam szacunek do każdego pracującego człowieka, w tym ciężko pracujących dla bielszczan pracowników MZK.
Jednocześnie prezydent, jak twierdzi, zdziwiony jest, że kierowcy nie zwrócili się do niego osobiście, skoro poczuli się urażeni. – Nie potrzebuję w takich sprawach pośredników – twierdzi Jarosław Klimaszewski. – Jestem przecież dostępny dla każdego i nie unikam żadnych tematów. Kiedy negocjowaliśmy ustalone podwyżki znaleźli mnie bez problemu.
Kierowcy tymczasem tłumaczą, dlaczego wybrali taką formę protestu: – Nie chodziło nam o to, aby sprawę załatwić w zaciszu prezydenckiego gabinetu, skoro słowa pana Klimaszewskiego wypowiedziane na sesji powtórzyły później media. Prawda jest i taka, że to nie my, nieformalna grupa z MZK, powinna się upomnieć o wyjaśnienia, ale nasze związki zawodowe, które jednak najwidoczniej nie dostrzegły problemu.
Czy tłumaczenie Jarosława Klimaszewskiego kończy temat? – Jeśli ukażą się publicznie, to tak – deklarują nasi rozmówcy.
“nam się należy”….30 lat zmian a na państwowym wciąż tak samo…
Zrób sobie prawo jazdy ( nie będę podawał kosztów, sprawdzisz to w internecie) a potem zacznij jeździć z taką hołotą jak ty, to dopiero się dowiesz co to jest szacunek dla kierowców MZK. Pozdrawiam.
Widzę, że elita nowa się narodziła w naszym mieście. Czujecie się aż tak lepsi od pasażerów. No proszę jakie paniska….
Nie jesteśmy i nie chcemy być żadną kastą, zapraszam tylko do zakosztowania tego chleba. Jeszcze raz pozdrawiam.
No ale to prawda. Wszyscy pracownicy spółek miejskich są opłacani z podatków mieszkańców….
Nie ma się co obrażać!
Zamiast przepychać się z Prezydentem trzeba było dyrektora MZK na taczkach za bramę wywieźć.Nie ma na to stanowisko ludzi z miasta ???