NIK alarmuje, że przy obecnym tempie wymiana kopciuchów w Żywcu będzie trwała 14 lat. Szybciej uporają się z nimi Sucha Beskidzka i Oświęcim, gdzie także jest źle. Za dobry przykład może posłużyć Bielsko-Biała.
Kontrola NIK objęła 18 gmin w pięciu województwach, gdzie występuje największy problem z jakością powietrza. Wnioski są jednoznaczne – działania samorządów są nieskuteczne. Od lat głównym źródłem zatrucia powietrza jest tzw. niska emisja, czyli zanieczyszczenia pochodzące z domowych pieców i kotłowni na paliwa stałe, które nie spełniają norm, potocznie zwanych „kopciuchami”. Zanieczyszczenia te obejmują przede wszystkim niewidoczne dla oka pyły zawieszone, metale ciężkie, dioksyny oraz furany.
Szczególnie niebezpieczne i kontrolowane są dwa rodzaje zanieczyszczeń: pył zawieszony PM2,5, który ma zdolność łatwego wnikania do pęcherzyków płucnych, a stamtąd do układu krążenia, oraz benzopiren, czyli silnie rakotwórczy związek chemiczny powstający głównie w wyniku spalania paliw stałych w niskich temperaturach lub w starych kotłach. Zanieczyszczenie powietrza jest przyczyną tysięcy przedwczesnych zgonów rocznie, a także zaburzeń czynności płuc, obciążenia układu krążenia oraz zmian nowotworowych.
Zdaniem kontrolerów NIK działania na rzecz wdrożenia uchwał antysmogowych okazały się nieskuteczne w skontrolowanych gminach, które były niewystarczająco zaangażowane w proces ich realizacji. Wśród miast wytypowanych do kontroli w naszym regionie znalazły się Żywiec, Sucha Beskidzka i Oświęcim. Wybór nie był przypadkowy – gminy te charakteryzowały się w latach 2022–2023 największymi przekroczeniami wartości normatywnych stężeń rakotwórczych pyłów i benzopirenu. Od lat plasują się na czołowych, niechlubnych miejscach rankingów Polskiego Alarmu Smogowego.
Zdaniem kontrolerów lokalne działania okazały się niewystarczające wobec skali zanieczyszczenia generowanego przez „kopciuchy”. Jak dodaje NIK, bez pilnego oraz pełnego wdrożenia uchwał antysmogowych Polska nie spełni wymagań znowelizowanych dyrektyw Unii Europejskiej i wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia. Od ośmiu lat w Polsce obowiązują przepisy klasyfikujące kotły na klasy od trzeciej do piątej. Od lipca 2018 r. sprzedawane mogą być tylko kotły klasy piątej, które są najbardziej ekologiczne. Taki kocioł, spalając tonę opału, emituje nawet dziesięć razy mniej niebezpiecznego pyłu niż tzw. kopciuch, czyli kocioł pozaklasowy.
Zgodnie z prawem, kopciuchy powinny zniknąć z przydomowych kotłowni już trzy lata temu, a do końca 2027 r. zlikwidowane muszą zostać kotły trzeciej i czwartej klasy.
Tyle teoria, a jak wygląda praktyka? Najlepiej prezentuje się sytuacja Oświęcimia – tam do wymiany jest ponad 570 kotłów na paliwo stałe poniżej klasy piątej, w tym 239 kotłów pozaklasowych, a szacunkowy czas likwidacji kotłów przy obecnym tempie to dwa lata. W przypadku Suchej Beskidzkiej do likwidacji jest ponad 700 kotłów, w tym niespełna 400 pozaklasowych – czas likwidacji wszystkich to sześć lat. Najgorsza sytuacja jest w Żywcu, gdzie kotłów poniżej klasy piątej jest blisko 2200, w tym 1040 pozaklasowych. Do ich likwidacji dojdzie za… 14 lat.
Miastem, które niedawno było wysoko w rankingach smogu, a dziś na dobre wypadło z niechlubnej czołówki, jest Bielsko-Biała. Na początku poprzedniej kadencji „skok cywilizacyjny” w zakresie poprawy jakości powietrza zapowiadał wiceprezydent Adam Ruśniak odpowiedzialny za sprawy ochrony środowiska. W trakcie poprzedniej kadencji wymieniono ponad 6000 nieekologicznych pieców – to liczba ponad trzykrotnie większa niż działania z lat 2008–2018.
Jeszcze dekadę temu liczba dni z przekroczeniami norm, których w skali roku może być maksymalnie 35, była przekraczana już wiosną. – Teraz w skali całego roku dni z przekroczeniami norm jest kilkanaście. Jesteśmy otoczeni górami, zdarza się tak zwana przyducha i przekroczeń norm jakości nie da się uniknąć – mówi Piotr Sołtysek z Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej. Na poprawę jakości powietrza w mieście w ciągu ostatnich blisko 20 lat wydatkowano blisko 100 mln zł. Złożyło się na to kilka różnych działań, m.in. pozyskanie funduszy europejskich na instalacje odnawialnych źródeł energii w domach mieszkańców, wymiana kilku tysięcy pieców w zasobie komunalnym czy zwiększenie liczby dopłat do wymiany nieekologicznych pieców w domach.
Jeszcze w poprzedniej kadencji miasto dofinansowywało wymianę 450 przydomowych pieców rocznie. W tym roku takich dotacji udzielono tylko 50, ale przyczyną nie jest zmniejszenie budżetu. – Ostatni podpis pod dofinansowaniem złożyłem w piątek. Doszliśmy do takiego momentu, w którym nie mamy chętnych – tłumaczy Piotr Sołtysek. Czy to oznacza, że w mieście nie ma już nieekologicznych pieców? – Raczej chodzi o poczucie bezpieczeństwa. Mamy wojnę za wschodnią granicą. Są starsi ludzie, którzy chcą posiadać w domu to tak zwane niezależne źródło ciepła – tłumaczy urzędnik.
Jego zdaniem wielu mieszkańców oprócz kotła czy kominka ma w domu również inną instalację grzewczą – zasilaną prądem, jak pompa ciepła, do której energię dają panele fotowoltaiczne. Z zainstalowanego w domu kotła na co dzień nie korzystają albo robią to okazjonalnie.
Na wymianę oczekuje także około 1000 pieców w zasobie komunalnym. Ponad połowa z nich zostanie zastąpiona piecami gazowymi, a reszta budynków będzie podpięta do miejskiej sieci ciepłowniczej. Działania te rozłożone są w czasie, bo zasób komunalny to najczęściej stare kamienice, w których wymiana źródła ciepła wiąże się również z dodatkowymi remontami.
BARTŁOMIEJ KAWALEC




