W tym roku zaporze w Dolinie Wapienicy w Bielsku-Białej stuknie 85 lat. Miejsce to dobrze znają nie tylko bielszczanie. I nie ma się czemu dziwić. Dolina rzeki Wapienica oraz jej dwóch dopływów – potoku Barbara oraz Żydowskiego – to bardzo atrakcyjny pod względem przyrodniczym i rekreacyjnym zakątek Beskidów. Na dodatek położony w administracyjnych granicach miasta. Niebagatelnym krajobrazowym walorem tego miejsca jest właśnie zapora zatrzymująca wodę malowniczego, otoczonego górami sztucznego jeziora Wielka Łąka.
Zbiornik powstał na początku lat 30. ubiegłego wieku w wyniku spiętrzenia wód rzeki Wapienica. Pomysł, aby zbudować w tym miejscu tamę pojawił się już w 1911 roku. Jednak wcześniej (w latach 1893‑1894) Miejskie Wodociągi zbudowały w Dolinie Wapienicy pierwsze ujęcia wody dla mieszkańców Bielska. Jednak potrzeby szybko rozrastającej się aglomeracji rosły. Stąd projekt budowy dużego zbiornika – rezerwuaru wody pitnej. W tamtym czasie plany nie doczekały się jednak realizacji. Z pewnością na przeszkodzie stanęła pierwsza wojna światowa, a później zamiany i zawirowania wywołane odzyskaniem przez Polskę niepodległości.
Władze miasta do pomysłu powróciły dopiero pod koniec lat 20. Ówczesna Rada Miejska miasta Bielska podjęła decyzję o budowie tamy w 1929 roku. Zadanie to zlecono firmie Dycherhoff und Widman z Drezna. Prace prowadzone w trudnym górskim terenie trwały trzy lata. Zaporę oddano do użytku 26 czerwca 1932 i ochrzczono ją imieniem prezydenta RP Ignacego Mościckiego. Taką nazwę nosi do dzisiaj, bo choć wyszła z powszechnego użytku, nikt jej oficjalnie nie zmienił.
Liczącą 309 metrów długości i 22 metry wysokości zaporę wykonano z betonu. W owym czasie była to jedna z najnowocześniejszych tego typu konstrukcji hydrotechnicznych w Europie, a nawet na świecie. Koszty budowy były ogromne. Inwestycja pochłonęła 13 milionów ówczesnych złotych (równowartość 2,6 miliona dolarów) co w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze wynosi jakieś 130 milionów złotych. A warto pamiętać, że obiekt powstał w latach Wielkiego Kryzysu, co świadczy o tym, jak mocnym gospodarczo miastem było ówczesne Bielsko.
Przy zaporze powstała infrastruktura wodociągowa, a także drewniany budynek będący siedzibą strażnika. Później wykorzystywali go myśliwi, był także bazą organizacji ekologicznej. Obecnie – po gruntownym remoncie – mieści się w nim popularny wśród turystów i spacerowiczów bufet „Krzywa Chata”.
Już w czasach, gdy powstał zbiornik dolina była miejscem znanym ze swoich walorów turystycznych, odwiedzanym chętnie przez mieszkańców Bielska i nie tylko. Nazwana była Doliną Luizy od imienia Luizy Sułkowskiej, żony księcia bielskiego Jana Sułkowskiego. To właśnie ona „odkryła” i spopularyzowała na przełomie XVIII i XIX wieku ten beskidzki zakątek. Do dzisiaj w głębi doliny stoi charakterystyczny murowano-drewniany pałacyk myśliwski Sułkowskich, służący obecnie za leśniczówkę. Walory krajobrazowe doliny doceniono zwłaszcza w XIX i na początku XX wieku, kiedy to w okolicy zaczęły powstawać bogate wille oraz pensjonaty.
Sam zbiornik o powierzchni 24 hektarów, mogący pomieścić ponad milion metrów sześciennych – choć malowniczy i kuszący krystalicznie czystą wodą – nie był i nie jest udostępniony do celów rekreacyjnych. Niezmiennie służy jako rezerwuar wody pitnej, z którego czerpana jest ona na potrzeby mieszkańców Bielska-Białej. Dlatego jezioro otoczone jest płotem. Nie wolno się w nim kąpać, łowić ryb i pływać łodziami.
Wzniesiona 85 lat temu zapora została przebudowana pod koniec II wojny światowej, kiedy to podwyższono ją o metr. Dzięki temu pojemność zbiornika zwiększyła się o 100 tysięcy metrów sześciennych.
Na początku lat 90. ubiegłego wieku zapora została przejęta przez wodociągową spółkę Aqua, która przystąpiła do gruntownego remontu mocno już zużytej i będącej w nienajlepszym stanie technicznym konstrukcji. Prace te – prowadzone etapami – trwały wiele lat. Obecnie ta perełka budownictwa hydrotechnicznego prezentuje się doskonale, tak jak za swoich początków, a co najważniejsze jest znowu w pełni sprawna. Sama w sobie stała się atrakcją turystyczną. Wiele osób podąża w głąb doliny tylko po to, aby ją zobaczyć i sfotografować. Szkoda tylko, że nie można wejść na jej koronę.
Ciekawostką jest fakt, że w latach 90. ubiegłego stulecia pojawiał się – mocno wtedy forsowny – pomysł wybudowania poniżej istniejącej, drugiej zapory na rzece Wapienica. W tamtych czasach rezerwowano nawet grunt pod tę inwestycje, lecz obecnie sprawa ucichła.