Sala sesyjna Ratusza była w czwartkowy wieczór wypełniona po brzegi. Mieszkańcy mieli ogromne pretensje do urzędników.
Pretekstem do ich wygłoszenia była publiczna dyskusja nad studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Bielska-Białej. Takiej frekwencji chyba mało kto się spodziewał. Przed 17.00 w sali nie było już miejsc, pracownicy urzędu w pośpiechu szukali dodatkowych krzeseł, ale i tych nie starczyło – część bielszczan przysłuchiwała się dyskusji na stojąco.
A jej temperatura była gorąca. Wątpliwości mieszkańców wzbudziły przede wszystkim trzy tematy: po pierwsze obawy o rodzinne ogródki działkowe, które zostały oznaczone w studium jako zieleń parkowa, a nie zieleń działkowa. Różnica – pozornie niewielka – zdaniem mieszkańców może okazać się kluczowa i stać się pretekstem do likwidacji ogrodów.
Po drugie – kwestia połączenia ulicy Wyzwolenia i Grażyńskiego, co wiąże się między innymi z poszerzeniem spokojnej dziś ulicy Towarzystwa Szkoły Ludowej. Wreszcie po trzecie – budowa tzw. ulicy “Nowokatowickiej” w Komorowicach.
Argumenty urzędników Biura Rozwoju Miasta oraz zastępcy prezydenta miasta Przemysława Kamińskiego nie trafiły – delikatnie rzecz ujmując – do mieszkańców. Padło sporo gorzkich słów. – Zacznijcie nas traktować poważnie i weźcie się wreszcie do roboty – krzyczał jeden z uczestników spotkania.
Odnotujmy jeszcze, że dyskusji przysłuchiwał się tylko 1 (słownie jeden) radny – Janusz Buzek. Obecny był również poseł Jerzy Jachnik. O wszystkich omawianych sprawach szczegółowo napiszemy wkrótce w “Kronice Beskidzkiej”.
Podczas dyskusji publicznej Pan Kamiński jak zwykle pozwolił sobie na nonszalancję i zasugerował, że problemy w lokalnym planowaniu przestrzennym rodzą są w Sejmie. Czy Pan Redaktor Małysz próbował zapytać się Pana Kamińskiego co konkretnie miał na myśli? Ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym jest przecież z 2003 r., a Partia Pana Kamińskiego , tj. PO, kilkakrotnie ją zmieniała.
Myśle, że prawdziwym problemem dla Pana Kamińskiego jest rosnąca świadomość społeczna i oczekiwania lokalnej społeczności dotyczące rzeczywistej partycypacji społecznej w planowaniu przestrzennym, a nie proces legislacyjny w Sejmie.
“Wątpliwości mieszkańców wzbudziły przede wszystkim trzy tematy” – na więcej nie było czasu … po 3 godzinach obrzucania się epitetami część ludzi po prostu wyszła.