Gdy małżonkowie zobaczyli, że z ich warsztatu zostały tylko zgliszcza, łzy popłynęły strumieniami. Rozwijali go od ośmiu lat i tylko dzięki niemu zarabiali, by zapewnić godne życie trojgu swoich małych dzieci, a nagle zostali z niczym. Jednak ogromnym wsparciem w tych ciężkich dniach okazali się dla nich bliscy, sąsiedzi i zupełnie obcy ludzie.
Pożar wybuchł 13 czerwca około 20.45 przy ulicy Kochanowskiego w Wilamowicach. – Pożar budynku gospodarczo-mieszkalnego powstał w części, w której znajdował się włączony piec z podajnikiem na paliwo stałe. Przebywały tam cztery osoby, które ewakuowały się przed przybyciem zastępów straży pożarnej. Na parterze części gospodarczej znajdował się warsztat samochodowy – informuje Patrycja Pokrzywa, rzecznik komendanta miejskiego bielskiej Państwowej Straży Pożarnej.
Szczęście w nieszczęściu polega na tym, że nie spłonął dom przyległy do części gospodarczej. Strażacy uwijali się jak w ukropie, by nie dopuścić do przeniesienia się ognia. Jednak warsztat blacharsko-lakierniczy został zupełnie zrujnowany. Ogień zniszczył dach oraz konstrukcję dwóch ścian. Wszystko to trzeba było rozebrać. Spłonęło nie tylko całe wyposażenie warsztatu. Płomienie zniszczyły samochód należący do właścicieli, a także dwa samochody klientów. Jeden był ubezpieczony, ale drugi trzeba będzie klientom odkupić. Właściciele nieubezpieczonego warsztatu szacują, że straty mogą w sumie sięgnąć 150 tysięcy złotych.
Przyczynę pożaru ustali dopiero policyjny biegły. Właściciele przypuszczają, że jego źródło było na poddaszu i pożar powstał albo od pieca, albo od starej instalacji elektrycznej, w której – z powodu upału – mogło dojść do zwarcia.
Zniszczony warsztat to tragedia dla pięcioosobowej rodziny Byrskich, która w Czańcu mieszka w wynajmowanym domu – 30-letniej Sabiny, 32-letniego Grzegorza oraz ich dzieci – 3-letniej Weroniki, 5-letniego Oskara i 8-letniej Laury. Małżonkowie w jednej chwili stracili pracę i źródło utrzymania. A w warsztat inwestowali od lat, dając jeszcze zarobek dwóm pracownikom. – Warsztat i firma, budowane krok po kroku, cegła po cegle, od tylu lat, której Grzegorz poświęcał większość swego czasu i oszczędności, trzeba będzie zbudować niemal od podstaw – martwi się Żaneta Antoszewska, siostra Sabiny Byrskiej.
– Gdy zobaczyliśmy z mężem to, co zostało z naszego miejsca pracy, mogliśmy tylko płakać i lamentować. To straszne przeżycie. Cała rodzina to ciężko przechodzi, także dzieci, ale one na swój sposób. Bawią się, że płonie domek… – mówi pani Sabina. – Wszyscy zaczęli nas podnosić na duchu. Mówili, że jesteśmy młodzi i wszystko odbudujemy. I że nam pomogą. To, co potem zobaczyliśmy, było niesamowite. W piątek i sobotę pod warsztat przyjechało wielu ludzi – nasi bliscy, sąsiedzi i inni mieszkańcy Wilamowic. Nie zwracając uwagi na upał pomagali nam jak mogli. I jednocześnie pomogli nam uwierzyć, że naprawdę wszystko będzie dobrze. Proboszcz z Wilamowic ogłosił, że podczas mszy 7 lipca zostanie zorganizowana zbiórka na rzecz odbudowy. Jesteśmy bardzo wdzięczni wszystkim, którzy udzielili nam tak wielkiego wsparcia w tym trudnym czasie – mówi wzruszona mieszkanka Czańca.
Każdy, kto chce pomóc rodzinie w odbudowie jej warsztatu może to zrobić za pośrednictwem platformy „Zrzutka.pl”. Żaneta Antoszewska utworzyła tam zbiórkę pod hasłem „Pomoc dla rodziny siostry, która w pożarze straciła dorobek życia i źródło utrzymania” (kliknij TUTAJ). Celem jest zebranie stu tysięcy złotych.
Jak można prowadzić firmę i nie mieć ubezpieczenia na wypadek różnych dziwnych rzeczy masakra……
Przemadrzali, zawsze perfekcjni , znawcy – morze otwórzcie serca??? a te mądre myśl i sporzytkujcie na swoim podwórku? Nigdy nie popelniacie błędów?
(pomijając ortografię)… Te komentarze, to dobre rady. Tak, ta rodzina już ich nie potrzebuje bo do końca życia ci ludzie oraz ich dzieci zawsze już będą mieli ubezpieczenie, bo nauczyli się na własnym błędzie (przynajmniej mam taką nadzieję). Ale jeżeli spośród 100 zaglądających tu przedsiębiorców jeden zauważy, że warto się ubezpieczyć i dzięki temu uniknie w przyszłości tragedii to te komentarze spełnią swoją rolę. Natomiast to że Pan, Panie Józefie, jak również Pani Małgosia czy Głupi Krzyś, rady płynące z dobroci serca odbieracie negatywnie, to świadczy tylko i wyłącznie o Was
A ja wiem, że część pieniążków już dotarła do poszkodowanych:) i że zaangażowało się mnóstwo ludzi dobrej woli , odbudowa idzie pełną parą!!! Może pobierają się po tej tragedii! MAM NADZIEJE ZE NIE CZYTAJA TYCH USZCZYPLIWYCH niby to MADRYCH SLOW!!!! (Zapewne nie mają na to czasu:) )
Ludzie! Nie wiemy czemu tak się stało, (moze nie mogli z jakiegos powodu) ale już nie odwrócimy sytuacji i cierpkie komentarze, mogą ranić i tak już pogrążona rodzine. Dawac nam trzeba nadzieje i pocieszac. Kazdy madry, gdy jego to nie dotyczy. Hasla typu- czemu nie zrobiłeś tego , czy tamtego już niczego nie wyniosą. Przemysły dwa razy nim wydamy opinie!!!
Jak zwykle znajdą się chętni do zrobienia przy okazji kasy dla siebie – tak to już jest
Z pewnością jest to tragedia dla właścicieli … mam nadzieje ze szybko się pozbierają i staną na nogi …na szczęście są na tym świecie jeszcze dobrzy ludzie i pomagają bezinteresownie .ALE jak można prowadzić działalność i jej nie ubezpieczyć ? Jest to dla mnie nie pojęte … teraz jest płacz nad rozlanym mlekiem .Szkoda było płacić pare tyś rocznie i spać spokojnie w razie wystąpienia właśnie takich zdarzeń …? Niektórzy piszą ze trzeba spełniać wymogi itp itd … tak to z pewnością prawda , lecz gdy nie możesz ich spełnić to nic nie otwieraj bo późnej może zdarzyć się właśnie… Czytaj więcej »
nie da się ubezpieczyć lakierni, gdzie prawie cała wykonana jest z drewna i płyt osb, tego nikt nie ubezpieczy
Ciekawe dlaczego nikt nie chce tego ubezpieczyć???? …. Jeśli działa się na krawędzi lub z pominięciem przepisów to trzeba się liczyć z upadkiem. To brutalne ale tak niestety jest.
Dokładnie to samo pomyślałam. Skoro warsztat nie spelnial wymogów to znaczy, że narazali świadomie bezpieczeństwo wlasne oraz pracowników.
Koszt ubezpieczenia do 250 tysięcy to około 2500 zł na rok. Ten przypadek jest dobra przestrogą dla innych majsterkowiczów którzy prowadzą swoje firemki bez ubezpieczenia. To są po prostu pozorne oszczędności… Nie wspominając o tym że ubezpieczenie domu to około 380 złotych na rok.
Tak to właśnie jest niestety.
Biznes się kręcił to żal było kilka stówek wydać na ubezpieczenie warsztatu. Nie rozumiem takich ludzi. Mają taki warsztat, jedyne źródło dochodu i tak ciężko ubezpieczyć? I teraz nie było by żadnej zrzuty tylko dostali by kasę z ubezpieczenia. Współczuję tej rodzinie, ale może to da do myślenia na przyszłość Im i innym ludziom którzy nie myślą o czymś takim jak ubezpieczenie.
Firmy ubezpieczeniowe biorą kasę potem szukają furtki żeby nie zapłacić itd, dobro powraca i macie na to już dowód. Pozdrawiam
pewno że biorą, ale żeby coś otrzymać trzeba spełniać minimalne wymagania. nie budować lakierni z płyt osb, słyszałem nawet o takich co komin obudowują płytami osb, potem jakimś plastikiem ! generalnie im współczuje, bo nikt by nie chciał żeby go to spotkało…
z jednej strony ma pan racje,ale z drugiej,czy pan wie jakie są wymogi,aby uzyskać ubezpieczenie…niestety nie każdego zaraz stac na takie luxusy…
No nie przesadzajmy. Moja firma ma trzy lata i nie wyobrażam sobie zeby byla niebezpieczna. Kwoty naprawdę nie są dramatyczne. Nie wszystko się dostaje za niektóre rzeczy się płaci.
Wymogi do ubezpieczenia nie biorą się znikąd. Nikt o zdrowych zmysłach nie ubezpieczy zapałki przed ogniem. Ubezpieczy wtedy, gdy poziom ryzyka jest niewielki. Trzeba takiego ubezpieczyciela pytać, co muszę spełnić by móc ubezpieczyć swój warsztat. A potem przekalkulować koszta tego. Wystąpić o dotacje unijne, państwowe, z PUP jeżeli robimy to już na starcie. Możliwości skąd pozyskać dotacje, dofinansowanie, bezzwrotną pożyczkę jest obecnie cała masa. A w przypadku przepisów ppoż tych możliwości jest wręcz jeszcze więcej. W ostateczności bank i kredyt – przemęczyć się ze spłatą, ale żyć bez obciążenia psychicznego. A jak spłacimy to momentalnie dostajemy zastrzyk gotówki co miesiąc.… Czytaj więcej »