Niedawno w Książnicy Cieszyńskiej zebrani mogli wysłuchać wykładu prof. Izabeli Trzcińskiej z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie na temat Agnieszki Pilchowej (1888-1944), zwanej „jasnowidzącą z Wisły”. Ta ostatnia jest postacią nieco już zapomnianą, a jednak ciekawą i wartą przypomnienia.
Na co dzień dr hab. Izabela Trzcińska prowadzi badania w zakresie religioznawstwa, historii idei, antropologii kultury, natomiast obecnie kieruje projektem pt. „Programy alternatywnej duchowości na Śląsku Cieszyńskim od końca XIX w. do lat 70. XX wieku” realizowanym przez naukowców z polskich i czeskich ośrodków akademickich. Bohaterką jej prezentacji była niekwestionowana liderka środowiska alternatywnej duchowości okresu międzywojnia, której nazwisko rozpoznawano daleko poza Śląskiem Cieszyńskim. Agnieszka Pilchowa to nie tylko autorka wielu rozchwytywanych książek, ale również kobieta niesłychanie frapująca, ciekawa, ale zarazem kontrowersyjna i przede wszystkim tragiczna. Dr hab. Izabela Trzcińska dowodziła zaś, iż starając się przez całe życie wychodzić poza utarte schematy, wymykała się ona jednoznacznym opisom i ocenom.
Pochodzenie z pogranicza
Życiorys Pilchowej, jasnowidzki, bioenergoterapeutki i zielarki przybliżyła kilka lat temu Halina Morawiec na stronie społecznościowej Książnicy Cieszyńskiej.
Agnieszka Pilch, używająca pseudonimu Agni P. (1888-1944), urodziła się w Polskiej Ostrawie, czyli dzielnicy, która obecnie jest integralną częścią Ostrawy, w polskiej rodzinie Wysockich. Był to dom, w którym mówiono językiem czeskim i również do czeskiej szkoły uczęszczała nasza bohaterka.
W dzieciństwie, na skutek wstrząsu, zapadła w dwudniową śpiączkę. To wydarzenie wywarło na niej ogromne wrażenie. Zapamiętała dokładnie, co działo się z nią w tym czasie i od tamtego momentu doznawała w swoim życiu paranormalnych doświadczeń. Często popadała w tzw. odmienne stany świadomości, uniemożliwiające nawiązanie z nią kontaktu. Narażała się tym samym na odrzucenie przez rodzeństwo i rówieśników, którzy uważali ją, jak sama wspominała, za głupią. Posiadała dar jasnowidzenia, specjalizowała się w ziołolecznictwie i bioenergoterapii. Słynęła z tak zwanej prekognicji, czyli wiedziała, co wydarzy się w przyszłości, chociaż nie zajmowała się wróżbiarstwem.
Agni P. miała duże przekonanie do swoich zdolności od wczesnych lat, wyjaśniając w pamiętniku, wydanym w 1930 roku w Wiśle przez wydawnictwo „Hejnał”: „Ze zdolnościami jasnowidzenia, jakie posiadam, przyszłam już na ten świat. Aby widzieć, nie potrzebuję wpadać bynajmniej w trans, czy sen magnetyczny, nie potrzebuję się posługiwać żadnemi środkami pomocniczemi, jak kulą kryształową, zwierciadłem lub t. p. Nie zamykając nawet oczu fizycznych, zachowując świadomość ziemską, mogę często równocześnie patrzeć wzrokiem ducha, rozmawiać z duchami i t. d.”.
Agnieszka Pilch słynęła przede wszystkim z pomagania ludziom. Według zachowanych świadectw leczyła fizyczne choroby, ale potrafiła także pomóc osobom dotkniętym problemami psychicznymi. Nie mając wykształcenia medycznego stawiała właściwą diagnozę i skutecznie podobno leczyła choroby, uznane przez lekarzy za nieuleczalne. Co istotne, za taką pomoc nie brała żadnej opłaty.
„Było mi bardzo przykro, kiedy za porady chciano mi płacić. Wiedziałam, że przez 3 miesiące nic nie mam brać, a po trzech miesiącach mam tem, co otrzymam, dzielić się z innymi, o ile możności nie odkładając z dnia na dzień rozdania tego, co otrzymam w darze” – wspominała na kartach przywołanego wyżej pamiętnika.
Nie tylko Ochorowicz
Gdy miała 31 lat, w Pradze poddano ją specjalistycznym badaniom, które potwierdziły jej nadprzyrodzone zdolności medyczne. Proponowano jej stały pobyt w Czechosłowacji i willę na Hradczanach, jednak zielarka odmówiła. Zamiast nad Wełtawę, przeniosła się z dwójką dzieci z pierwszego małżeństwa do Wisły, gdzie ponownie wyszła za mąż. Jej wybrankiem był miejscowy nauczyciel i redaktor Jan Pilch (1887-1975). Mieszkali w willi Sfinks i wspólnie stworzyli ośrodek spirytystyczny. Założyli też wydawnictwo „Hejnał”, publikujące miesięcznik pod tym samym tytułem. Agnieszka Pilchowa była stałą autorką artykułów w tym wydawnictwie. Wisła przyciągnęła więc, choć nie w tym samym dokładnie czasie, oprócz Juliana Ochorowicza, jeszcze inną postać, związaną z parapsychologią.
Leczyła marszałka
W latach 30. ubiegłego wieku stykała się ze znanymi postaciami ówczesnego życia, biorąc na przykład udział w audycjach radiowych, prowadzonych przez Zofię Kossak. Jak pisze Halina Morawiec, Pilchowa na odległość wyleczyła syna pisarki, Witolda, cierpiącego na choroby skórne. Do jej pacjentów należał podobno też marszałek Józef Piłsudski.
Te właśnie lata 30., jak wiemy z historii, zakończyły się tragedią II wojny światowej. Naznaczyła ona również losy Agnieszki Pilchowej. W listopadzie 1943 r. wraz z mężem została aresztowana i wywieziona do obozu w Auschwitz, a później do Ravensbrück. W tym ostatnim została rozstrzelana 4 stycznia 1945 r. w jednej z ostatnich w tym obozie egzekucji.
Agni P. jest autorką nie tylko periodyków, ale też między innymi powieści: „Umarli mówią” oraz „Zmora”.
Wizjonerka
Agnieszce Pilch przypisywana jest tak zwana „Przepowiednia z Tęgoborzy”, która ukazała się w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym” z 1939 r., a dotyczyła ona przyszłości Polski. Spisała ją w formie wiersza pisarka Maria Szpyrkówna (1893-1977), prywatnie przyjaciółka jasnowidzki z Wisły. Przewidziała wybuch II wojny światowej, wybór Polaka na papieża czy też upadek komunizmu w Polsce. Nie jest oczywiście w pełni udowodnione jej autorstwo, jednak wiele na nie wskazuje. To nie koniec ciekawych i nie zawsze wesołych jej zapowiedzi. Już w latach trzydziestych ubiegłego wieku wspominała o zjawisku przypominającym wybuch bomby atomowej:
„Nie rozumiem, co to jest? Coś okropnego… Jakiś straszliwy grzyb zrodzony z chmur oślepiających rośnie pod niebo. Gdzie to jest? Co to jest?” – pytała przerażona.
W swoich wizjach widziała też obozy koncentracyjne:
„To wszystko jest okropne. Palą ludzi w piecach. Całe pociągi. Tysiące. Dymy zakrywają niebo. Pędzą ich tysiącami przez śniegi, lasy, za druty obozów. Strzelają. Doły pełne trupów” – pisała w pamiętniku.
Niestety temat trupów i obozów koncentracyjnych, w jej przypadku zmaterializował się w najgorszy z możliwych sposobów, dotycząc osobiście jej i tragicznego końca jej życia.