Wydarzenia Bielsko-Biała

Wkurzony wynalazca

Zbigniew Janoszek z Bielska-Białej został uhonorowany medalami – srebrnym i złotym – na targach wynalazczości w Paryżu  Kim jest człowiek, który komentuje swój sukces tak: – Cały czas nad czymś pracuję. Nie lubię patrzeć w sufit.

Targi – Concours de Lépine International Paris 2017 – odbywały się między 27 kwietnia a 8 maja. Srebrny krążek przyznano bielszczaninowi za czarną skrzynkę „opatuloną” pływakami, która w chwili katastrofy jest katapultowana z samolotu i już w tym momencie wysyła sygnał zawierający współrzędne miejsca kraksy. Brązowym medalem nagrodzono go za nową konstrukcję „opony”, której nie można przebić ani przestrzelić. Opiera się ona na wielu komorach wypełnionych odpowiednim gazem. W chwili uszkodzenia jednej lub kilku z nich, wszystkie inne komory pozostają nienaruszone, umożliwiając dalszą jazdę. 

Zbigniew Janoszek jest absolwentem bielskiego Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Asnyka. Tam spotkał swojego pierwszego mentora. – Był to profesor Zdzisław Mroczko, matematyk i wychowawca mojej klasy – wyjaśnia. Potem przyszły studia na Wydziale Mechanicznym w bielskiej filii Politechniki Łódzkiej. Na drugim roku wybrał specjalizację Maszyny i Urządzenia Włókiennicze. Tam pojawiła się kolejna ważna dla niego postać. – Był to profesor doktor habilitowany inżynier Marek Trombski, późniejszy rektor Akademii Techniczno-Humanistycznej. To nauczyciel, który sprawił, że polubiłem wytrzymałość materiałów, mechanikę i opracowywanie konstrukcji różnych urządzeń – mówi. Zbigniew Janoszek studia skończył jako magister inżynier. Pierwszą pracę rozpoczął w Bielskiej Fabryce Maszyn Włókienniczych Befama.

Niedługo potem – po czterech miesiącach – przeszedł do Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Befamatex, gdzie spotkał kolejnego ważnego dla siebie człowieka, magistra inżyniera Piotra Kulawika. – Razem, od zera, stworzyliśmy maszynę o nazwie skręcarka obrączkowa: od rysunku, poprzez model doświadczalny, praprototyp i prototyp – wspomina. Wspólnie pracowali także nad zmianą konstrukcji brytyjskiego krosna Axminster. – Technologia przewidywała, że odpad przędzy wełnianej – czyli runa – będzie wynosił dwadzieścia procent. Po naszej innowacji z tych dwudziestu procent udało się zaoszczędzić osiemdziesiąt procent, czyli z dwudziestu zostało cztery procent odpadu. Przy zachowaniu takiej samej jakości i wydajności! – opowiada. Po niedługim czasie młody konstruktor zamienił Befamatex przechodząc do Centralnego Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Przemysłu Wełnianego, gdzie objął posadę szefa biura konstrukcyjnego. Pracując zarówno w OBR Befamatex jak i w COBRPW, dorobił się łącznie 25 patentów i wzorów użytkowych. Następnym miejscem jego pracy była spółka polonijna Damari, a w 1988 roku przeszedł na własną działalność, którą prowadzi do dzisiaj.

Obecnie ma zgłoszone do Urzędu Patentowego kolejne trzy pomysły. Jednym z nich jest nagrodzona „opona”, drugim medalowa czarna skrzynka, a trzecim również… czarna skrzynka, jednak trochę inna, niż zaprezentowana w Paryżu.

– Po raz pierwszy na pomysł innego sposobu odszukiwania samolotów po wypadkach na morzu wpadłem dwa lata temu. Chodzi o skrzynkę z zainstalowanymi membranami, które po wysłaniu sygnału ze statku poszukiwawczego wpadają w rezonans, mówiąc tym samym: „tutaj jestem” – przybliża. Dodaje, że jako wynalazca zajmuje się rzeczami, które wychodzą poza jego branżę, jaką jest konstrukcja maszyn. Dlatego korzysta z wiedzy ekspertów, konsultując z nimi swoje pomysły. – W przypadku skrzynek pozostawałem w kontakcie z wybitnymi specjalistami – doktorem habilitowanym inżynierem Maciejem Laskiem, magistrem inżynierem Piotrem Lipcem i magistrem inżynierem Edwardem Łojkiem – podkreśla. Kiedy wieść o pierwszej skrzynce się rozeszła, wynalazca został zaproszony do Paryża na konferencję z udziałem ekspertów od czarnych skrzynek oraz do Islandii – na podobną imprezę poświęconą wypadkom lotniczym. Ostateczne jednak zaproszenia odwołano. Skończyło się tylko na prezentacji urządzenia, bez obecności samego wynalazcy.

Zbigniew Janoszek ma na ten temat swoją teorię. Tłumaczy, że firmom poszukującym czarnych skrzynek płaci się – między innymi – za czas poświęcony na ich poszukiwanie. Z tego powodu nie jest im na rękę znalezienie sposobu na szybkie odszukiwanie wraków. A wymyślone przez niego urządzenie znacznie skróciłoby ten czas…

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Po całej tej historii – jak sam mówi – odrobinę się wkurzył i wymyślił katapultowaną i pływającą czarną skrzynkę, docenioną we Francji. Powodów do wkurzania ma zresztą trochę więcej. Wynalazczość wiąże się z niemałymi kosztami (opłaty za zgłaszanie pomysłów do Urzędu, przedłużanie zgłoszeń, udział w targach). Zbigniew Janoszek próbował zdobyć finansowe wsparcie, składając osobistą wizytę w Ministerstwie Rozwoju oraz próbując „ugrać” coś – między innymi – z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości oraz Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Wszystkie próby spaliły na panewce, mimo że obecny rząd – jak twierdzi wynalazca – deklaruje cały czas pomoc dla innowatorów. Kiedy jednak przyszło co do czego okazało się, że przepisy nie przewidują wsparcia dla wynalazków zgłaszanych przez osoby fizyczne (tak jak Zbigniew Janoszek), a jedynie przez firmy. – Przecież ważne jest meritum wynalazku, a nie to kto je zgłasza – denerwuje się.

Wynalazca podkreśla, że nie jest przysłowiową Zosią samosią. Bardzo duży – i pozytywny – wpływ na jego wynalazczość, pracę i niego samego wywarli inni ludzie, z którymi dane było mu się zetknąć. Byli to wymienieni wcześniej Zdzisław Mroczko, Piotr Kulawik, Marek Trombski oraz trzej eksperci z komisji badającej katastrofę smoleńską. Wynalazca wymienia jeszcze nieżyjącego już inżyniera Władysława Słowiaka oraz magistra inżyniera Andrzeja Rygla. Tego pierwszego spotkał we firmie Befamatex. – Siedzieliśmy w jednym biurze. Skonstruował pierwszą bezwrzecionową przędzarkę w Polsce. Z kolei Andrzej Rygiel jest rzecznikiem patentowym, za pośrednictwem którego bielszczanin zgłasza swoje pomysły do Urzędu Patentowego. – Doradza mi przy tym od strony merytoryczno-formalnej. Bez niego nie miałbym pojęcia, jak ważny jest przy zgłoszeniu – na przykład – właściwy tytuł wynalazku – podkreśla.

Bielszczanin ma nadzieję, że medale spowodują, iż znaczące firmy z branży oponiarskiej i lotniczej zainteresują się kupnem jego pomysłów. – Gdyby tak się stało – i gdyby udało się je sprzedać za wystarczająco duże pieniądze – chciałbym stworzyć w Bielsku-Białej największe w Europie laboratorium akustyki do zastosowań cywilnych i militarnych – zdradza. Dodaje też, że właśnie pracuje nad dwoma kolejnymi pomysłami związanymi z tą tematyką. Szczegółów na razie zdradzać nie chce…

google_news