Elvira trafiła do Bielska-Białej blisko sześć lat temu wprost ze swojego rodzinnego Krzywego Rogu w Ukrainie, tego samego, w którym urodził się obecny prezydent tego państwa. Do głowy jej nie przyszło wówczas, że za parę lat będzie musiała zawiesić studia z powodu wojny. Ale są przecież sprawy ważne i te najważniejsze.
– Zawsze byłam marzycielką – przyznaje Elvira Osadcha. – Chciałam poznawać ludzi, podróżować po świecie, zwiedzać ciekawe miejsca. Chyba dlatego uznałam wtedy, że pojadę do Polski. Dużo o niej słyszałam, ale nigdy nie byłam w waszym kraju. Chciałam więc na własne oczy zobaczyć, jak tu jest.
Bielsko-Biała było pierwszym przystankiem w drodze z Ukrainy do Polski. I okazało się, że – jak do tej pory – jedynym.
– Spodobało mi się to miasto, ludzie, zwyczaje, architektura – wylicza Elvira. – W którymś momencie stało się dla mnie jasne, że chcę się z tym miejscem związać na dłużej.
Była więc praca, mieszkanie, znajomi, w końcu rozpoczęcie studiów. Zwykła codzienność. Aż do 24 lutego tego roku.
Liczy się tylko jedno
– Dzisiaj liczy się tylko jedno – mówi Elvira Osadcha. – Każda możliwa forma pomocy naszym rodakom. Tym, którzy zostali w Ukrainie i tym, którzy walczą tam z rosyjskim najeźdźcą.
I Elvira, z chwilą wybuchu wojny, tak właśnie zrobiła. Na początek zawiesiła studia w Wyższej Szkole Administracji w Bielsku-Białej na kierunku zarządzania. Najpierw była przekonana, że będzie je musiała po prostu przerwać. Ale była na to zdecydowana. Trudno byłoby pogodzić naukę w końcowej fazie i ogrom organizacyjnych spraw, którymi zamierzała się zająć.
– Na szczęście uczelnia poszła mi na rękę – mówi. – I przesunięto w czasie wszystkie terminy. To dla mnie wielka pomoc i dziękuję za to.
Muszą być widoczni
Był więc już czas na to, co było dla niej najważniejsze – pomoc rodakom. Stało się tak, że w efekcie to właśnie Elvira, razem ze swoim przyjacielem Olegiem Niebesnym stała się główną organizatorką pierwszego w Bielsku-Białej wiecu sprzeciwu wobec wojny, zorganizowanego wyłącznie przez Ukraińców. Jak mówi, nie było łatwo, bo była i trema i strach o to, jak przyjmą to sami bielszczanie. Dzisiaj Elvira jest już spokojniejsza pod tym względem.
– Polacy nas rozumieją, prócz tego, że w pomoc nam włożyli chyba całe swoje serca – przekonuje Ukrainka. – Mogę tylko dziękować i cieszyć się, że tak właśnie się dzieje. My po prostu musimy być widoczni, nasz sprzeciw, nasze wezwania o pomoc dla naszych walczących rodaków. To dla nas ważne. Na szczęście wszędzie spotykamy się tutaj ze zrozumieniem.
Rodzina najważniejsza
Wiece i marsze to jedno. Elvira i Oleg chcieliby zorganizować razem ze swoimi przyjaciółmi Ukraińcami i Polakami być może jakiś koncert, może piknik, z których to imprez cały dochód można by przeznaczyć na pomoc Ukrainie. Ale to dopiero plany i najwcześniej ruszą po świętach. Teraz Elvira zajęta jest sprawami związanymi z pomocą swojej rodzinie.
– Udało się nam właśnie ściągnąć do Bielska-Białej żonę mojego brata z dziećmi – tłumaczy. – On sam jest lekarzem, musiał więc zostać. Tak samo jak moja mama. Ona nie chce nigdzie wyjeżdżać. Martwię się o nich bardzo, bo chociaż do tej pory w moim mieście było raczej spokojnie, to przecież może się to w każdej chwili zmienić ( Krzywy Róg leży w środkowej części Ukrainy, to siódme pod względem liczby ludności ukraińskie miasto, które Rosjanie zdążyli już w części zbombardować. Na początku tego roku liczyło blisko 700 tys. mieszkańców. Krzywy Róg, to również rodzinne miasto rezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego – przyp. autora).
Elvira, jak chyba każdy dzisiaj Ukrainiec, wierzy w zwycięstwo swojego kraju. Mówi, że kiedy skończy się wojna, wróci do swoich marzeń.
– Tak będzie – przekonuje. – Chociaż teraz wydaje się to tak odległe.
Mordy w kubeł niedorozwinięte naziole!!
Kompletnie nas to nie interesuje. Proszę udać się do niepraworządnych sponsorów putina – republiki federalnej niemiec! Nikt w Polsce nie będzie was utrzymywał, wojna się kończy i dostajecie deporcik.
Zgadza się – odbudowywać kraj tak jak nasze dziadki i ojcowie odbudowywali.
Jest jeszcze parę krajów co by nadawały się do odbudowania jak nasi dziadkowie odbudowywali. Ale najpierw trzeba zniszczyć ku satysfakcji?
Skąd tyle nienawiści?