Gdy składał się do strzału, można było w ciemno obstawiać, że za chwilę arbiter długim gwizdkiem obwieści zdobycie gola i wskaże na środek boiska. Bo Józef Jarosz sporadycznie chybiał!
Trudno obecnie precyzyjnie ustalić, kto nazwał napastnika kleczańskiej Iskry – Bestem.
– W tamtym czasie bożyszczem piłkarskich kibiców w całej Europie był George Best, zawodnik Manchesteru United – wspomina wadowiczanin Grzegorz Żak, niegdyś piłkarz Iskry. – Podobnie jak legendarny Irlandczyk, Józek Jarosz słynął z bardzo silnego i niezwykle celnego strzału. I był przy tym wyjątkowo szybki. Pseudonim „Best” było nawiązaniem do umiejętności gwiazdy angielskiego futbolu – wyjaśnia były defensor Iskry.
Przyjaciel Jarosza z boiska – Bronisław Oleksy z Kleczy Górnej – wspomina, że „Best” wyróżniał się umiejętnościami już jako nastolatek.
– Poznaliśmy się na łące niedaleko stacji kolejowej w Kleczy Górnej, gdzie pasąc krowy często graliśmy w piłkę. Józek mieszkał w Barwałdzie pod tzw. Kamionką. To niezbyt daleko, toteż często pojawiał się na kleczańskiej łące. Niekiedy przychodził z koleżanką, niestety, nie pamiętam jej imienia ani nazwiska. W tamtych czasach dziewczyna umiejąca kopnąć piłę była ewenementem, a ona była w tym bardzo dobra. Niestety krótko z nami grała, natomiast Józek związał się z Kleczą na wiele lat. Był bardzo szybki, świetnie dryblował, co tu mówić – znacznie przewyższał nas umiejętnościami. Byłem w tym czasie początkującym zawodnikiem Iskry. Zasugerowałem mu – przyjdź do nas.
Pojawił się na treningu i natychmiast wpadł w oko naszym działaczom. Józef Świerkosz i Witold Sajdak zaproponowali nastolatkowi grę w klubie i tak Józek Jarosz na długie lata został piłkarzem Iskry – wyjaśnia Oleksy.
Mieszkający obecnie w Choczni wieloletni stoper Iskry Jan Obtułowicz podkreśla szybkość Jarosza.
– Posyłało się futbolówkę ponad głowami obrońców rywali, a wówczas pierwszy do piłki dopadał Józek. A gdy znalazł się przed polem karnym, bramkarz był w poważnych opałach – podkreśla Obtułowicz.
Pod koniec lat 60. Iskra grała w najniższych klasach rozgrywkowych. W wymarzonym awansie do A-klasy w 1967 roku znaczący udział miał Best, strzelający „jak na zawołanie” często po kilka goli w jednym meczu. Nic też dziwnego, że bramkostrzelnym napastnikiem interesowali się działacze klubów dysponujący bogatymi sponsorami, między innymi andrychowskiego Beskidu, kalwaryjskiej Kalwarianki czy jaworznickiej Victorii.
– Ale Józek pozostał wierny drużynie z którą związał się będąc nastolatkiem. Jego tajemnicą pozostało dlaczego nigdy nie skorzystał zapewne z atrakcyjnych ofert. Jestem natomiast pewny, że gdyby mieszkał w dużym mieście, reprezentowałby znaną drużynę i często gościłby na okładkach licznie niegdyś wydawanych sportowych gazet – twierdzi Żak.
Józef Jarosz zmarł 8 kwietnia w Wadowicach w wieku 78 lat. W historii nie tylko Kleczy ale całego regionu zapisał się jako jeden z najbardziej bramkostrzelnych napastników końca lat 60. i w lat 70. W setkach meczów zdobył dla zespołu niemożliwą obecnie do policzenia liczbę goli. Słynął z bardzo silnego, niezwykle celnego strzału oraz szybkości na murawie. Był wzorem nie tylko technicznie sprawnego piłkarza, ale także sportowca przestrzegającego zasad fair-play, czego przykład dawał również w życiu codziennym.




