Historyczne postacie piłki nożnej (i nie tylko) spotkały się w okazałych i gościnnych progach bielskiego Rekordu. Podjął ich prezes klubu z Cygańskiego Lasu Janusz Szymura.
Do Bielska-Białej zjechali przyjaciele bielskiego sportu z odległych stron – Białegostoku, Bukowiny Tatrzańskiej, Sosnowca, Wisły i Karwiny, ale większość gości stanowili starzy (i młodsi) dobrzy znajomi z bielskich i podbeskidzkich boisk. Był wśród nich między innymi wybitny trener Antoni Piechniczek. Spotkanie było okazją do wielu wspomnień, a na koniec nie mogło zabraknąć wspólnych zdjęć, oczywiście również na zielonej murawie.
Dla dziennikarzy Wydawnictwa Prasy Beskidzkiej sport był i pozostaje bardzo ważnym tematem. Wydarzeniom na zielonej murawie, ale też siatkarskich parkietach czy lekkoatletycznych bieżniach poświęcamy mnóstwo miejsca na naszych łamach i to się na pewno nie zmieni. Właściciel Wydawnictwa Prasa Beskidzka Dariusz Moskała, kiedyś jako członek Zarządu Miasta odpowiadał m.in. za sport. – Pamiętam, jak przed laty przyszedł do mnie Janusz Szymura. Janusz przyszedł w sprawie hali, natomiast ja przekonywałem go także do boiska. Kiedy pojawił się pomysł, żeby mu wydzierżawić ten teren na 30 lat, wszyscy poza mną byli przeciwni. Chwała Januszowi za to, iż pokazał, że można. Stworzył znakomite drużyny i zbudował wspaniałe obiekty, które dzisiaj służą sportowcom i kibicom. Zrobił coś z niczego, wyciągnął dzieci sprzed bloków i zachęcił do uprawiania sportu – mówi były członek Zarządu Miastu.
I zestawia tę inwestycję ze Stadionem Miejskim. – Mieliśmy piękny teren w centrum, na którym można było stworzyć coś z korzyścią dla mieszkańców, a powstał ogromny stadion za prawie 150 milionów złotych. Należało go budować na obrzeżach miasta. Dziś na meczach TS Podbeskidzie zasiada garstka kibiców, a wszyscy mieszkańcy dokładają się do istnienia klubu i płacą za zabawę grupki piłkarzy. I w dodatku nikt nie wie, co z tym dalej zrobić, a co prezes klubu, to słabszy – nie przebiera w słowach Dariusz Moskała.
Wracając zaś do wyjątkowego spotkania na obiektach Rekordu – wielu jego uczestników mówiło już o emeryturze i odpoczynku. – Nie wierzę, przecież nie wytrzymacie bez sportu ani dnia – oponował Dariusz Moskała. Zwracał też na uwagę na zaangażowanie ludzi sportu, które nie zawsze jest widoczne gołym okiem. – Tylko sportowcy i działacze wiedzą, jakie to jest poświęcenie i jaki nakład pracy – często w weekendy i kosztem życia rodzinnego. Warto też pamiętać o sponsorach, którzy wykładają własne pieniądze, jak Edward Łukosz. Trzeba to doceniać.