Przez mieszkańców czuje się „wynajęty” do tego, by pracować na jak najwyższym poziomie do końca kadencji. Teraz skupia się na dwóch inwestycjach, które nazywa wręcz dziejowymi. O najważniejszych sprawach starego i nadchodzących w nowym roku, w studiu Beskidzkiej TV rozmawialiśmy z Jarosławem Klimaszewskim, prezydentem Bielska-Białej. Zapraszamy do oglądania!
To był szczególny rok dla Pana, bowiem został Pan wybrany na kolejną kadencję. Z tego Pan go właśnie zapamięta?
Dla mnie, jako prezydenta, który kolejny raz dostał mandat od mieszkańców, to bardzo ważne wydarzenie i trzeba po prostu robić swoje. Podchodziłem do tego pokornie, bo nigdy nie można być pewnym, że się wygra. Jednak mieszkańcy zdecydowali i zostałem „wynajęty” na kolejną kadencję, by wraz moim zespołem zarządzać miastem. I będziemy się starali to robić na jak najwyższym poziomie. Mimo pewnych niedociągnięć, bo one zawsze są, to miasto się rozwija.
Właśnie, jaki to był rok dla Bielska-Białej?
To był dobry rok, tak jak poprzednie lata. Zawsze trzeba na to patrzeć w stosunku do innych miast i ogólnej sytuacji, nawet geopolitycznej. Liczmy na to, by kolejny rok nie był gorszy, bo szczególnie pod względem finansów to obciążenie zadłużeniem jest istotne.
Ponad 640 mln zł – tyle ma wynieść zadłużenie miasta na koniec 2025 r. Ciągle powiększamy ten dług, zamiast go zmniejszać. Dlaczego?
Trudno go zmniejszać w sytuacji, gdy zmiany podatkowe od 2019 r. spowodowały w naszym mieście spadek dochodów o 500 mln zł. Nie z winy mieszkańców, samorządu i zarządzających miastem to zadłużenie wzrosło. Przypomnę, że pomimo to w zeszłej kadencji rekordowe ponad 1,5 mld zł wydaliśmy na inwestycje.
Dlaczego nie oszczędzamy w większym stopniu?
W większym stopniu już się nie da. Każdy z nas prowadzi budżet rodzinny i czuje, że wydaje więcej, niż 5 lat temu. Musimy zabezpieczyć podstawowe funkcje. Ale już chociażby nie wyłączamy oświetlenia w nocy. I jesteśmy u progu dwóch dziejowych inwestycji. To obwodnica śródmiejska i centrum przesiadkowe. Całość na dziś jest wyceniana na 900 mln zł, a pozyskaliśmy ponad 500 mln. Resztę więc będziemy musieli wygenerować. Zdecydowanie warto podjąć ten wysiłek i pozyskać te ponad pół miliarda.
Jakie są perspektywy realizacji tych zadań?
Kwestie projektowe będziemy dopinać na początku nowego roku i ogłaszać przetarg na wykonawstwo. Takie inwestycje trwają do dwóch-trzech lat, więc powinniśmy się zamknąć w tej kadencji. Kłopot jest taki, że terminy realizacji wymagane przez Unię są dość radykalne.
Co zmienią te inwestycje?
Pamiętajmy, że jesteśmy stolicą subregionu. Będziemy mogli szybciej się przemieszczać. Powinno to ograniczyć zapotrzebowanie na ruch samochodowy i odciążyć centrum miasta. Komunikacja to podstawa rozwoju miast. Będzie się nam jeszcze bardziej komfortowo żyło i stworzymy sobie szansę na szybszy rozwój gospodarczy.
Obaj kandydaci na prezydenta Polski nieformalną kampanię rozpoczęli w Bielsku-Białej. To nobilitacja dla miasta?
To, że główni kandydaci walczą o głosy bielszczan, to dobrze. Jesteśmy miastem liczącym się w kraju i należy się z tego cieszyć.
Niedawno rozmawialiśmy o możliwościach utworzenia nowego SOR-u, tymczasem nasz ledwo zipie…
Pomijając to, że na taki obszar jeden SOR to trochę za mało, to problem wynika przede wszystkim z braku obsady lekarskiej.
Na to już zapracowały sobie kolejne rządy.
Tak, ale miejmy nadzieję, że sytuacja będzie się poprawiać. Uczelni medycznych przybyło, a my mamy filię Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Wielu lekarzy wcześniej wyjechało, ale zaczynają już wracać, bo wynagrodzenia są już adekwatne do potrzeb. To jednak trochę potrwa. Co do Szpitala Wojewódzkiego, to w pierwszym kwartale ma zostać przekazany w zarządzanie Śląskiemu Uniwersytetowi Medycznemu.
Nie mamy tytułu Europejskiej Stolicy Kultury, ale mamy bielskiego „misia” w postaci amfiteatru w Lipniku, jak to ocenił nasz redaktor Marcin Płużek.
Kontrowersyjne wypowiedzi pana redaktora są mi znane i podpadł mieszkańcom Lipnika.
Amfiteatr nie jest przecież wykorzystywany w takim stopniu, w jakim mógłby być.
Pamiętajmy, że odtwarzaliśmy amfiteatr według stanu sprzed stu lat. Tak chcieli mieszkańcy, bowiem idea zrodziła się wśród mieszkańców i została zrealizowana z budżetu obywatelskiego. Było już parę wydarzeń i będą następne. W programie na przyszły rok są już dwie imprezy. Ludzie tam przyjeżdżają nawet wtedy, gdy ich nie ma. Mamy też plan połączenia leśnego amfiteatru ze ścieżkami rowerowymi i pieszymi. Jestem spokojny o to miejsce.
Trochę kamieni nawieźliśmy do lasu, tymczasem mieliśmy je usuwać z centrum miasta. Przyznam, że nie jestem pod wrażeniem w kwestii usuwania betonu z miasta. Robi je tylko koncepcja zazielenienia placu Chrobrego. Nie powinien Pan przyspieszyć?
To 15 miejsc, które zostaną odbetonowane i zazielenione. Większość powinna się udać jeszcze w nowym roku.
Nie poznamy miasta?
Nie będzie to rewolucja, ale reagujemy na zmiany klimatu. Wychodzimy też naprzeciw potrzebom mieszkańców.
Wielokrotnie rozmawialiśmy o tym, że grożą nam powodzie błyskawiczne. Miasto musi być gotowe na przyjęcie dużej ilości wody.
Śródmieście jest w miarę bezpieczne – wynika to z analiz Wód Polskich. Mamy jednak takie rejony jak Potok Starobielski, Kromparek i sławny most okularowy w rejonie Komorowic. Ustalamy teraz harmonogram prac w tych miejscach z Wodami Polskimi.
Naukowcy mówią jednoznacznie, że potrzeba nam jak najwięcej nowych terenów zielonych i zostawienia w spokoju tego, co już mamy.
Grawitacja jest nieubłagana, a my jesteśmy w terenie górzystym i musimy zacząć już od gór. Stąd podpisanie porozumienia ws. lasów społecznych i ograniczenia drastycznych wycinek w lasach okalających miasto. To już się dzieje. Nowy plan urządzenia lasu, który określa jakąś ilość kubików z wycinek, nie jest realizowany. Działamy więc w kilku obszarach.
Rozmawiał:
Marcin Kałuski