Jest w Brzeźnicy takie miejsce, do którego w kwietniu i na początku maja ściągają mieszkańcy całej okolicy, aby nacieszyć oczy kolorami wiosny. A czasem także po to, by wrócić do domu z naręczem subtelnie pachnących kwiatów. To złote pola Magdaleny Kajzar, zwane też przez niektórych polami nadziei – zagony porośnięte tysiącami narcyzów w różnych odmianach.
Uprawę narcyzów przy ulicy Kalwaryjskiej w Brzeźnicy zapoczątkowała ponad cztery dekady temu mama Magdaleny Kajzar, gdy podpisała umowę z Centralą Nasienną w Krakowie na dostawę cebulek tych kwiatów. – Dostarczała je kilka czy nawet kilkanaście lat, ale w pewnym momencie to się skończyło. Centrala Nasienna zaczęła sprowadzać cebulki z zagranicy albo stawiać na olbrzymie uprawy. Nasza stała się niepotrzebna, jednak postanowiłam ją zachować, ponieważ kocham narcyzy. Niemal co roku dokupuję jakąś nową odmianę i teraz mam ich co najmniej dwadzieścia, a może nawet więcej – opowiada Magdalena Kajzar.
Na pierwszy rzut oka kwiaty różnią się tylko kolorami – jedne są żółte, inne białe, a jeszcze inne dwubarwne. Ale wystarczy przyjrzeć się im z bliska, by dostrzec znacznie więcej różnic. Zwłaszcza ich przykoronki (środki) są rozmaicie ukształtowane. Mogą mieć kształt trąbki, miseczki, być pełne lub rozszczepione. Niektóre odmiany mają po kilka kwiatów na jednej łodydze. – Część osób błędnie mówi, że uprawiam narcyzy i żonkile. Ale to wszystko są narcyzy. Żonkil jest zwyczajową nazwą żółtych narcyzów z długim przykoronkiem – podkreśla Magdalena Kajzar, rolniczka nie tylko z zamiłowania, lecz i z wykształcenia. Jej kwitnące wiosną zagony kojarzone są często z programem Pola Nadziei – akcją zbierania pieniędzy na potrzeby hospicjów. Właśnie dlatego, że w ramach tej kampanii co roku jesienią sadzone są duże ilości kwiatów potocznie zwanych żonkilami, które potem otrzymują darczyńcy w zamian za datki.
Dzięki narcyzom brzeźniczanka nawiązała mnóstwo ciekawych znajomości. Niewiele bowiem jest osób, które przejeżdżając wiosną ulicą Kalwaryjską, nie zatrzymają się przy złotych polach (jak określa je Magdalena Kajzar). Są wśród nich pasjonaci nie tylko kwiatów. – Ostatnio zatrzymał się tutaj Władysław Pasterak, który prowadzi w Tomicach Izbę Regionalną. Bardzo ciekawie opowiadał o zgromadzonych tam eksponatach i pomyślałam, że warto byłoby wybrać się do niego z brzeźnickim Klubem Seniora, w którym działam – mówi Magdalena Kajzar.
Wśród ludzi, których zwabiły do niej narcyzowe pola, zdarzają się osoby bardzo znane. W ubiegłym roku przed Wielkanocą kwitnące na żółto i biało zagony zachwyciły jedną z najbardziej cenionych w naszym kraju witrażystek – Jadwigę Gołębiewską, która kilka lat temu wraz z mężem kupiła dom w Marcyporębie. Jeszcze wcześniej kwiatami zainteresował się wybitny aktor Krzysztof Globisz, również mieszkający obecnie na terenie gminy Brzeźnica, a konkretnie w Kopytówce. – Bardzo lubi najpóźniej kwitnącą odmianę narcyzów zwaną Poeticus. Ma ona białe kwiaty z żółtym środkiem otoczonym czerwoną obwódką, Dawniej była często spotykana w wiejskich ogrodach, dziś widuje się ją znacznie rzadziej. Odkąd pan Globisz zobaczył u mnie Poeticusy, zawsze w maju obowiązkowo na nie przyjeżdża, ale zatrzymuje się przy moim domu również w innych miesiącach – cieszy się Magdalena Kajzar.
Brzeźniczanka ubolewa nad tym, że nie może poświęcać narcyzom wystarczająco dużo czasu. Ale ma ich po prostu zbyt wiele. Co trzy, cztery lata należałoby wykopać wszystkie cebulki, oddzielić od nich te, które samoistnie się namnożyły, a następnie posadzić je w innym miejscu. Jeśli bowiem się tego nie robi, rośliny nadmiernie się zagęszczają i wydają coraz mniejsze kwiaty. – Niestety u mnie jest tego taka masa, że nie ma szans, abym wszystkimi odpowiednio się zajęła. Jednak co roku wykopuję część cebulek, ich nadwyżkę rozdaję lub sprzedaję ze grosze, a co zostanie, sadzę na nowo. I dopóki mi sił starczy, będę to robiła, bo to po prostu bardzo mnie cieszy – wyznaje Magdalena Kajzar.