Jest zaliczany do najgroźniejszych gatunków roślin inwazyjnych w Europie. Również w naszym kraju i w wielu miejscach w powiecie cieszyńskim rozrasta się na całego, stanowiąc zagrożenie dla rodzimej fauny i flory oraz wypierając ojczyste gatunki. W Wiśle pilotażowo testowana jest jedna z metod jego usuwania. Czy zda egzamin?
Mowa o niecierpku gruczołowatym, który – podobnie jak słynny już barszcz Sosnowskiego – jest inwazyjnym gatunkiem obcego pochodzenia. Pochodzi z rejonu Himalajów i nad Wisłę trafił pod koniec XIX wieku jako roślina ozdobna i miododajna. Z czasem okazało się, że oprócz tych walorów, skrywa również ciemną stronę. Niecierpek gruczołowaty w sposób niesamowicie ekspansywny rozmnaża się. Jedna roślina potrafi wyprodukować nawet około 800 nasion, które są rozrzucane na odległość 5-7 metrów podczas gwałtownego pękania owoców. O wiele dalej nasiona transportowane są po dnie cieków wodnych, w okolicy których najczęściej roślina kolonizuje. Po zgryzieniu przez zwierzęta lub po ścięciu albo skoszeniu niecierpek gruczołowaty łatwo się odradza. Nawet po wyrwaniu go z ziemi, na łodydze mogą wykształcić się wtórne korzenie przybyszowe i roślina może się na nowo zakorzenić. Niecierpek gruczołowaty jest rośliną jednoroczną. Dorasta nawet do 3 m wysokości. Charakteryzuje się różowymi lub purpurowymi, rzadziej białymi kwiatami.
Synchroniczne kiełkowanie i szybki wzrost siewek niecierpka gruczołowatego sprawiają, że inne rośliny sąsiadujące z nim mają małe szanse w walce o zasoby środowiska. Niecierpek konkuruje z rodzimą florą o zapylacze, gdyż produkuje atrakcyjny dla owadów i bogaty w cukry nektar oraz duże ilości pyłku. Jednocześnie posiada tak ciasne kwiaty, że osłabiają one kondycję i uszkadzają ciała objętych ochroną gatunkową trzmieli. Z tych wielu powodów wszystkie stanowiska niecierpka gruczołowatego w Polsce wymagają zwalczania i stałego monitoringu. Zajęła się tym Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, która zamierza opracować zasady kontroli i zwalczania inwazyjnych gatunków obcych i przeprowadza pilotażowe działania związane z ich usuwaniem.
W całej Polsce, łącznie w 66 lokalizacjach, zespoły ekspertów testują metody zwalczania rdestowców: ostrokończystego, sachalińskiego i czeskiego, barszczy Sosnowskiego i Mantegazziego, kolczurki klapowanej, tawuły kutnerowatej, niecierpka pomarańczowego i gruczołowatego. W związku z tym, że ten ostatni rośnie masowo na terenie Wisły, głównie w dolinie rzecznej i właściwie na całym Pogórzu Cieszyńskim, w sąsiedztwie wodnych cieków, jest rośliną częstą, właśnie tutaj toczy się pilotażowa walka.
Na terenie Nadleśnictwa Wisła, konkretnie w Wiśle Malince, w obrębie obszaru „Natura 2000” i Parku Krajobrazowego Beskidu Śląskiego, testowana jest metoda mechaniczna polegająca na cztero- i pięciokrotnym koszeniu oraz wyrywaniu okazów niecierpka gruczołowatego w ciągu roku. Zamysł polega na tym, aby usunąć rośliny przed zakwitnięciem i wydaniem nasion. Zabiegi powtarzane przez kilka lat mają spowodować wyczerpanie glebowego banku nasion. Ale czy rzeczywiście uda się zwalczyć niecierpka w Wiśle? A może trzeba będzie zmienić metodę jego usuwania? Na te pytania będzie można odpowiedzieć w przyszłym roku, gdy okaże się, jakie rezultaty przyniosą obecnie prowadzone zabiegi…
Problem z niecierpkiem gruczołowatym to drobiazg w porównaniu z ekspansją rdestowca ostrokończystego. Wszędzie go pełno, momentalnie odrasta po usunięciu.
Lepiej by się zajęli ślimakami inwazyjnymi.
Gatunki inwazyjne należy eliminować. A co z odmianami, nie tylko roślinnymi?
Wygląda na to, że niecierpek nie jest dla niecierpliwych.
Dobrze, że pochodzi z Himalajów a nie z Kaukazu jak barszcz Sosnowskiego co pozbawia go podłoża politycznego, może bez podłoża prędzej go można wyplenić.