Czechowickie morsy urządzają jedyne w swoim rodzaju imprezy nad zamarzniętymi stawami. Ćwiczą, wskakują do przerębla, potem grzeją się w przenośnej saunie i grillują. Teraz marzą o własnej mobilnej saunie, którą będą przywozić na rozmaite wydarzenia i pomagać w akcjach charytatywnych.
Czechowicki Klub Morsów – Morsy i Foczki istnieje już od 2010 roku, a „mrożące krew w żyłach” zdjęcia z ich wyczynów nieraz zdobiły łamy „beskidzkiej24”. Spotykają się co niedzielę o 15.00 nad żwirownią w Kaniowie, a ich gośćmi są morsy… i foczki z ościennych klubów. Ostatnie morsowania były jeszcze bardziej emocjonujące niż zwykłe, bo urządzano „sauna party”. Jak opowiada szef klubu Piotr Guzy, co jakiś czas członkowie klubu się zrzucają i wynajmują mobilną saunę w kształcie beczki. – Mieści osiem osób, a jest ogrzewana piecem opalanym drewnem – przybliża.
– To mój trzeci sezon morsowania. Przychodzę tu co tydzień. Jeśli studia mi na to nie pozwalają, to nadrabiamy i w tygodniu umawiamy się na nocne morsowanie z latarkami. Ostatnio zabrałam swoje rodzeństwo – Ulę i Dawida – opowiada Karolina Kuś z Bestwinki. – Pierwszy raz przyszłam z ciekawości i trochę się bałam, że będę musiała pierwsza wyjść z wody. Ale udało mi się posiedzieć nieco dłużej. Jak się okazało, po pewnym czasie nawet w tak zimnej wodzie robi się przyjemnie. Wystarczy się wcześniej rozgrzać na przykład biegając, włożyć buty z pianki, rękawice i czapkę. Widzę po sobie, że skutki morsowania są bardzo pozytywne i bardzo poprawia się odporność organizmu. Jednak jeśli ktoś chce spróbować, niech najpierw poradzi się dla pewności lekarza – dodaje studentka.
Jak opowiada, morsowanie z zapleczem w postaci sauny jeszcze bardziej podnosi atrakcyjność spotkań nad popularną kaniowską żwirownią i jeszcze lepiej wpływa na organizm. – Szczególnie dla początkujących to świetna sprawa. Podczas takich spotkań jest trochę gimnastyki, morsowania, saunowania i świetnej zabawy. Żadna pogoda nie jest dla nas przeszkodą. Nawet w najgorszą urządzamy sobie grilla! – zachęca do przyjścia Karolina Kuś.
Morsom mobilna sauna tak się spodobała, że chcą sobie sprawić własną. Ale nie tylko na własne potrzeby. – Często taką wypożyczamy i mamy sporo pytań, czy w jakiś sposób moglibyśmy się włączać w akcje charytatywne. Wpadliśmy więc na pomysł zakupu własnej, bo wtedy moglibyśmy całość zebranej kwoty przeznaczać na zbiórkę na jakiś szczytny cel, a nie na poczet wynajęcia sauny. Mamy już wstępną zgodę czechowickiego burmistrza na prowadzenie takich akcji w ramach wydarzeń organizowanych przez miasto. Gdy będziemy już posiadać saunę, to z zaprzyjaźnionymi strażakami będziemy ponadto stawiać baseny strażackie – mówi Piotr Guzy. Dzięki temu rozmaite imprezy charytatywne w Czechowicach-Dziedzicach i okolicy, organizowane choćby na rynku, mogłyby być wzbogacone o kąpiele w lodowatej wodzie i wygrzewanie się w saunie. A dochód byłby przeznaczony na szczytne cele.
Czechowicki Klub Morsów zaprasza do współpracy firmy, które za pomoc w zakupie sauny mogłyby liczyć na montaż baneru na niej. Ponadto na portalu crowfundigowym „Zrzutka.pl” każdy może wpłacić choć symboliczną złotówkę. Chcesz się dołożyć – kliknij TUTAJ. Celem jest zebranie 15 tysięcy złotych na „gorącą beczkę zdrowia”.
W saunie w gaciach i w kostiumach? To powinno być karalne. Czytał ktoś z Was kiedyś GISowskie wytyczne sanitarno-higieniczne dla saun, w tym te covidowe?
Ten z wystawionym językiem, wytrzeszczonymi oczami to jakiś specjalny gatunek morsa?