Cieszyn Kultura i rozrywka

Z Marietą Żukowską nie tylko o „Próbie łuku”. Wierzy, że nie damy się zaszczuć stereotypom filmowym

fot. Małgorzata Krawczyk

Aktorka Marieta Żukowska była jednym z gości tegorocznej, 27. już edycji Kina Granicy po obu stronach Olzy. Opowiedziała nam o filmie „Próba łuku”, ale też o ważności kontrowersji w kinie i tym, jak wielkie znaczenie dla aktora ma kostium.

Spotkałyśmy się na 27. Kinie na Granicy w Cieszynie. Jak zareagowała Pani na zaproszenie Łukasza Maciejewskiego?

Znamy się już wiele lat, dlatego bardzo się ucieszyłam. Kiedy stawiałam pierwsze kroki w teatrze, współpracując z Mariuszem Grzegorzkiem, odkąd pamiętam Łukasz był dla mnie bardzo przychylny. Zawsze byłam przez niego mocno doceniana. „Kino na Granicy” było czwartym z kolei festiwalem, na którym pojawiłam się z „Próbą łuku”. Cieszy mnie każde spotkanie z publicznością i możliwość pokazania naszego filmu.

Festiwal łączy kino polskie, czeskie i słowackie. Z czym kojarzą się Pani Czechy? Zadając to pytanie gościom festiwalowym na przestrzeni lat, najczęstsze skojarzenia, jakie słyszę, to przeważnie smażony ser i piwo.

Z Czechami mam same bardzo pozytywne skojarzenia. Uważam, że czeskie kino jest w świetnej kondycji. Nie brakuje w nim poczucia humoru, lekkości w prowadzeniu bohaterów, prowadzeniu narracji. Czesi są niezwykle przyjaznymi osobami.

Pani ulubieni czescy przedstawiciele literatury i świata filmu to…

Musiałabym się dłużej zastanowić, ale na pewno są to Miloš Forman oraz Věra Chytilová.

Do Cieszyna przyjechała Pani z filmem „Próba łuku” w reżyserii Łukasza Barczyka. Czy podczas seansu dla widzów festiwalowych Pani również go obejrzała?

Wcześniej widziałam nasz film już wiele razy. „Próba łuku” do kin trafiła 6 czerwca.

Z jakimi emocjami ogląda się film, którego jest się częścią? Tego chyba nie można do niczego innego porównać, prawda?

Za każdym razem są to bardzo duże emocje. To bardzo twórczy, wspaniały zawód, ale też wymagający, wystawiający nas aktorów cały czas na ocenę ludzi i ich gustów.

Co spowodowało, że zdecydowała się Pani tę rolę przyjąć? Co było dla Pani największym wyzwaniem w tej roli?

Łukasz jest fantastycznym, wręcz niezwykłym reżyserem. Jego punkt widzenia jest bardzo ciekawy. Filmy Łukasza od lat wzbudzają skrajne emocje. Praca z tak wiernym sztuce twórcą jest niezwykła i fascynująca. Mam szczęście do takich ludzi. Pracowałam z wieloma reżyserami m.in. Wojtkiem Smarzowskim, Barbarą Sas, Mariuszem Grzegorzkiem, ale też Patrykiem Vegą, który wzbudza kontrowersje.

Kontrowersje są potrzebne i dobre dla kina?

Kino według mnie powinno być „gorące,” wzbudzać emocje.

Chciałaby Pani kontynuować współpracę z Łukaszem Barczykiem przy okazji innych projektów?

Oczywiście, zawsze.

Co ciekawe, w „Próbie łuku” nie tylko Pani zagrała, ale była też odpowiedzialna za kostiumy.

To był mały film, więc nie pracował przy nim wielki sztab ludzi. Dzięki temu mogłam zająć się aktorami i zrealizować jedno ze swoich marzeń. Uwielbiam tworzyć postać. To niesamowite. Często, małymi, podkorowymi rzeczami, poprzez kostium, przekazujemy widzom pewnego rodzaju komunikat.

Co się czuje, mając wpływ na kostiumy postaci?

Jestem aktorką, dlatego wiem, jak w tym zawodzie kostium jest ważny. Kostium to taka druga skóra, a dobry kostium to taki, który kryje powierzchowność, żeby pokazać wnętrze postaci.

Dla Pani też ważne jest to, co nosi?

Tak. To moja frajda. Tak się wydarzyło, że w filmie, powstałym z potrzeby serca, mogłam zrealizować to marzenie.

fot. Małgorzata Krawczyk

google_news