Ze świętami Bożego Narodzenia wiąże się wiele skojarzeń i tradycji. Spora część z nich dotyczy zwierząt. Sprawdziliśmy w związku z tym, jak te stworzenia mają się wówczas w Leśnym Parku Niespodzianek w Ustroniu i jaki to dla nich czas.
Gdy odwiedziliśmy park w pierwszej dekadzie grudnia, nie było jeszcze śniegu. Ścieżkami przechadzało się sporo zwiedzających, a licznych widzów zebrał pokaz sów i prelekcja na ich temat, którą prowadził opiekun zwierząt tego parku, Tomasz Pilch. Korzystając z okazji, red. Michał Cichy zapytał go o wiele spraw, związanych ze świętami Bożego Narodzenia i zimą w parku.
W święta Bożego Narodzenia Leśny Park Niespodzianek jest otwarty dla gości?
– W czasie świąt park jest otwarty codziennie. Zwierzętami trzeba się przecież zaopiekować, nakarmić, turyści przy okazji zwiedzają. Oczywiście zimą mamy mniej gości, niż od wiosny do jesieni, ale są. O ile w wigilię jest różnie, to już w dwa dni świąt przychodzą ludzie. Myślę, że w większości są to goście, osoby niemieszkające w Ustroniu.
To są wizyty takie jak zwykle, czy może świąteczny czas prowokuje jakieś szczególne pobudki albo zachowania odwiedzających?
– Bywają często osoby, które przychodzą tutaj celebrować świąteczne rytuały. Dzielą się ze zwierzętami jedzeniem, jakie pozostało z pańskiego stołu, dzielą się również opłatkiem. Nasze zwierzątka biegają wolno, więc jeśli ktoś chce, zawsze może przynieść a to opłatki, a to resztki jedzenia dla nich i samemu obdarować.
Goście miewają jakichś swoich faworytów, ulubieńców, z którymi akurat w święta chętnie się zobaczą?
– Uwidacznia się to w takim kontekście, że ktoś na przykład przyjeżdża specjalnie w celu obejrzenia pokazu sów albo ptaków drapieżnych. Najwyraźniej akurat to go fascynuje. Widzimy, że naszym gościom bardzo podoba się możliwość bezpośredniego obcowania ze zwierzętami, które chadzają sobie po parku wolno. To jednak bardziej swobodna i bezpośrednia formuła, niż gdy te stworzenia są za płotem, jak w wielu ogrodach zoologicznych.
Czy ktoś tutaj czasem sprawdza prawdziwość legendy, że w wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem?
– Z przekazów pośrednich wiemy, że po kolacji wigilijnej, czyli po godzinach otwarcia parku, przychodziły tutaj pod płot osoby, najczęściej oczywiście z dziećmi, sprawdzać, czy zwierzęta mówią…
Co się okazało?
– To już pozostanie między nimi, czyli chcącymi to usłyszeć i zwierzętami. Myślę, że jeśli ktoś miał dla nich pozytywny stosunek w ciągu roku, jego szanse na to, że coś usłyszał, rosną.
W zimie wasi podopieczni wymagają jakiegoś szczególnego traktowania?
– W naszym parku między latem a zimą nie ma dużej różnicy. Zwierzątka są przechowywane albo w tych samych wolierach lub zagrodach. Są i te, które chadzają wolno. Wszystkie one mają dostępne te same ścieżki i można powiedzieć, że tak samo się zachowują. Różnica jest taka, że w zimie podopieczni potrzebują więcej pokarmu dla zachowania ciepłoty ciała. Strawa jest wówczas bardziej zróżnicowana, nastawiona w głównym stopniu na witaminy. O ile w lecie dajemy im głównie zboża i siano, o tyle w zimie jest to dieta wzbogacona o dodatkowe walory odżywcze. Dostają na przykład kiszoną kukurydzę, która zawiera dużo witaminy C. Drugi wymóg, z jakim wiąże się zima jest taki, że muszą mieć miejsce, gdzie będą się mogły schronić od wiatru. W tym celu mamy postawione wiaty, między innymi dla jeleni, chadzających w zagrodzie razem z żubrami. Swoje wiaty mają też inne wolno biegające zwierzęta: daniele lub muflony, które mają swoja wiatę na ścieżce drapieżników, obok woliery z szopami praczami. Jest tam dla nich zawsze suche sianko, mogą sobie odpoczywać, schronić przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, a przede wszystkim właśnie wiatrem. Jeśli powyższe czynniki będą zapewnione, naprawdę zima nie jest żadnym problemem.
Żyją u was zapewne zwierzęta niepochodzące z naszego klimatu. One też w zimie dają sobie radę bez szczególnego traktowania?
– Mówimy tutaj o gatunkach inwazyjnych, czyli takich, które nie są rodzime w naszym ekosystemie. Te z nich, które bytują w naszym parku: szopy pracze, jenoty czy jelenie sika, to zwierzęta występujące przede wszystkim w północnej lub środkowej części Azji lub w Ameryce Północnej, jak na przykład szopy pracze na tym drugim kontynencie. W regionach, gdzie zimy są ostrzejsze niż u nas. Dla nich nasze zimy można porównać do tamtejszej późnej jesieni. W swoim naturalnym środowisku mają o wiele gorsze warunki bytowania w zimie, niż stworzonka, które mamy na zagrodzie w Leśnym Parku Niespodzianek w Ustroniu.
Czy któreś z waszych zwierząt zapadają w ten legendarny nieco sen zimowy?
– W pewnym sensie dotyczy to jenotów, które zimą cechują się znacznie obniżoną aktywnością. Od kiedy w połowie grudnia napadało sporo śniegu, przestały wychodzić ze swojej chałupki. Czekamy teraz na jakąś ich ruchliwość, żeby dać więcej jedzenia. W czasie, gdy zalega śnieg, po prostu nie są widoczne. To jedyne zwierzęta w parku, które w zimie łapią taką zgaszoną witalność.
Po świętach Bożego Narodzenia przychodzi sylwester i Nowy Rok, a więc czas petard, jak powszechnie wiadomo, nieprzyjaznych dla zwierząt. To u was duży problem?
– Nasz park niespodzianek na szczęście, w tym przynajmniej kontekście na szczęście, oddalony jest od większego miasta, nawet centrum Ustronia czy też od innych większych skupisk ludzkich. Odgłosy petard tu nie docierają, ani nikt nie puszcza sztucznych ogni w okolicy. W każdym razie nie na tyle blisko lub mocno i głośno, żeby nasi podopieczni mieli to jakoś odczuć. Owszem, po Nowym Roku czasem widać u nich objawy lekkiego stresu, ale nie jest to jego duży wymiar. Nigdy też nie zauważyliśmy, żeby pod naszą nieobecność noc sylwestrowa zaowocowała jakimiś dramatycznymi zdarzeniami. Nie ulega jednak wątpliwości, że wszelkie fajerwerki, sztuczne ognie, petardy i inne tego typu noworoczno-karnawałowe zabawki są dla zwierząt nieprzyjemnym doznaniem, sytuacją bardzo stresogenną, a często po prostu groźną. Mam tutaj na myśli zarówno zwierzęta z parku, ale też te przydomowe no i oczywiście dziko żyjące w lasach. Jako osoby zajmujące się zwierzętami zawodowo, kierujemy przy tej okazji apel żeby – jeśli to możliwe – wzbraniać się przed używaniem materiałów pirotechnicznych. Jeśli jednak już musimy ich użyć, róbmy to możliwie cicho i w oddaleniu od miejsc, w których mogą przebywać zwierzęta.
W maju tego roku obok pobliskiego Hotelu Belweder spadła poważna „petarda”, mianowicie piorun uderzył w drzewo, co zarejestrował ktoś kamerą. Park i jego mieszkańcy tego nie odczuli?
– Znamy sprawę z mediów. To wydarzyło się w czasie popołudniowej burzy. Piorun na szczęście musiał uderzyć gdzieś obok. To zdarzenie zwierzątka z leśnego parku też przetrwały bez szwanku czy widocznych objawów stresu. Niech jednak nowy rok będzie spokojny i nawet bez takich zdarzeń.