– Patrząc z zewnątrz, nie było widać aż tak dużego zadymienia, ale na poddaszu płonęło żywym ogniem. Tam była wysoka temperatura i dużo gazów pożarowych. Musieliśmy wyciąć w dachu otwory wentylacyjne – powiedział nam ratownik uczestniczący w akcji. Na ul Wróblowicką w Bielsku-Białej wysłano sześć zastępów straży pożarnej, pogotowie energetyczne i policję.
Zgłoszenie pożaru w budynku wpłynęło wczoraj o godz. 20.09. – Po dojeździe na miejsce okazało się, że ogniem objęte jest całe poddasze domu. Nasze działania polegały na wprowadzeniu rot ratowników w aparatach ochrony górnych dróg oddechowych z dwoma prądami wody. Do ugaszenia pożaru zużyto mniej więcej kilkaset litrów wody. Woda nie przedostała się w dużej ilości na niższe kondygnacje domu, ale ratownicy profilaktycznie zabezpieczyli sprzęt i wyposażenie domu foliami dostarczonymi przez sąsiadów – powiedział nam mł. bryg. Paweł Krzowski z JRG1 w Bielsku-Białej
W akcji przez chwilę przeszkadzał mężczyzna, któremu nie podobało się to, iż ratownicy przed zimą wycinają dziury w dachu, na miejsce wezwano policję. – On chyba zorientował się, że może mieć kłopoty, zniknął przed przyjazdem policji – dodał nasz rozmówca.
Po ugaszeniu pożaru budynek przewietrzono i sprawdzono pod kątem stężenia tlenku węgla, zagrożenia nie stwierdzono. Lokatorzy domu czasowo schronili się u rodziny w pobliskim budynku.
Wskutek pożaru spłonęło niezamieszkałe poddasze budynku (nad częścią mieszkalną, wysokość około 1,5 m – red.), więźba dachowa, część konstrukcji dachu oraz jakieś drobne wyposażenie przechowywane na poddaszu. W akcji uczestniczyły cztery zastępy straży pożarnej z JRG1, dwa z OSP Lipnik, policja i pogotowie energetyczne. Jak dowiedział się nasz portal, przyczyny pożaru nie udało się precyzyjnie ustalić. Ogień pojawił się gdzieś na poddaszu domu, ale źródło nie było przy kominie.