Przekraczając granicę z Polską Irena była święcie przekonana, że za parę dni będzie po wojnie i wróci spokojnie z dziećmi do domu pod Iwano-Frankiwskiem. I tak się rzeczywiście stało – dostała powołanie do wojska…
– Jest lekarzem, tak jak jej mąż – mówi Andrzej, mieszkaniec jednej z miejscowości w powiecie bielskim. – Kiedy dostała wiadomość z Ukrainy, że musi się stawić w jednostce, rozpłakała się. W pierwszej chwili chciała wziąć ze sobą dzieci, ale powiedziałem jej, że chyba oszalała chcąc wieźć dzieci na wojnę! Przecież dopiero co uciekła stamtąd!
Pasażerowie
Andrzej to polityk i samorządowiec od wielu lat. Nie chce ujawniać publicznie kim jest, bo wie, co ludzie by na to powiedzieli – że się lansuje. A on chce tylko pomóc. Musi, bo w przeciwnym razie gryzłoby go sumienie. Bo dzisiaj nie wystarczy rzucić stu złotych i wmówić sobie, że zdało się egzamin z człowieczeństwa.
– Nie mówię o wszystkich, ale takich, którzy mają możliwość większej pomocy – tłumaczy. – Ale nie robią tego.
Andrzej, podobnie jak setki innych Polaków, wsiadł więc w pierwszych dniach wojny w samochód i pojechał na granicę polsko-ukraińską. Wracając miał już pasażerów – Irenę i jej dwie córki – 13 letnią Olgę i 15 letnią Sofiję oraz kuzynkę Ireny Olenę wraz z jej 4,5 letnią córeczką Solą.
– Nie uciekały spod bomb – mówi Andrzej. – Wtedy jeszcze w ich stronach było spokojnie. Wierzyły, że jadą do Polski tylko na chwilę. Bo tak chcieli ich mężowie, którzy zostali w Ukrainie. Jeden jako lekarz, drugi w oddziale wojskowym w zachodniej części kraju.
Dzielnicowy
Pierwsze dni, to był chaos. Andrzej stawał na głowie, żeby ogarnąć nową sytuację. Na początek pojechał do komisariatu policji w Szczyrku i zgłosił, że ma u siebie uchodźców. Dzień później do jego domu zapukał dzielnicowy sprawdzając, jak się sprawy mają. Wypytywał o warunki, potrzeby, itd. Sprawdzał wiarygodność podanych przez Andrzeja danych ze stanem faktycznym.
– Byłem pozytywnie zaskoczony – przyznaje Andrzej. – Tak się to powinno odbywać. Ludzie są przecież różni, a to co się dzieje mogą zacząć wykorzystywać źli ludzie.
Później było zgłoszenie do gminy i formalności z przyjęciem dzieci do szkoły, a małej Soli do przedszkola.
– Trochę było biegania i załatwiania formalności, ale udało się – mówi Andrzej. – Gorzej sprawa miała się z tym, aby wytłumaczyć obu kobietom, że trafiły do wolnego kraju, gdzie to one muszą podejmować decyzje, a nie ktoś za nich. Bo takie miały przekonanie, że nic im tu nie będzie wolno samym robić. Myślały nawet, że będą musiały oddać paszporty…
Wezwanie na front
Kiedy wydawało się, że wszystko już się jako tako ułożyło, o ile w takiej sytuacji w ogóle można mówić, że „coś się ułożyło”, na wszystkich w domu Andrzeja spadła hiobowa wieść. Na niego i jego żonę też, bo przecież człowiek mieszkając z drugim pod jednym dachem zaczyna w końcu żyć wspólnymi problemami – Irena dostała wezwanie z ukraińskiej armii do powrotu. Jest lekarzem, a lekarzy dzisiaj Ukraina potrzebuje, jak mało czego.
– Zaczął się płacz, lament – mówi Andrzej. – Bo, co zrobić z jej dziećmi?! Tata na wojnie, mama też ma jechać… To było jakieś nierzeczywiste, jakby z jakiejś koszmarnej bajki. Przecież nie mogła ich zabrać z sobą!
W domu Andrzeja rozpoczęła się gorączkowa debata. Jeśli dzieciaki mają zostać, to kto weźmie za nich odpowiedzialność? Jak to ugryźć prawnie? W końcu stanęło na tym, że tymczasową opiekę nad małymi Ukraińcami przejęła Olena. Irena mogła więc wrócić. Andrzej załatwił jej transport na granicę w jednym z konwojów bielskiego pogotowia ratunkowego.
– Zdążyła już dzwonić – mówi Andrzej. – Gdy tylko dotarła do miejsca przeznaczenia, w szpitalu musiała się zająć pięćdziesięcioma osobami rannymi…
Co dalej?
Andrzej nie żałuje swojej decyzji. Zrobiłby tak drugi raz, trzeci i czwarty gdyby trzeba było. Ale miewa takie myśli, że po co sobie to wszystko wziął na głowę. Miał spokojny dom, ułożone życie, a teraz bywa, że trudno o chwilę spokoju. Nawet głupia toaleta bywa oblężona.
– Za to śpię z czystym sumieniem – mówi.
W domu Andrzeja wszyscy teraz żyją oczekiwaniem na informacje od Ireny. Na to, kiedy wróci i czy w ogóle wróci.
– Staram się nie myśleć o tym, co może być później, ale czarnowidztwo samo się człowiekowi wciska do głowy – wzdycha. – Przychodzą też myśli – co dalej? Jak długo to wszystko może potrwać? Z może to wszystko, to tylko zły sen?
Coś nie halo z tym tytułem. Gdy był wyjazd to “Wtedy jeszcze w ich stronach było spokojnie”.
Iwano-Frankowsk to Stanisławów.
jak mozesz ruski szpiegu.
W szczepionki tez pewno nie wierzysz
Wierzyć to można w Boga, albo ewentualnie wierzyć żonie lub mężowi. Ale żeby wierzyć w szczepionkę to trzeba być skończonym durniem.
jezeli preparat nie spełnia swojej roli jako tradycyjna szczepionka (udowodnione empirycznie) to biznesowo-kołtuńskie powszechne obrządki iniekcyjne należy traktować juz tylko w kategoriach parareligijnych.
Z Panem Bogiem.
no, dodaj, że Niemcy nazywali Stanislau, nie mają ó.
Spokojnie Hermenegilda,, Konstantynopolitańczykówna, osiołek, Iza, ono zaraz nam to wszystko wyklaruje, kto jest kim i kto ma rację.
masz coś prowokator, mieszacz, buc do powiedzenia?
Dalej nie piszesz co znaczy mówiłom ????
odpisałom niżej, trzeba trochę wysilić mózgownicę niż tylko pisać utarte banały. Buźki tutaj nic nie pomogą, bucowatości nie zakryją.
a p prof Grześkowskij słusznie nie traci czujności – teraz w domach przymusowo wyszczepionych medyków nie może zabraknąć testów , czterech szczepionek, paszportów, maseczek, mandatòw , zdalnego nauczania i kary 30tys za opuszczenie domu gdy urzędnik zabroni.
Dla naszego wspólnego bezpieczeństwa przed tragedią tsunami konieczny jest tez DYSTANS SPOŁECZNY – każdy medyk to wie!
B24 przedstawia zdjęcie sojuszu własnej produkcji? Jeśli tak, to chciałobym zrozumieć znaczenie. Widzę sojusz zdrowej Polski i chorej Ukrainy z wystawionymi palcami z ręki Ukrainy w kształcie V. A i jest tam popielaty cień i tu już nie wiem co artysta miał na myśli.
To jest wojna wielkiego brata ktory bedzie walczyl do ostatniego ukrainca Szkoda ze maja tak samo glupich rzadzacych jak my
Tak, to wszystko robi się tragiczne a cierpią i giną zwykli ludzie.
Szkoda tylko, że akurat my mamy takiego durnia jak ty.
to będzie raczej wymarzona wojenka anglosasów z Rosją o wolną WuKrajnę
Do ostatniego Polaka
Cieszymy się. To dobra wiadomość.
Pluj w oczy a ten mówi, że deszcz pada. Żadna treść komentarza, aby zamieszać. Z czego się cieszyć i jak to dobra wiadomość – że matkę zabrali na front? Chociażby tytuł chciało Ci się przeczytać, już mówiłom że buc.
Co znaczy mówiłom?
myśl, jak wymyślisz – napisz komentarz z rewelacją.
Nie nie nie, powinnością polityka i samorządowca od wielu lat jest się pokazać, dać przykład imiennie, jest osobą publiczną.
Szacunek dla Pana, panie Andrzeju. Jest Pan wielki.
Hermenegilda jest też wielka, pisze się z dużej litery.
To wszystko i****o co masz do powiedzenia w temacie?
Nie, mogę dopowiedzieć o cynizmie podszywacza – bez dalszego rozwijania.