Wydarzenia Bielsko-Biała

Za biedni i za bogaci zarazem – mieszkanie w klitce

Fot. Kuba Jarosz

Człowiek do życia potrzebuje przestrzeni. Chociażby po to, aby od czasu do czasu rozprostować ramiona i zaczerpnąć tchu. Gdy jednak mieszka się w jednym małym pokoiku w sześć osób, w dodatku z czwórką małych dzieci trudno nawet o kiwanie palcem w bucie w obawie, aby kogoś nie potrącić. Taki właśnie los gnębi jedną z bielskich rodzin, która na przydział mieszkania komunalnego jest za bogata o całe sto złotych…

– Nie spodziewam się, że tą publikacją coś wskóramy, jestem racjonalistą. Ale przynajmniej na naszym przykładzie być może pokazany zostanie problem takich rodzin jak nasza – w ten sposób do wizyty w swoim mieszkaniu i wysłuchania problemów zachęcał nas mieszkaniec Bielska-Białej, pan Marek. Z góry uprzedził, że oboje z żoną nie chcą pełnej identyfikacji z obawy przed ludzkimi językami. – Proszę zrozumieć – tłumaczył. – Ludzie każdego dzisiaj obgadają. Mamy czwórkę dzieci, ja pracuję za granicą i nagle narzekam, że mamy za ciasno? Zaraz usłyszymy, że w takim razie powinniśmy sobie wynająć większe lokum bo chyba, do diabła, nas na to stać? W końcu za granicą to furę kasy się zarabia.

Zaintrygowany pojechałem więc na miejsce. Jedno z bielskich osiedli, typowy, czterokondygnacyjny budynek. Gospodarz zaprasza mnie do środka. – Jeśli chce pan coś notować, to tylko w kuchni, bo w pokoju nie ma już miejsca nawet na taboret – oświadcza jeszcze w progu. Kiwam więc głową ze zrozumieniem i sadowię się w klitce, która spełnia rolę kuchni. Dwie osoby i już tłok. A po chwili z łazienki wychodzi żona mojego rozmówcy, Jadwiga, z rocznym dzieckiem na ręku. Pada propozycja poczęstunku kawą. Nie odmawiam i przez chwilę obserwuję, jak pani Jadzia niemal w cyrkowy sposób prześlizguje się pomiędzy ministolikiem, blatem kuchennym i nami, dwoma facetami. A muszę jeszcze wydobyć z plecaka notes, aparat fotograficzny i długopis, który nie wiem, czy się tu jeszcze zmieści… Przy okazji prawie strącam łokciem jakiś dzbanek z parapetu okna.

– Szlag… – mruczę odruchowo pod nosem. – Proszę wybaczyć – mówi gospodarz. – U nas tak ze wszystkim. Najlepiej żadnych gwałtownych ruchów – uśmiecha się. Przynajmniej nie opuszcza go dobry humor, myślę, po czym zamieniam się w słuch, bo pan Marek zaczyna opowiadać. – Mamy czwórkę dzieci, w wieku od roku do trzynastu lat – mówi. – Wynajmujemy to mieszkanie, bo jest tanie, a na większe nie za bardzo nas stać. Nawet nie do końca o to chodzi, bo za chwilę i tak będziemy musieli przeprowadzić się do dwupokojowego mieszkania, gdyż to musimy opuścić i opłaty nam sporo wzrosną. Sęk w tym, że chcieliśmy wziąć kredyt, żeby zamiast komuś płacić, wpłacać na własne cztery kąty. Ale okazało się, że dla banków mamy za mały dochód na osobę. Jest nas w końcu szóstka. W tej sytuacji złożyliśmy wniosek do miasta o przydział mieszkania komunalnego, do remontu. Niestety powiedziano nam, że mamy tym razem za duży dochód. O całe sto złotych…

Jak nie kijem go, to pałką, można by rzec. Pan Marek tłumaczy, że życie w sześć osób w jednym pokoju to wieczna udręka:
– Starsze dzieci nie mogą się w dzień normalnie uczyć, a młodsze bawić, tak jak by chciały – tłumaczy. – Moja żona jest z tym na dodatek sama, bo ja większość dni w roku spędzam w pracy. Za granicą, bo gdybym miał tu pracować, to nawet z tym, co dostajemy na dzieci od państwa nie dałoby się związać końca z końcem.

A rodzina pana Marka chciałaby normalnie żyć i mieszkać.

– Dlatego pisałem do prezydenta miasta, żeby nam pomógł otrzymać jakieś mieszkanie komunalne, do remontu – wyjaśnia. – Dostałem odpowiedź od Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, że nasz dochód jest za wysoki o sto złotych w stosunku do granicznego dochodu. Ja tego nie rozumiem. Tych sztywnych granic. Czy tylko pieniądz się liczy?

No tak, trudno nie zgodzić się z takim rozumowaniem. Zwłaszcza, że w tzw. miejskich zasobach mieszkają również ludzie, o których trudno coś dobrego powiedzieć. Ale mają tę przewagę nad rodziną pana Marka, że nie przekraczają finansowego limitu. – Wie pan, czuję się jak lis zapędzony w pułapkę. Musiałbym mniej zarabiać, żeby móc normalnie mieszkać. To jakiś absurd. Co mamy więc zrobić? – pyta pan Marek.

Zanim opuszczę te 30 metrów kwadratowych z sześciorgiem ludzi marzących o ciut większej powierzchni do życia czytam jeszcze pisma do prezydenta miasta i odpowiedzi ZGM, o których wspomniał mój rozmówca. I tak sobie myślę, że przez wiele lat odkąd zacząłem pracę jako reporter, niewiele się w tym względzie zmieniło – wciąż są ludzie i ich problemy, i urzędnicy ze swoimi sztywnymi przepisami.

google_news
5 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Po_czasie
Po_czasie
4 lat temu

Hmmm wiem, że po roku czasu itd. Ale patrzac na strone https://www.zgm.eu/najem-i-dzierzawa/lokale-mieszkalne/zasady-ubiegania-sie-o-lokal-komunalny/ wychodzi ze 300% minimalnej emerytury na osobe to obecnie 3600 brutto na osobe – w opisanym przypadku jest 6 osob (jest to 21600 brutto miesiecznie – nawet z 500+ ). Sorry ale no ale cos tu mi nie pasuje odnosnie tego przekraczania dochody). No ale abstrachujac od tego tez nie wierze bohatera artykulu nie stac na wynajem mieszkania skoro mimo wszystko pracuje za granica oraz otrzymuje swiadczenia socjalne. Bardziej sadze ze kitra kase i placze ze go na nic nie stac.

tttt
tttt
5 lat temu

Ja z żoną i dzieckiem mieszkamy w 43m2 na które ciężko pracowaliśmy. Nie mamy super dużej przestrzeni, ale też się nie gnieciemy. Mamy to na co nas stać. Nie decydujemy się na razie na kolejne dziecko, bo byśmy mieli ciasno, a na zmianę mieszkania na większe na razie nas nie stać. Niektórzy niestety myślą tym co mają w spodniach, a nie mózgiem! Później płaczą, że źle im się żyje!

Ola
Ola
5 lat temu

Hmm, ale chyba zanim zrobili te wszystkie dzieci to wiedzieli ile m2 ma to mieszkanie? Trzeba wziąć kredyt i kupić sobie większe mieszkanie. Albo należało pozostać przy modelu 2 + 1.

Hermenegilda
Hermenegilda
5 lat temu
Reply to  Ola

Rząd zachęca do wielodzietności, jest 500 plus, karta dużej rodziny i okazuje się, że jest jeszcze coś tak podstawowego jak mieszkanie dla tej dużej rodziny. Tu już większy problem, o którym wie się w kapitalizmie, nie ma ulg.

Jakub
Jakub
5 lat temu

biedactwa – komuny się zachciewa-to kapitalizm