Wyrośniętą, półwieczną jodłę potrafią niemal doszczętnie ogołocić z gałęzi. Pozostawiają po sobie całe połacie zniszczonego lasu. Rzadko dają się przyłapać na gorącym uczynku, ale jeśli się to zdarzy, nie załamują rąk. Kary za kradzież stroiszu są niewielkie, a jego sprzedaż to niezły biznes.
Jedna wizyta w cudzym lesie wystarczy, by odzyskać równowartość grzywny. Reszta to już czysty zysk… Jodłowe drzewostany na terenie powiatu suskiego pustoszy zorganizowana szajka. Działają najczęściej nocą, ale czasami również w biały dzień. Jeden z mieszkańców Marcówki przyłapał ich w południe. Więcej na ten temat w aktualnym wydaniu „Małopolskiej Kroniki Beskidzkiej”.