Melchior Wańkowicz w swej książce „Tworzywo”, traktującej o życiu emigrantów polskich w Kanadzie, wspomina, że w każdym domu tych „zalęknionych ludzi ciągnących w nieznany kraj” znajdował się przywieziony z kraju obraz lokalnej Matki Bożej.
„Po domach tych, co z Kaszubów do Ontario przybyli – Matka Boska Swarzowska, za rybakami na morzu patrząca. Po Cieszyniakach, co pierwsi na ziemie za Atabaską w nieznane poszli – Madonna ze Skoczowa. U Ślązaków pod Calgari – Matka Boska Piekarska, górnikom błogosławiąca…” – pisze wybitny pisarz, reportażysta i publicysta. Współcześnie obraz owej Madonny ze Skoczowa znajduje się w bocznym ołtarzu kościoła św. Piotra i Pawła. I choć historia cennego malowidła liczy sobie prawie trzy stulecia, dziś nie skupia ono na sobie większej uwagi.
Cudowny wizerunek Madonny na trwałe wpisał się w historię parafii pod Kaplicówką. Mimo to nie wszystko jest z nim jasne. Z łacińskiego napisu pozostawionego z tyłu obrazu można się dowiedzieć, że malowidło przedstawiające Matkę Boską z Dzieciątkiem wyszło spod pędzla nieznanego malarza w Ołomuńcu w roku 1737. Zakupili go i podarowali dla kościoła Andrzej Szersznik, książęcy leśniczy w Skoczowie (dziadek ks. Leopolda Jana Szersznika) oraz Wawrzyniec Pollivius, radny miejski, a zarazem (prawdopodobnie) brat lub krewny ówczesnego proboszcza ks. Henryka Polliviusa. Obraz został umieszczony na nowym ołtarzu skoczowskiego kościoła 5 czerwca 1748 r. na pamiątkę wojny o sukcesję austriacką toczoną w latach 1740-1748 między Prusami a Austrią, podczas której Skoczów nie ucierpiał, a ocalenie miasta powszechnie przypisano opiece Maryi.
„W sferze domysłów pozostają dalsze dzieje obrazu, choć można przypuszczać, że wierni już wówczas darzyli go wielką czcią, skoro postać Madonny przyozdobili pięknie tłoczonymi, srebrnymi sukienkami i koronkami” – pisze w „Kalendarzu Skoczowskim 1994” Wojciech Grzebielec.
Pożoga niestraszna
Niestety, 7 maja 1756 r. w miejskiej piwiarni wybuchł straszny pożar, który w ciągu pół godziny objął całe miasto. W tym dniu – jak zanotował kronikarz – Skoczów rozpłynął się w dymie. Szkody były olbrzymie. Spłonęło całe miasto wraz z zamkiem i kościołem. Proboszczowi z wielkim wysiłkiem udało się uratować metryki i naczynia kościelne, nic nie pozostało jednak z ołtarzy i ambony. A dzwony po prostu się stopiły.
Za sprawą bohaterskiego proboszcza, ks. Andrzeja Pszczyńskiego, obraz Matki Boskiej Skoczowskiej przetrwał jednak pożogę. Tyle że odbudowa miasta nie posuwała się tak sprawnie jak w przeszłości. Nowa świątynia stanęła pod Kaplicówką dopiero 11 lat później, za to późnobarokowy kościół uznano za najpiękniejszy na Śląsku Cieszyńskim (nieco zmieniony stoi do dnia dzisiejszego).
„23 lipca 1767 r. czwartą z rzędu skoczowską świątynię i jej główny ołtarz konsekrował uroczyście biskup wrocławski Filip Gothard von Schaffgotsch. Opis wnętrza wspomina, iż Madonna znajduje się na głównym ołtarzu, postawiona (prawdopodobnie) nad tabernakulum, gdyż w centrum wielkiego ołtarza umieszczono obraz rzymskiego malarza Giovanniego Lafranco przedstawiający Piotra i Pawła, patronów kościoła, będący darem biskupa F. von Schaffgotscha” – pisze Wojciech Grzebielec, dodając, że w 1810 r. na mocy cesarskiego rozporządzenia parafia musiała jednak oddać państwu wszystkie zbędne srebra kościelne. „Istnieje przypuszczenie, że zdjęto wtedy srebrne sukienki z obrazu Matki Boskiej z Dzieciątkiem” – spekuluje.
Po kolejnych trzynastu latach, w roku 1823, w kościele św. Piotra i Pawła doprowadzono do końca budowę nowego ołtarza. Przy tej okazji kolejny skoczowski proboszcz ks. Józef Leopold Rużański kazał odnowić obraz Madonny Skoczowskiej oraz na nowo przyozdobić go (choć już nie tak bogato jak poprzednio), a także ponownie umieścić w ołtarzu.
Klęczący świętokradca
Ks. Józef Leopold Rużański urodził się 17 października 1769 r. w Cieszynie. Ukończył seminarium duchowne w Ołomuńcu, po czym odbył wikariat w Cieszynie. Natomiast od 1806 r. do momentu swej śmierci w 1836 r. był proboszczem w Skoczowie. „Jako proboszcz dużej parafii gorliwie wypełniał swe duszpasterskie obowiązki, m.in. starał się o budowę nowych kościołów w okolicznych wioskach; w r. 1807 poświęca kamień węgielny kościoła w Ochabach, a w r. następnym w Lipowcu. Nie miał jednak łatwego życia. Toczył nieustającą wojnę z burmistrzem i magistratem” – pisze Jan Wantuła w broszurze „Osobliwości małego miasteczka. Dawne kroniki podbeskidzkiego regionu Skoczowa”. Sam ks. Rużański zanotował w swym pamiętniku, iż mieszczaństwu Skoczowa nie zależało „na statkownym i gorliwym wypełnianiu religijnych obowiązków”. „Nikt dobrze duchowieństwa nie cenił, chyba żeby proboszcz z fary zrobił gospodę, a z wikarówki błędną naukę głosił” – pisał z goryczą.
„Czy to więc w tych czasach należy umieścić stare podanie przechowywane przez kilka zasiedziałych skoczowskich rodzin, a związane z obrazem? Opowiada ono, że pewnej nocy wkradł się do kościoła złodziej łakomy na srebrne ozdoby znajdujące się na obrazie. Wspiął się na wielki ołtarz i już miał zerwać korony z głów Maryi i Dzieciątka, gdy jakaś tajemnicza moc kazała mu zastygnąć w tym świętokradczym geście. Klęczał całą noc ze skamieniałymi rękoma na obrazie i tak zastali go rano wierni. Złodziejem okazał się być nie chciwy na srebro opryszek, ale jeden ze znaczniejszych obywateli Skoczowa. Z ołtarza udało się zdjąć świętokradcę dopiero po uczynionym za namową proboszcza ślubie, by nie karać złodzieja i nie zwiększać jego hańby rozpowiadając o zdarzeniu” – przytacza pobożne podanie potwierdzające pamięć skoczowian o nadzwyczajności obrazu Wojciech Grzebielec.
Modlitwy w czasie okupacji
Współcześnie obraz skoczowskiej Madonny znajduje się w ołtarzu św. Józefa, przeniesiony tam prawdopodobnie w 1891 r., kiedy ukończono prace renowacyjne wielkiego ołtarza. W 1897 r. Anna Zwillingowa przyoblekła obraz Madonny w nowe szaty, które wykonano z aksamitu haftowanego srebrem w piękny ornament kwiatowy, zaś głowę Madonny okolono promienistą aureolą. Na obrazie pozostawiono także stare korony i wota.
Obraz Madonny Skoczowskiej umieszczony w pięknej, bogato zdobionej ramie na długo stał się centrum lokalnego kultu maryjnego, który niestety nigdy nie przybrał większych rozmiarów.
„W czasie okupacji hitlerowskiej przed obrazem szukano ratunku i sił potrzebnych do wytrwania. Naznaczona cierpieniem i nadzieją ludowa pobożność dopatrywała się na obliczu Matki Boskiej kropli łez, a na rękach śladów cyfr mających zwiastować koniec wojny. Aż do czasów ufundowania w 1956 r. ołtarza Matki Boskiej Fatimskiej przed tym cudownym ołtarzem odprawiano wotywy. Tu modlono się również podczas nabożeństw majowych i różańcowych. 7 maja 1957 r. przed obrazem skoczowskiej Madonny wierni parafii św. Piotra i Pawła odnowili śluby jasnogórskie. W uroczystej procesji obraz niesiony przez duchowieństwo, siostry zakonne i dzieci szkolne dotarł do kaplicy św. Jana Sarkandra na wzgórzu” – przypomina Wojciech Grzebielec.
Kult obrazu osłabł jednak znacznie po roku 1970, kiedy to płótno wyjęto ze starych ram i poddano konserwacji. W trakcie zabiegów renowacyjnych zdjęto korony, sukienki. Usunięto też gablotki z wotami umieszczanymi wokół obrazu. Malowidłu nadano pierwotną formę, przez co stało się ono niezauważalne, a z czasem zapomniane.
Sprofanowany wizerunek
Nieoczekiwanie skoczowianie przypomnieli sobie o Madonnie dziesięć lat temu. 11 października 2014 r. doszło bowiem do profanacji obrazu. Ktoś przebił płótno ostrym narzędziem oraz zostawił głęboką rysę w miejscu, gdzie widnieje wizerunek twarzy Maryi. Malowidło ponownie poddano renowacji i 1 maja 2015 r. zostało uroczyście wprowadzone do skoczowskiego kościoła przez biskupa Piotra Gregera.
Rok później, w trakcie inwentaryzacji w budynku probostwa, odnalazły się korony z obrazu Matki Boskiej Skoczowskiej. W efekcie wraz z innymi unikalnymi księgami, dokumentami i zabytkowymi szatami liturgicznymi jesienią 2016 r. można je było oglądać w Muzeum im. św. Jana Sarkandra przy rynku na specjalnej wystawie „Skarby skoczowskiej fary”. Obecnie maryjne wota są z kolei w konserwacji. – Po zakończeniu tych specjalistycznych prac zostaną ponownie zaprezentowane – mówi Jakub Staroń, dyrektor Muzeum im św. Jana Sarkandra w Skoczowie.
Pan Grzebielec jak widać zna b. dobrze historię kościoła spod Kaplicówki. Zastanawia mnie po co w święta pod ołtarzem ostatnio umieszcza menorę? Czy w dawnych czasach była menora w tym kościele, czy to tylko próba wykazania się “modnym” trendem?
Z Kanady do Skoczowa a i Wańkowicz?