Wydarzenia Bielsko-Biała

Zapomniane egzekucje w centrum Szczyrku

Fot. Marcin Płużek

W Szczyrku zakończył się remont pomnika upamiętniającego Polaków zamordowanych w tej miejscowości przez niemieckich zbrodniarzy w czasie II wojny światowej. Warto tę nieco zapomnianą historię przypomnieć.

Pomnik stoi tuż nad brzegiem Żylicy. Wzniesiono go w 1948 roku w miejscu straceń. To samo centrum miasta, lecz obelisk do tej pory specjalnie nie rzucał się w oczy: stoi bowiem w pewnej odległości od drogi w otoczeniu zieleni. Na dodatek częściowo zasłaniają go ustawione przy ulicy stragany handlowe. Teraz się to nieco zmieniło, bo do monumentu prowadzi nowy szeroki chodnik. Poza tym poszarzały obelisk po oczyszczeniu stał się lepiej widoczny na tle zieleni, a przy ulicy ustawiono tablicę z informacjami (w języku polskim i angielskim) na temat tragicznych wydarzeń, jakie miały tam miejsce ponad 80 lat temu. „Przechodniu skieruj swe kroki w kierunku pomników widocznych w głębi pomiędzy drzewami i oddaj hołd osobom tu zamordowanym…” – można przeczytać w pierwszym zdaniu zamieszczonym na tablicy. Liczba mnoga w odniesieniu do pomnika nie jest pomyłką, ale o tym za moment.

Zmieniony napis

Obelisk z 1948 roku wzniesiono w tak zwanym parku Zwierzyniec. Trudno powiedzieć skąd wzięła się ta nazwa, lecz właśnie tak od dawien dawna ten położony nad brzegiem rzeki teren jest nazywany przez szczyrkowian. Jacek Żaba, dziennikarz i społecznik, od lat zajmujący się historią Szczyrku, przypuszcza, iż możliwe, że okoliczni gospodarze trzymali tam niegdyś owce. Miejsce to zapisało się w wojennej historii w bardzo dramatyczny sposób. Niemcy powiesili tam dziesięciu Polaków.

Do niedawna o tych potwornych wydarzeniach informował znajdujący się na pomniku napis. „Bezimiennym bohaterom i męczennikom o wolność. W 1943 roku zbiry Hitlera zamordowały na tym miejscu 10-ciu Polaków, więźniów obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu”. Po renowacji inskrypcja została zmieniona. Napis głosi obecnie: „Pamięci Polaków zamordowanych przez niemieckich okupantów w publicznych egzekucjach w marcu i lipcu 1944 roku”. Taką treść zaproponował Instytut Pamięci Narodowej, z którym konsultowano wszelkie działania dotyczące historycznych aspektów renowacji pomnika. Skąd te różnice w treści opisywanych wydarzeń? Choć o popełnionej przez okupantów w Szczyrku zbrodni wiadomo sporo, to jednak wciąż – jak się okazuje – istnieje wiele wątpliwości, co do tego, jaki dokładnie miała przebieg i kiedy się wydarzyła.
Najczęściej przyjmuje się, iż w Szczyrku doszło do dwóch – oddalonych dość znacznie w czasie – egzekucji. Pierwsza miała miejsce 13 marca 1943 roku. Niemcy przywieźli wtedy do Szczyrku więźniów z obozu Auschwitz-Birkenau. Pięciu z nich zostało publicznie powieszonych na terenie parku. Na egzekucję spędzono mieszkańców z całej miejscowości. Ten bestialski akt terroru miał na celu zastraszenie lokalnej społeczności i zniechęcenie szczyrkowian do pomocy partyzantom działających na terenie Beskidów.

Badacze przeszłości, w tym wspomniany Jacek Żaba, łączą tę zbrodnię z wydarzeniem, które miało miejsce nieco wcześniej. Został wtedy przypadkowo postrzelony przez partyzantów szczyrkowski leśniczy (gajowy) Jarosław Kriż. Ponoć on sam nikogo za to nie winił i nie żywił urazy, ale Niemcy postanowili pokazać, co czeka tych, którzy będą się sprzeciwiać ich woli i działać na szkodę III Rzeszy. Skazańców przedstawiono mieszkańcom jako bandytów i taki sam los miał czekać każdego, kto podniesie rękę na okupacyjne władze.

Egzekucją miał dowodzić niejaki Henryk Zendler. Każdy z powieszonych miał przydzielonego własnego kata (także więźnia obozu) – który zakładał na szyję ofiary stryczek. Jednym z powieszonych był więziony w obozie za działalność polityczną mieszkaniec pobliskiej Mesznej Alojzy Sikora. Zanim zawisł na stryczku miał zawołać: – Dajcie znać, że tu zginąłem, a nazywam się Alojzy Sikora – jestem z Mesznej.

Po egzekucji niemieccy oprawcy poszli na obiad, a wiszące na szubienicy ciała pozostawiono w parku. Asystujący przy egzekucji więźniowie zostali od razu przetransportowani z powrotem do obozu.
Do kolejnej takiej zbrodni, w trakcie której stracono następnych pięciu więźniów Auschwitz, doszło w tym samym miejscu ponad rok później, w sierpniu 1944. Jej przebieg był podobny, nie zachowały się jednak bardziej szczegółowe opisy tego potwornego wydarzenia. Większość z zamordowanych w obu egzekucjach osób pochodziła z podbeskidzkich miejscowości (Meszna, Jasienica, Wilkowice, Moszczanica, Żabnica, Frydrychowice) i trafiła do obozu najpewniej za działalność antyniemiecką. Nowa treść inskrypcji sugeruje jednak, iż historycy IPN nieco inaczej umiejscawiają w czasie tragiczne wydarzenia, wskazując że obie zbrodnie zostały popełnione w tym samym 1944 roku.

Nazwisk nie będzie?

Istnieją też pewne rozbieżności co do listy straconych w nich osób. Nazwiska są znane. Dlatego też żyjący jeszcze krewni niektórych z pomordowanych nad Żylicą więźniów Auschwitz od dawna nalegali, aby pomnik przestał być „bezimiennym”. Prosili, aby pojawiły się na nim nazwiska tych, którzy oddali w tym miejscu życie za ojczyznę. Władze Szczyrku zamierzały zadośćuczynić tym postulatom i przy okazji renowacji umieścić na obelisku tabliczkę z nazwiskami powieszonych.

Pojawił się jednak problem. Chodzi o jedno nazwisko. Jan Konik z Jasienicy – tak według ogólnodostępnych materiałów miał nazywać się jeden z zamordowanych. Jego nazwisko miało się znaleźć w treści inskrypcji zaproponowanej przez władze miasta. Tymczasem według IPN życie miał tam stracić niejaki König, którego nazwisko nie zostało na tej liście ujęte. Burmistrz Szczyrku Antoni Byrdy uważa, że chodzi najprawdopodobniej o tę samą osobę, bo inne dane się zgadzają i Konik to po prostu spolszczona forma nazwiska König. Jednak dla IPN to dwie różne postacie. Bez uzgodnienia i zatwierdzenia przez IPN ostatecznej listy osób, które zostały zamordowane na szczyrkowskim Zwierzyńcu nazwisk skazańców nie można umieścić na pomniku.

Poza tym to niejedyna trudność związana z przygotowaniem takiej listy. Jak przyznaje Jacek Żaba, jeden ze straconych według IPN podpada pod tak zwaną ustawę dekomunizacyjną i jego nazwisko nie może być w ten sposób „propagowane”. Najwyraźniej to, że człowiek ten zginął za Polskę z rąk hitlerowskich oprawców dla IPN nie ma znaczenia. Stąd też nazwiska powieszonych raczej nie zostaną umieszczone na odnowionym pomniku. Najpewniej jednak władze miasta – aby zadośćuczynić prośbom rodzin – wykonają tabliczkę z nazwiskami pomordowanych własnym sumptem i umieszczą ją gdzie indziej na terenie parku, którego fragment stał się miejscem pamięci i zadumy.
Dodajmy, że cała inwestycja obejmująca remont pomnika, a także także uporządkowanie otoczenia, pochłonęła blisko 140 tys. zł, z czego 80 proc. pochodziło z dofinansowania przekazanego na tel cel przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Resztę dołożyło miasto. Z informacji przekazanych przez szczyrkowski Ratusz wynika, że renowacja kamiennego obelisku polegała między innymi na oczyszczeniu górnej części pomnika, wykonaniu piaskowania, uzupełnieniu ubytków spoin, wykonaniu kamiennej okładziny schodów oraz nowego napisu.

Wróćmy jeszcze do kwestii „dwóch” pomników. Trzy lata temu z inicjatywy samych szczyrkowian w parku niedaleko obelisku z 1948 roku ustawiono kolejny niewielki monument: „Pomnik Bezimiennych Bohaterów i Męczenników o Wolność”. Ma upamiętniać wszystkich mieszkańców Szczyrku, którzy w jakikolwiek sposób ucierpieli podczas obu wojen światowych – ginących w boju i na egzekucjach, wywożonych na roboty przymusowe, wyrzucanych z domów, skazanych za działalność partyzancką. Pomnik ma formę surowego kamiennego głazu, do którego przytwierdzono stalową płytę z wyciętymi w niej sylwetką polskiego orła, inskrypcją oraz herbem Szczyrku. Niestety sposób wykonania tablicy oraz pokrywająca ją patyna sprawiają, że umieszczony na niej napis jest mało czytelny. Przy obu pomnikach w rocznice ważnych wydarzeń historycznych z dziejów naszego kraju, a zwłaszcza tych z czasu wojny, składane są wiązanki kwiatów i palone znicze.

google_news