Straconka to obecnie jedna z dzielnic Bielska-Białej. Jej nazwa jest intrygująca. Jeśli dodać do tego, że niegdyś ta podgórska wioska pieczętowała się trupią czaszką z dwoma piszczelami, to robi się jeszcze ciekawiej.
Skąd wzięła się nazwa? Okazuje się, że wcale nie trzeba jej interpretować w makabryczny sposób, choć opinia miejsca, gdzie dawno temu „tracono” na szubienicy zbójników, brzmi dość pociągająco. Straconka została założona jako przysiółek znacznie starszej wsi Lipnik w połowie XVI wieku. Od 1848 roku była odrębną miejscowością. Zmieniło się to dopiero w styczniu 1973 roku, kiedy znaczna jej cześć (tereny zamieszkane) została przyłączona do Bielska-Białej. Reszta – głównie lasy i polany – przypadły w udziale gminie Kozy oraz gminie Wilkowice (niewielki skrawek).
Od tego czasu Straconka szybko się urbanizowała i z górskiej, pastersko-rolniczej osady przekształciła w atrakcyjną i modną mieszkaniowo-rekreacyjną dzielnicę. Gdy Straconka była jeszcze przysiółkiem Lipnika zamieszkiwali ją głównie sprowadzeni tam osadnicy niemieccy, uprawiający pola oraz pracujący w okolicznych lasach (osada została utworzona na prawie magdeburskim). Później sprowadzili się w ten rejon także Wołosi – lud pasterski wędrujący łukiem Karpat. Zajmowali się głównie wypasem owiec w wyższych partiach gór. Potem zaczęli zasiedlać doliny i parać się uprawą roli. Wpływy tego osadnictwa do dziś są widoczne w nazwiskach rodzin od lat mieszkających u podnóża Magurki Wilkowickiej.
Tradycja ludowa wywodziła nazwę osady od rzekomego miejsca straceń zbójników i innych zbrodniarzy skazanych na śmierć w starostwie lipnickim. Mieli być wieszani właśnie tutaj, na odludziu. Jednak jedynym udokumentowanym w źródłach przypadkiem takiego zdarzenia w Straconce była historia zbójnika Jana Góry, straconego tam w 1706 roku. Możliwe, że właśnie to wydarzenie sprawiło, iż do wsi przylgnęła taka właśnie nazwa. „Prawdopodobnie od roku 1791, kiedy powstał samorząd gminy w Straconce zaczęto używać pieczęci z trupią czaszką i dwoma pod nią piszczelami” – czytamy w opracowaniu historycznym zamieszczonym na stronie Rady Osiedla Straconka. Godło to – podkreślają historycy – funkcjonowało jako nieoficjalny herb wioski aż do 1899 roku, kiedy to – najpewniej pod naciskiem władz austriackich – czaszka i piszczele zniknęły.
Aleksy Siemionow, nieżyjący już znawca Beskidów, wywodził nazwę dzielnicy od przepływającego przez wieś potoku Straconka – a nie odwrotnie. „Straconka to nazwa prawobrzeżnego dopływu Białej wypływającego spod Magurki w Beskidzie Małym – pisze w monografii „Studia beskidzko-tatrzańskie”. Zauważa jednocześnie, że poszukiwania książkowe nie pozwoliły mu ustalić etymologii tej interesującej nazwy. Na pewien ślad – wyjaśnia Siemionow – naprowadza nas nazwa jednej z babiogórskich polan, położonej najwyżej ze wszystkich, zagubionej wśród babiogórskiej puszczy. Nazywa się Stracona Polana – odnotowuje Siemionow, dodając, że według wyjaśnień zawojskich górali wzięła się stąd, że jest to polana bardzo odległa od wsi. Miałoby to – zdaniem autora – tłumaczyć nazwę Stracona jako Zatracona. Na potwierdzenie tej tezy przytacza inny przykład. Daleko od wsi Złatna leży Stracony Groń oraz źródła Straconego Potoku. – Dawnym mieszkańcom Lipnika i Białej mogło się wydawać, że źródła potoku Straconki leżą bardzo daleko, są „zatracone” pod szczytem Magurki – konkluduje. Wyjaśnienie wydaje się przekonujące. Także lokalni historycy zwracają uwagę, że pierwotnie okoliczni mieszkańcy mogli nazywać niewielką górską rzekę mianem Stracona, bo „traciła” się pomiędzy porośniętymi lasem jarami, po czym znów rozlewała się szeroko. Nazwa z biegiem czasu miała przybrać obecną formę, czyli Straconka.
Wydaje się więc, że mamy rozwiązanie zagadki, choć legendy o miejscu straceń złoczyńców bardziej przemawiają do wyobraźni… Cóż, obecnie w Straconce można stracić co najwyżej zbędne kilogramy podczas forsownych górskich spacerów i wędrówek. I to też mogłoby być dobre wyjaśnienie nazwy.
Skąd wzięły się te głębokie długie jary?
Z tego co mi dziadek opowiadał to chyba trochę inaczej było, oprócz wołosów był jeszcze ktoś inny co pracował w kamieniołomie i za nie uczciea prace zginął, ale tego już się nie dowiemy
Z tą pieczęcią z trupią czaszką nie tyle ciekawie ani pociągająco co strasznie. Legenda też głosi, że niejeden stracił zdrowie na (w) Straconce.
Super, dzięki za komentarz, cieszymy się że zawsze czymś mondrym nas uraczysz.
Może też rubasznym? – podszywacz.
Podobnie można dywagować o słowie “uraczysz” – od uroczysko? 😀