Groźna choroba pszczół atakuje pasieki na Śląsku i w centralnej Małopolsce.
Na terenie powiatu bielskiego zarejestrowano już około 100 przypadków zgnilca amerykańskiego, ognisko choroby wykryto również w rejonie Brzeska. Lekarze uspakajają, że spożywanie miodu pozyskanego z zarażonej pasieki jest bezpieczne. – Człowiekowi zgnilec nie zagraża w najmniejszym stopniu, jednak miód z zarażonej chorobą pasieki może rozprzestrzenić zarazę – ostrzega Józef Wenda, prezes Koła Pszczelarzy działającego w ramach Beskidzkiego Związku Pszczelarzy Bartnik. – Wystarczy wyrzucić słoik po miodzie do śmietnika, gdzie będą do niego mieć dostęp pszczoły. Bakterie trafią do uli i choroba rozprzestrzeni się w nowym regionie. Walka ze zgnilcem amerykańskim jest trudna, bowiem przetrwalniki tej bakterii są bardzo odporne, mają zdolność zarażania nawet przez 40 lat – wyjaśnia prezes. Hodowcy podkreślają, że zgnilec amerykański to choroba przede wszystkim brudnych pasiek i głodnych pszczół. – Niedożywione owady są bardziej podatne na choroby – informuje Wenda. – Sporo zła robią również krzyżówki z pszczołami z południa Europy, które owszem, są mało agresywne, jednak źle znoszą niskie temperatury, w rezultacie chorują, co ułatwia bakterii skuteczny atak – zaznacza pszczelarz.
Wykrycie zgnilca amerykańskiego niejednokrotnie oznacza likwidację pasieki, bowiem najlepszym, acz radykalnym krokiem na pozbycie się bakterii jest spalenie uli wraz z pszczołami. Tylko w niektórych przypadkach stosuje się środki farmakologiczne i chemikalia odkażające ule oraz sprzęt używany w pasiece. Specjaliści apelują do pszczelarzy, aby rejestrowali swoje pasieki, bowiem podlegają one wówczas nadzorowi weterynaryjnemu. A ponieważ zgnilec amerykański jest zwalczany z urzędu, w przypadku jego wykrycia bartnik otrzymuje odszkodowanie, co w znacznej części rekompensuje straty. – Przynależność do Koła ułatwia zdobywanie bartniczej wiedzy poprzez szkolenia i kursy– twierdzi Wenda. – Co istotne, zarejestrowani pszczelarze otrzymują częściową refundację lekarstw dla pszczół. To drogie specyfiki, toteż bartnicy niezrzeszeni niemal z reguły z nich nie korzystają. Niestety, jest wiele zaniedbanych, bywa, że opuszczonych pasiek, co skutkuje rozprzestrzenianiem się pszczelich chorób – dodaje Wenda.
Zgnilca amerykańskiego trudno przegapić pod warunkiem stałej kontroli pasieki. Pierwszym objawem choroby są zmiany na zasklepach komórek z martwym czerwiem, a z ula, w którym jest chora rodzina, po otwarciu rozchodzi się zapach kleju stolarskiego (niektórzy porównują zapach do przypalonego rogu). Prezes zaznacza, że w ostatnich latach choroba nie zaatakowała pasiek w rejonie Wadowic. – Było tylko jedno podejrzenie, lecz badanie laboratoryjne wykluczyło zgnilca. Świadczy to o dużej fachowości naszych bartników. Najważniejsza jest stała kontrola, częste sprawdzanie uli – podkreśla specjalista.
Powiatowy Inspektor Weterynaryjny w Wadowicach Danuta Gaudyn potwierdza, że na obszarze powiatu wadowickiego i suskiego nie zgłoszono w tym roku żadnego ogniska zgnilca amerykańskiego. Podobną w treści informację przekazała również inspektor weterynaryjny lek. wet. Anna Żyłowska z Inspektoratu w Oświęcimiu.