W piątek w siedzibie OSP Lipowa odbyło się zebranie wiejskie dotyczące planów rejestracji lądowiska na terenie gminy. Wójt oddał głos mieszkańcom, którzy opowiedzieli się przeciwko wydaniu zgody. Paralotnie i lekkie samoloty lądują tam jednak od zawsze i jak zapewnia inwestor, zmienić miałoby się jedynie to, że ktoś miałby nad tym większą kontrolę.
Po Lipowej krążyć zaczęły plotki, jakoby na terenie gminy miało być budowane lotnisko. W rzeczywistości chodzi jednak o lądowisko, które od lat w tym miejscu funkcjonuje. I nie o budowę, lecz rejestrację. Jak się bowiem okazuje, przez dłuższy czas lądowisko w Lipowej, gdzie rok do roku skoki trenuje wojsko, jest terenem prywatnym i jako niezarejestrowane do startów i lądowań mogło właścicielowi służyć jedynie przez 14 dni w roku. Wszelkie pozostałe loty z tego terenu i lądowania na nim były nielegalne.
Właściciel terenu chciał zalegalizować lądowisko, aby podlegało kontroli wynajętego przez niego zarządcy i w dalszej kolejności przez Urząd Lotnictwa Cywilnego. I by można było latać przez cały rok. Zgodę musi na to wyrazić wójt. Bogusław Wyleciał zwołał w tej sprawie zebranie wiejskie, które odbyło się w ubiegły piątek. Przyszło na nie ponad 200 osób.
Czytaj tutaj: https://beskidzka24.pl/w-gminie-lipowa-sie-zagotowalo-poszlo-o-ladowisko-wideo/
– Ktoś powiedział, że to będzie lotnisko. Sprawa wygląda zupełnie inaczej – mówił na początku ekspert z ramienia zarządcy terenu, który tłumaczył, że chodzi o zgodę gminy na niejako przywrócenie koncesji na lądowisko, które cały czas istnieje. Zarządca zapewniał, że właściwie nie zmieni się nic. Nadal będą lądować paralotnie, startowały lekkie samoloty. – Nikt do tej pory się nie skarżył na hałas, gdybyśmy mieli takie sygnały, to staralibyśmy się to wyeliminować – mówił Grzegorz Adamus, który lądowiskiem zarządza od września.
Ostrzegał, że post, który pojawił się w sieci, informujący o budowie lotniska w Lipowej wprowadza w błąd. Mieszkańcy na spotkaniu wyrażali z kolei swoje obawy na temat hałasu, zmiany krajobrazu gminy, najazd turystów czy zwyczajnie o bezpieczeństwo.
Grzegorz Adamus zapewniał, że na terenie lądowiska nie powstanie żadna infrastruktura. Startować będą jedynie cztery ultralekkie samoloty, dojdą szybowce na wyciągarkach, a tak to wszystko pozostanie po staremu. Mieszkańcy dziwili się, jak to jest, że lądowisko działało, a nie było zarejestrowane. Eksperci wyjaśniali, że w przypadku rejestracji, wszelkie lądowania byłyby certyfikowane i obowiązywałyby przepisy prawa lotniczego. – Nie ma planu budowy czegokolwiek. Ani pasa startowego, ani hangarów. Nie ma mowy o wykorzystaniu komercyjnym lądowiska ani o lądowaniu helikopterów. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo – ULC będzie rejestrować wszystkie starty i lądowania. Będziemy mieli pełną kontrolę, każdy pilot będzie musiał pytać o zgodę na lądowanie – powtarzał przedstawiciel zarządcy.
Mimo to zdecydowana większość mieszkańców obecnych na zebraniu w czasie głosowania podniosło ręce przeciwko rejestracji lądowiska. Trudny orzech do zgryzienia będzie miał teraz wójt, który sprawę konsultować będzie z radnymi. W rozmowie z Kroniką Beskidzką właściciel terenu zapowiada ewentualne odwołanie do wojewody. Pełny artykuł na ten temat przeczytasz w najnowszym wydaniu naszego tygodnika.