Nie żyje urodzony w Bielsku-Białej Paweł Gabor. Tragiczne wieści przekazał Lubuski Teatr w Zielonej Górze, gdzie utalentowany aktor grał swoje ostatnie role.
– Z ogromnym smutkiem informujemy o śmierci Pawła Gabora, aktora Lubuskiego Teatru. Jeszcze w grudniu zachwycił nas wszystkich rolą Grabca w „Balladynie’”, a dziś pozostawia po sobie pustkę, której trudno będzie sprostać – piszą w Lubuskim Teatrze.
– Odszedł nasz absolwent, student i kolega. Będziemy zawsze mieć w pamięci pracę z Nim, spotkania i rozmowy. Podziwialiśmy jego role w spektaklach dyplomowych „Żadnych przedwczesnych wniosków” w reżyserii Małgorzaty Hajewskiej-Krzysztofik, „Trzy siostry” w reżyserii Franciszka Szumińskiego i „Keinmal” w reżyserii Konrada Hetela. Droga tego niezwykle utalentowanego młodego człowieka, który swoje umiejętności znakomicie wykorzystywał na deskach Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze zakończyła się zbyt wcześnie. Zachowajmy Go w naszych sercach – napisał prof. Piotr Seweryński, dziekan Wydziału Aktorskiego Szkoły Filmowej w Łodzi.
Dzisiaj dowiedziałem się o śmierci byłego, niedawnego studenta. Paweł Gabor, miał tylko 26 lat. Dociekliwy na zajęciach, chropowaty, kosmaty – podobało mi się to, lubię takich studentów. Dwuletnie spotkania, na trzecim i na czwartym roku, zdążyliśmy się całkiem dobrze poznać. I nie straciliśmy kontaktu. Miał świetne dyplomy. Dla wielu pedagogów jego kreacje były niespodzianką. Nie spodziewaliśmy się, wstyd przyznać, że może być taki dobry. Myślę przede wszystkim o neurotycznym Andrzeju w „Trzech siostrach” Czechowa w reżyserii Franciszka Szumińskiego. To była rola na nagrodę, Gabor miał tego świadomość, szkoda że jej nie otrzymał. Po szkole bezradność, jak często, co, gdzie, dokąd, jak. W lutym zeszłego roku napisał do mnie na Messengerze: „Na szczęście wiele spraw poszło w dobrą stronę. (…) A zawodowo jest bardzo dobrze, ponieważ jestem na etacie w Zielonej Górze. Więc mogę z czystym sumieniem powiedzieć że wszystko zaczyna się bardzo dobrze układać. Panie profesorze, mam już teatr”. Przed chwilę rozmawiałem z Kubą Gąsiorem, kolegą z roku Pawła. Kuba: „Tyle rzeczy Pawła ominie, tylu ludzi, tyle spektakli”. To nie jest dobra niedziela – napisał jego wykładowca, Łukasz Maciejewski.
– Śpij słodko, mój Gaborku. Mój Fredzie, Stachu, Korydonie, Cezarze Borgia, Dziecinko kochana – wzruszający wpis o podopiecznym zamieściła Barbara Bielaczyc, prowadząca Czechowicki Teatr Muzyczny „Movimento”, gdzie artysta stawiał pierwsze kroki na scenie.
Paweł Gabor – informują w zielonogórskim teatrze – urodził się w 1998 roku w Bielsku-Białej, a w 2024 roku ukończył Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną w Łodzi. – Był niezwykle utalentowanym aktorem, który jeszcze w czasie studiów zagrał w trzech spektaklach dyplomowych. Jego debiut w Lubuskim Teatrze w roli Sancho Pansy w „Przygodach Don Kichota” i późniejsza rola w „Jestem ziarnkiem maku” sprawiły, że polubili go nasi najmłodsi widzowie, jednak to rola w „Balladynie” pozwoliła wielu z nas odkryć pełnię jego talentu – opisują koledzy z teatru. – Paweł był życzliwą osobą, z pasją do sztuki. Uwielbiał śpiewać, kochał muzykę. W swojej pracy artystycznej kierował się słowami Stelli Adler: „Życie bije i miażdży duszę, a sztuka przypomina ci, że w ogóle ją masz”. Przypominał nam o tej prawdzie każdego dnia, zarówno na scenie, jak i poza nią. Łączymy się w bólu z jego rodziną, przyjaciółmi i wszystkimi, którzy mieli szczęście go poznać. Będzie nam go bardzo brakowało – dodają.