Wczoraj w szpitalu w Chorzowie zmarła zakażona koronawiursem 89-letnia bielszczanka, pensjonariuszka domu wsparcia w Kozach, w którym zakazili się prawie wszyscy mieszkańcy.
6 sierpnia z ośrodka wywieziono wszystkich pensjonariuszy. Aż 24 z 27 było bowiem zakażonych koronawirusem. Ponadto dodatni wynik badania pod tym kątem miało 4 członków personelu.
– Nic nie wiedziałam o tej sytuacji. Nikt mnie nie powiadomił. Akurat 6 sierpnia pojechałam tam, by dostarczyć mamie paczkę. Usłyszałam, że wszyscy zostali wywiezieni. Byłam w szoku. Na miejscu nie mogłam się nawet dowiedzieć, do jakiego szpitala przewieziono moją mamę – opisuje naszej redakcji mieszkająca w Bielsku-Białej córka pensjonariuszki.
89-latka trafiła do szpitala w Chorzowie. – Jeszcze 9 sierpnia lekarz mówił mi, że stan mamy jest stabilny, że nie ma gorączki i nie potrzebuje tlenoterapii. Prawdopodobnie 13 sierpnia jej stan się nagle pogorszył. Od lekarza usłyszałam, że mama miała na dodatek jakąś bakterię, a osłabiony przez koronawirusa organizm nie był w stanie dalej walczyć… – opisuje z żalem córka. – Myślę, że gdyby nie zakażenie koronawirusem, to byłaby jeszcze z nami – dodaje.
Cała prawda, nikt nie powiadamia bliskich, nie musi informować. Przypadkiem doszło do redaktora. Ktoś wprowadził wirusa do placówki bo nie pensjonariusze.