W ubiegłym roku było głośno o przypadkach turystów, których w Beskidach ukąsiły żmije zygzakowate, jedyne jadowite węże naturalnie występujące w Polsce. Zagrożenie ze strony tych gadów jest często demonizowane i obrośnięte… jadowitymi mitami. O tym, jak uniknąć ukąszenia, jak się zachować, gdy już do tego dojdzie i jak wygląda leczenie, zapytaliśmy lekarzy ze Szpitala Pediatrycznego i Szpitala Wojewódzkiego w Bielsku-Białej, którzy pomagają ukąszonym pacjentom.
Żmija zygzakowata, szczególnie w słoneczne dni, to częsty „towarzysz” wędrówek po Beskidach. To właśnie tam najczęściej dochodzi do ukąszeń – w ubiegłym roku m.in. dziecka i osoby dorosłej, o czym rozpisywały się nawet ogólnopolskie media. Bywa, że nieostrożny piechur nadepnie na żmiję lub stanie tuż obok. Wygrzewającego się węża – z uwagi na to, że dobrze się kamufluje – trudno z oddali wypatrzyć. Wystarczy więc chwila nieuwagi, by mieć spotkanie z tym gadem. – Nie zliczę spotkań ze żmijami na górskich ścieżkach. Lubią się bowiem wygrzewać nawet na środku szlaków. Sam wielokrotnie byłem bliski nadepnięcia na żmiję podczas trekkingu czy biegania. W lipcu ledwo uchroniłem przed tym córeczkę. Jednak nie zdarzyło mi się, by żmija choćby na mnie syknęła. Wyczuwając, że zbliża się człowiek, zaczyna się oddalać w dość leniwym tempie – opisuje mieszkaniec Bielska-Białej.
Leśnicy od lat przekonują, że nie taka żmija straszna, jak ją malują. – Urosła nawet do rangi śmiercionośnego potwora, który czyha na ludzi w zaroślach. Prawda jest dużo łagodniejsza. Żmija zygzakowata to mieszkaniec naszych lasów i jest pod ochroną. Dlatego dajmy jej żyć i traktujmy ją jako jednego z leśnych sąsiadów – apelują leśnicy. Jak dodają obrazowo, żmija to nie… kangur. – Nie skacze na pięć metrów, by nas ukąsić. Nie czeka za pniem, by zaatakować. Nawet nas nie słyszy, tylko wyczuwa drgania, dlatego czasem tak późno się oddala – wskazują. – Żmija nie kąsa, żeby kąsać. Robi to po to, aby odstraszyć dużego przeciwnika. Normalnie poluje na małe zwierzątka, takie, które może zabić – uzupełnia Maciej Skwarna, były kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Szpitala Wojewódzkiego w Bielsku-Białej.
– Żmiję zygzakowatą najczęściej można spotkać w okresie od kwietnia do października niezależnie od pory dnia. Chętnie wygrzewa się w słoneczne dni na skałach, ścieżkach czy ściętych pniach. Uważać należy też na tereny rzadko odwiedzanie przez ludzi, porośnięte wysoką trawą, a także na składowiska śmieci. Żmija zazwyczaj wyróżnia się szaro-czarnym zabarwieniem ciała o długości do 80 centymetrów z pasem białych tarczek supralabialnych na grzbiecie, jednak spotkać możemy odmiany brązowe, srebrzyste lub czarne. Z tego powodu nie powinno się dopuszczać do prób bawienia się przez dzieci dziko żyjącymi wężami, gdyż to co bierzemy za nieszkodliwego zaskrońca może okazać się jadowitą żmiją. Najczęściej do kontaktu ze zwierzęciem dochodzi w wyniku próby schwytania lub nadepnięcia na gada, co powoduje, że większość ukąszeń dotyczy kończyn górnych i dolnych. Warto więc udając się na wycieczkę ubrać się w sposób odpowiedni do planowanej aktywności, z osłonięciem łatwo dostępnych rejonów ciała, czyli na przykład założyć buty nad kostkę – opisuje Maria Kuderska, lekarz z Oddziału Chirurgii Dziecięcej Szpitala Pediatrycznego w Bielsku-Białej.
Jak mówi Maciej Skwarna, dla dorosłego zdrowego człowieka ukąszenie żmii rzadko bywa śmiertelne. – Ukąszenie żmii może być niebezpieczne dla małych dzieci i dla osób starszych – to wynika z mniejszej masy mięśniowej. Każda choroba współistniejąca pogarsza rokowanie – tłumaczy lekarz.
Warto wiedzieć, jak zachować się, gdy już dojdzie do nieszczęśliwego wypadku i ukąszenia. A już szczególnie w przypadku dzieci, które mogą się przestraszyć i nie będą w stanie zachowywać się spokojnie. Maria Kuderska zwraca uwagę na to, że przede wszystkim to rodzice czy opiekunowie ukąszonego dziecka powinni zachować zimną krew. – Dziecko widząc opanowaną postawę rodzica samo łatwiej znosi całą sytuację, a płacz i niepokój przyśpieszają rozprzestrzenianie się jadu od miejsca ukąszenia. Choć ponowne pokąsania zdarzają się rzadko, należy obserwować, gdzie znajduje się gad i uważać, aby nie sprowokować go do kolejnego ataku – radzi lekarka. Jak dodaje, nie należy zwlekać z wezwaniem pomocy pogotowia lub GOPR-u, jeśli do zdarzenia dojdzie w górach. – Przekazując informacje o okolicznościach zdarzenia należy w pierwszej kolejności podać miejsce, w którym się znajdujemy oraz fakt lub podejrzenie ukąszenia przez żmiję – mówi. Należy też unieruchomić dziecko i ułożyć w pozycji leżącej lub półleżącej. – Dziecku w tym stanie zabronione jest chodzenie czy machanie rękami – dążymy do minimalnej aktywności fizycznej po zdarzeniu. Jeżeli ukąszone zostało w nogę lub rękę, należy ułożyć kończynę poniżej poziomu serca. Ranę po pokąsaniu należy okryć jałowym gazikiem lub czystą tkaniną – nie polewamy jej wodą, środkami odkażającymi, nie zakładamy opatrunków uciskowych, gdyż nieumiejętne zastosowanie tych zabiegów może doprowadzić do rozprzestrzenienia się toksyn. Popularne w filmach i książkach wysysanie jadu z rany również może skończyć się tragicznie – zarówno dla pacjenta, jak i ratującego, dlatego to działanie jest również niezalecane. Można też zdjąć spróbować delikatnie zdjąć elementy biżuterii, jak np. pierścionki, gdyż po wystąpieniu obrzęku będzie to mocno utrudnione. Przez cały ten czas dziecko powinno być obserwowane, ponieważ najgroźniejsze objawy zatrucia jadem zazwyczaj pojawiają się do trzydziestu minut od ukąszenia – objaśnia Maria Kuderska. Po przybyciu ratowników pogotowia lub GOPR-u należy zdać się na nich i wykonywać ich polecenia.
Z czym trzeba się liczyć po ukąszeniu żmii i jak wygląda leczenie? Trzeba być na początek przygotowanym na to, że jad może wywołać ból. W Szpitalu Pediatrycznym, gdzie rocznie trafia po kilka-kilkanaście ukąszonych dzieci, standardową procedurą po ukąszeniu przez żmiję jest obserwacja dziecka w warunkach Izby Przyjęć lub hospitalizacja. – Wymagane jest także wykonanie licznych badań laboratoryjnych i EKG, aby ocenić wpływ toksyn na organizm. W zależności od stanu dziecka hospitalizacja może potrwać od szesnastu godzin do nawet ponad tygodnia – opowiada lekarka z bielskiego pediatryka. – Postępowanie z pacjentem ukąszonym przez żmiję zależy od objawów. 90 procent ukąszeń przez żmiję jest ukąszeniami tzw. suchymi, czyli bez wprowadzenia jadu. I wówczas pacjent nie wymaga żadnego postępowania. Około 10 procent to przypadki ukąszeń jadowitych z wprowadzeniem jakiejś ilości jadu. U większości pacjentów jest tylko ślad po ukąszeniu. Nie wymagają więc oni jakiegokolwiek postępowania. U kolejnej grupy jest śladowe wprowadzenie jadu – w miejscu ugryzienia zaczerwienienie, na przykład na kończynie. Wtedy stosowany jest opatrunek miejscowy. Jeżeli żmija wprowadzi większą ilość jadu, może dojść do obrzęku kończyny. Kolejna grupa, to osoby, u których może dojść do reakcji anafilaktycznej, czyli wstrząsu. I stanu zagrożenia życia – opisuje były kierownik SOR-u Szpitala Wojewódzkiego. – W jadzie żmii jest wiele substancji – powodują ból, pieczenie, mogą powodować zagrożenia krzepnięcia, lokalną martwicę. Trzeba dobrać postępowanie w zależności od sytuacji. Każdy pacjent, nawet jeżeli to tylko suche ugryzienie, musi być przez kilka godzin obserwowany. Jeżeli nie pojawi się reakcja anafilaktyczna, to może być bezpiecznie puszczony do domu. Jeżeli dochodzi do reakcji anafilaktycznej, to rozpoczyna się leczenie objawowe. Przy wstrząsie podajemy odpowiednie leki, m.in. adrenalinę i leki przeciwhistaminowe. Wstrząs anafilaktyczny jest zawsze sytuacją krytyczną. Każda choroba współistniejąca pogarsza to rokowanie. Musi jednak dojść do wprowadzenia przez żmiję jadu i odpowiednio dużej jego ilości. W ciężkich przypadkach decydujemy się na przesłanie pacjenta do oddziału toksykologii klinicznej. Jeżeli bardziej dominują zmiany kończynowe, na przykład martwica, to pacjent jest kierowany do oddziału chorób wewnętrznych lub na oddział chirurgii – objaśnia Maciej Skwarna.
Lekarz wskazuje, że z ukąszeniem żmii zygzakowatej lekarze są w stanie sobie poradzić, ale pojawiają się o wiele większe podobne zagrożenia. – Problem zaczyna się robić, bo do Polski sprowadza się coraz więcej jadowitych zwierząt. W Polsce pojawia się żmija nosoroga, która funkcjonuje m.in. w północnych Włoszech na Półwyspie Bałkańskim. Ona jest w stanie u nas przetrwać jakiś czas. Pojawiają się w hodowlach różne pająki i węże. Zdarza się, że atakują swoich opiekunów. My nie posiadamy surowicy na jad tych zwierząt. Część surowic posiada Ośrodek Ostrych Zatruć w Sosnowcu, a część posiada wyłącznie Instytut Medycyny Tropikalnej w Gdańsku. I dlatego problem zaczyna się przy ukąszeniach zwierząt jadowitych, które trafiają z odległych zakątków świata. Ich jad jest dużo bardziej agresywny, niż naszej żmii – zauważa Maciej Skwarna.
W drugiej połowie kwietnia i na początku maja żmije pojawiają się na leśnych szlakach częściej niż zwykle. Są czasem tak zajęte sobą, że można je długo sobie oglądać.
Już kilkanaście razy trafiłem na te gady na Jurze Krakowsko Częstochowskiej w okolicach Olsztyna.
W większości przypadków gady uciekały ale zdarzyło się, że z niewiadomych mi przyczyn bo ani ich nie goniłem ani ich nie próbowałem jakoś łapać, zmije zaczynały syczeć i zwijać się,choc miały drogę ucieczki.
Także nie zawsze mamy tak wspaniałą sytuację, że gad zejdzie nam z drogi czasami može być nieciekawie. Zwłaszcza dla dzieci.
Czy aby to nie ty jesteś gadem, mając drogę ucieczki? Należy udać się w okolice innego Olsztyna, tam są tylko jeziora i daleko od beskidzka24. Dokładnie kuźwa.
Vipera Berus
No tak, narobiła zygzaków w komentarzach, w tym i po zygzakach we łbie.
Jestem zdrowo ierdolnieta…
Super powymyślałeś podszywacz niżej, na wysokim poziomie.
Żmija to ja!
Żmija to kubciński!
Po co ryzykować ukąszenie? Nie lepiej utluc gada kamieniami. Jaki pożytek że żmij? Im mniej tego dziadostwa tym dla ludzi lepiej. Nie mam za to nic przeciw zaskrońcom i miedziankom – nie są jadowite.
No tak, chłop żywemu nie przepuści mimo, że pod ochroną.
To tak jak by ciebie utłukli kamieniem to jest zwierze też czuje ból a żmij nie zaczepisz to same nie zaatakują ale widocznie nie masz mózgu i o tym nie wiesz ?????
Nie chodzi o dorosłych tylko o małe dzieci barani flaku. To one są najbardziej narażone na ukąszenia.
no i co że są? to znaczy ze należy wszytskie żmije rozkurwić głazem? Naucz dziecko szacunku do przyrody i je pilnuj, siebie przy okazji też
Barani flak ciebie zrobił
Tak samo należy zrobić z P…….ami ***** ***
A dy żmije zjadają gryzonie synek! Kamieniem się synek puknij
I za to cię szanuję. Kuźwa.
No wiesz w naturze wszystko pełni swoją funkcję jak pytasz jaki pożytek że żmij jest to drapieżnik który reguluje populaje gryzoni nie będzie zmiji znów powrócą horoby przenoszone przez myszy i szczury różne pasożyty
Padalec to jaszczurka żywi się owadami czytaj Miedzianka bo przypuszczam że o ten gatunek ci chodzi a zaskroniec jest to wąż który zamieszkuje podmokle tereny i żywi się przeważnie rybi i plazami jak ma okazję to upoluje gryzonia a żmija przeważnie poluje na gryzonie
Kiedyś spotkałam takiego gada na lesniej ścieżce i wiecie co, na mój widok uciekł i to tak szybko że nie zdążyłam się nawet porządnie wystraszyć.
Oj nie, podszywacz, goniła mnie w kangurzych podskokach.