Powiedzenie „znalezione – nie kradzione” zna chyba każdy, ale pewnie nie każdy wie, że nie jest ono do końca prawdziwe. Przepisy prawa określają taki występek jako bezprawne przywłaszczenie, za co można trafić do więzienia nawet na trzy lata.
Co jednak, gdy nie wiemy do kogo należała znaleziona przez nas rzecz? I w takim wypadku przepisy prawa określają, co mamy zrobić. Takie przedmioty najlepiej odnieść do biura rzeczy znalezionych. Można też przekazać je policji czy straży miejskiej, lecz i w tym wypadku – jeśli w międzyczasie nie znajdzie się właściciel – zostaną one przekazane do biura. Z tym, że dotyczy to wyłącznie dóbr o wartości powyżej 100 złotych. Mniej cenne przedmioty (jeśli nie wiemy do kogo należały), możemy zatrzymać. Przykładowo znalazca leżącego gdzieś na ulicy „bezpańskiego” banknotu 50-złotowego może schować go do kieszeni i o sprawie zapomnieć. Jeśli jednak będzie to banknot 100-złotowy, zgodnie z prawem należy to zgłosić!
Przynosząc rzecz do biura rzeczy znalezionych znalazca może zażyczyć sobie wypłaty znaleźnego (trzeba to zgłosić podczas wypełniania formularza przyjęcia) wynoszącego 10 procent jej wartości. Otrzyma „nagrodę” w chwili, gdy odnajdzie się właściciel zguby. Jeśli takowy nie pojawi się w biurze w ciągu dwóch lat od momentu odnalezienia rzeczy, znalazca może ją wtedy otrzymać na własność i legalnie cieszyć się z jej posiadania. Może, lecz nie musi, bo to czy będzie chciał rzecz po dwóch latach zatrzymać dla siebie zależy wyłącznie od niego (to, że chcemy tak uczynić także należy zastrzec w trakcie przekazywania rzeczy do biura rzeczy znalezionych, a następnie odebrać ją w wyznaczonym przez biuro terminie). Nie dotyczy to dokumentów czy przedmiotów zabytkowych, które przejmuje państwo, a znalazca ma najwyżej prawo do nagrody.
Co najczęściej trafia do biur rzeczy znalezionych? W biurze działającym w Urzędzie Miejskim w Bielsku-Białej najwięcej jest telefonów komórkowych, portfeli i rowerów. Zdarzają się też laptopy. Bywają jednak i bardziej nietypowe znaleziska, jak wózek inwalidzki, proteza nogi czy sztuczna szczęka. Wszystko przebija jednak zguba odnaleziona przed kilkunastu laty w jednym z opuszczonych budynków na terenie miasta. Znalazca zgłosił odnalezienie… trumny. Była nowa, nieużywana i ostatecznie trafiła do zakładu pogrzebowego Zieleni Miejskiej. Sporo jest też żywej gotówki, zdarzają się nawet duże kwoty. Najwyższa, jaką przypominają sobie urzędnicy, wynosiła 4 tysiące złotych. W tym wypadku właściciel banknotów się odnalazł, a znalazca gotówki zainkasował 4 stówki znaleźnego.
Biuro rzeczy znalezionych to nie wyłącznie miejsce, gdzie zagubione przedmioty oczekują aż ktoś się po nie zgłosi. Pracownicy instytucji – stosując iście detektywistyczne metody – sami próbują dociec, do kogo należy odnaleziony przedmiot. Ich wysiłki przynoszą niekiedy efekt. Tak było między innymi z gotówką pozostawioną w jednym z bankomatów. Przy współpracy z bankiem udało się ustalić do kogo należały pieniądze. Jednak mimo czynionych wysiłków tylko jakieś 30-40 procent rzeczy odnajduje swoich właścicieli. Reszta jest po dwóch latach odbierana przez znalazców albo przechodzi na własność Urzędu Miejskiego. Przedmioty te są zazwyczaj później utylizowane, a te, które mogą się komuś przydać – jak chociażby rowery – przekazywane są na przykład do domów dziecka.
Biuro prowadzi także rejestr rzeczy zagubionych. Osoby, które coś utraciły, mogą zgłosić, w jakich okolicznościach się to stało i czego sprawa dotyczy.
To jest wszystko nieistotne – obczajcie to:
https://www.youtube.com/watch?v=athwIFTfYRw
Naprawdę takie istotne? Robisz podkład odgłosów z chlewa? Gdzie tutaj komentarz w sprawie artykułu? Jeśli nie wytrzymujesz – idź sobie ulżyć w znany sobie sposób np. pobij kogoś “inżynier”.
Nie…. Z twojego domu kubcinski :]
Z mojego domu może co najwyżej dochodzić rżenie koni na znak “koń by się uśmiał”.
Dura lex sed lex
TO dzisiaj nie ma nic o księżach – pedofilach? Straszne.
Po co Ci o księżach pedofilach, i tak masz znane podejście do pedofilii w tym miejscu: wybraniające środowisko.
Głodnemu chleb na myśli!