Zrywanie plakatów, zamieszanie z kartami do głosowania i agitacja w Internecie – tego dotyczyły interwencje policji w Bielsku-Białej i powiecie bielskim związane z łamaniem prawa wyborczego.
Policjanci zajęli się przypadkami naruszenia ciszy wyborczej. W sobotę tuż po 1.00 przy ulicy Partyzantów w Bielsku-Białej zatrzymali 21-latka, który zniszczył plakat wyborczy. Badanie alkomatem wykazało, że miał w organizmie blisko półtora promila. W czasie kontroli zachowywał się arogancko i wulgarnie. Za czyny te grozi mu teraz kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
Informacje o zakłóceniu ciszy wpłynęły także z kilku komisji wyborczych. Policjanci interweniowali między innymi na rynku oraz przy ulicach Karpackiej i Dywizji Kościuszkowskiej w Bielsku-Białej oraz przy ulicach Sobieskiego i Strażackiej w Czechowicach-Dziedzicach. We wszystkich tych przypadkach analizowano, czy nie doszło do nielegalnego usuwania bądź niszczenia plakatów wyborczych.
Do nietypowych przypadków naruszenia ciszy wyborczej doszło w Czechowicach-Dziedzicach i Kobiernicach. Poskarżono się policji o złamaniu prawa z wykorzystaniem… portali społecznościowych.
Spore zamieszanie było w niektórych komisjach wyborczych. – W bielskiej Wapienicy policjanci interweniowali w sprawie wydania dwóch identycznych kart do głosowania przez jednego z członków komisji wyborczej. Bielszczanin złożył w tej sprawie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa – informuje Elwira Jurasz, rzecznik bielskiej policji. Ponadto pacjent jednego ze szpitali w powiecie bielskim poprosił o interwencję twierdząc, że nie wydano mu kart do głosowania na burmistrza. – W rozmowie z dyrektorem Krajowego Biura Wyborczego w Bielsku-Białej ustalono, że komisje w szpitalach dysponują kartami do głosowania wyłączenie do Sejmiku Województwa Śląskiego oraz Rady Powiatu Bielskiego – tłumaczy rzecznik komendy.
Jeśli uda się udowodnić naruszenie prawa wyborczego, odpowiedzialny za taki czyn może spodziewać się kary grzywny, ograniczenia wolności, a nawet dwóch lat pozbawienia wolności.
Wcześniej mieszkaniec nie próbował wyjaśnić, że wydającemu 2 identyczne karty mogło się pomylić? Od razu zgłoszenie do prokuratury? Sytuacja ze szpitala nie wymagała interwencji policji lecz wcześniejszego doinformowania mieszkańca. Jeśli się wybierał do szpitala a nie był to przypadek nagły – mógł się dowiedzieć jak będzie głosował. Dziwne ale taka ordynacja. Stracone w kraju parę głosów bez pełnego prawa głosowania.