Budynek w Łękawicy, a przed nim piękna drewniana kapliczka z popiersiem Jana Pawła II oraz postaciami św.św. Floriana i Józefa oraz, na zwieńczeniu, Matki Bożej. To znak, że stoimy przed domem, gdzie mieszka Stanisław Tatar, 77-letni kolekcjoner, który dzięki swojej pasji ocalił wiele cennych pamiątek, świadczących o dawnych i bardziej współczesnych czasach.
Kapliczkę wybudował sam, rzeźby są dziełem andrychowskiego artysty Bolesława Ścigi. Eksponatami znajdującymi się wewnątrz budynku mieszkalnego nie powstydziłoby się nawet muzeum, o izbie pamiątek nie wspominając. Z każdego kąta wygląda ciekawy przedmiot. Szczególnie atrakcyjnie prezentują się zegary ścienne i stojące – jest ich pół setki. Są też kieszonkowe, umieszczone w szklanych gablotkach. Zamiłowanie do czasomierzy łękawiczanin ma z czasów wczesnej pracy zawodowej, za którą wyjechał na kilkanaście lat do Zabrza. – Zawsze miałem chęć do zbierania przedmiotów. W końcu okrzepłem i zaczęło się na dobre. U kuzyna żony był czeski zegar z kukułką, który znajdował się w opłakanym stanie. Pochodził z dawnych czasów i należał kiedyś do przedwojennego sołtysa Łękawicy Czaickiego, którego imienia nie pamiętam. Kupiłem ten zegar, bo szkoda mi było, żeby się tak cenny przedmiot marnował. Potem nawiązałem kontakt ze starszym ode mnie Mikołajem Warchałem, znanym w naszej wsi z tego, że wszystko potrafił zrobić. Zajmował się instrumentami muzycznymi, parasolami, maszynami do szycia, no i także zegarami. Mój czeski z kukułką też naprawił. Było tylko jedno zmartwienie, bo mojemu oryginałowi brakowało figurki lisa, która odpadła ze zwieńczenia. I choć wielkiej pogoni za lisem nie urządzałem, to… znalazł się! Bawiły się nim na podwórku dzieci poprzedniego właściciela czasomierza. Stanisław Tatar gromadził, najczęściej kupując, kolejne egzemplarze. Niekiedy chodził naprawiać do sąsiadów sprzęt gospodarstwa domowego, to w zamian otrzymywał zegar. Jak podkreśla, każdy taki czasomierz ma, i obojętne – krótszą czy dłuższą – frapującą go historię. Jednym z najcenniejszych zabytków jest zegar stojący, ozdobiony drewnianą koronką, który przechowywał Mikołaj Warchał, ale należał niegdyś do miejscowego proboszcza. W swoich zbiorach kolekcjoner ma także kilka nowszych zegarów ściennych. Natomiast czasomierze kieszonkowe są wyłącznie replikami, ale bardzo wiernymi, dawnych zegarków. – Na punkcie zegarów mam po prostu fisia – wyznaje z rozbrajającą szczerością zbieracz z Łękawicy, aczkolwiek jego kolekcjonerska pasja nie ograniczyła się tylko do mechanizmów odmierzających czas.
Wśród zgromadzonych przedmiotów ma stare dzwonki sakralne i świeckie, w tym najstarszy – ze szkoły w Łękawicy (foto)! W jego domu można również obejrzeć kościelne kadzielnice. Część tych eksponatów, wysłużonych i porzuconych, znajdował podczas prac porządkowych prowadzonych w kościele przez parafian, inne znajdowały się w stodole przy plebanii. – Podczas którejś kolędy u mnie, ksiądz spojrzał na kadzielnicę i do kościelnego powiedział żartobliwie: „no widzisz, jak ci będzie brakować kadzielnicy, to wiesz gdzie jest” – wspomina z uśmiechem Stanisław Tatar.
Łękawiczanin zgromadził też stare żelazka i narzędzia gospodarcze. Górę mebli pokojowych zdobią rzeźby. Są to głównie dzieła artystów ludowych z naszego regionu. Wiele jest świątków, ale nie brakuje zwykłych postaci. Do najbardziej wartościowych należą krzyż z końca XIX wieku oraz figura św. Floriana z lat dwudziestych ubiegłego stulecia. Jest też kolekcja rzeźb, płaskorzeźb i ikon, wykonanych przez współczesnych artystów.