Dziecko niesłyszące od urodzenia nie musi być skazane na życie bez dźwięków i posługiwanie się językiem migowym. A dorosłe osoby, które utraciły słuch, mogą go odzyskać. Pomoże im w tym mały cud techniki, w stu procentach refundowany przez NFZ, choć wciąż jeszcze mało znany.
Podczas konferencji, która odbyła się w budynku Starostwa Powiatowego w Suchej Beskidzkiej, kilka osób opowiedziało o tym, jak bardzo wszczepienie implantu słuchowego może odmienić jakość życia. Wypowiadali się zarówno dorośli, którzy korzystają z takiego urządzenia, jak i rodzice zaimplantowanych dzieci.
– Moja córeczka Ania pierwszy implant ślimakowy dostała, gdy miała półtora roku. W rok później została zaimplantowana na drugie uszko. Dzisiaj jest siedmiolatką, chodzi do szkoły masowej, fajnie dogaduje się z rówieśnikami i bardzo dobrze czuje się w ich towarzystwie. Szczerze mówiąc, sama zapominam o tym, że jest dzieckiem niesłyszącym i nieraz zdarzy mi się powiedzieć z lekką złością: „Anka, głucha jesteś?”, gdy nie reaguje na moje słowa… – opowiadała Żaneta Miecznikowska.
Organizatorka konferencji Maria Żarnowska mówiła: – Nosiłam różne aparaty słuchowe – douszne, zauszne, okularowe, coraz mocniejsze. Niestety to wszystko na nic się zdało. Jedynym ratunkiem okazały się dla mnie implanty na przewodnictwo kostne. Dzięki nim jestem czynna zawodowo, mogę tu razem z wami być i pomagać innym.
Prelegenci podkreślali, że nie należy wstydzić się noszenia implantu. Jego widoczną część można potratować jako niezbędny element wizerunku (jak na przykład okulary czy aparat ortodontyczny), a nawet oryginalną biżuterię. – Gdy Ania jeszcze nosiła długie włosy i zawsze je spinała, swój procesor dźwięku ozdabiała wszelkimi możliwymi naklejkami i błyskotkami. Nigdy się go nie wstydziła, nigdy nie chowała – przekonywała Wioletta Zabielska, mama zaimplantowanej trzynastolatki. Podczas konferencji można też było poddać się badaniu słuchu oraz na własnej skórze sprawdzić działanie urządzenia na przewodnictwo kostne.
Niestety osobom którym aparaty nie pomagają , a nie skorzystają z implantów są skazani na świat ciszy. Nie oszukujmy się. Przy głębokim niedosłuchu aparaty słuchowe nie pomagają. Znam dziewczynę która straciła słuch i przez 10 lat nie słyszała, Potem zdecydowała się na implant i teraz mówi że nie wyobraża sobie nie słyszeć. Bardzo dobry artykuł…
Chyba jesteście przewrażliwieni. Skazani na język migowy rozumiem, że byłyby osoby które nie sięgnęłyby po cud techniki. Sama prelegentka powiedziała, że nosiła wcześniej różne aparaty i na nic. O jakim wyroku tu mowa w komentarzach, o jakiej dyskryminacji?
Skazani na język migowy? A co to? Wyrok w zawieszeniu? Skazani na cisze? To chyba zart….. od 20 lat od kiedy aparaty słuchowe rozwijają się w zaskakującym tempie nie ma dzieci żyjących “w ciszy”. A język migowy pozwala na rozwój intelektualny i również na język polski w mowię. Potwierdzają to badania.
Taki komentarz nie zdziwiłbym mnie gdyby pisali to laicy, nie znający tematyki.
Ale tekst od profesjonalistów? Pracujących z ludźmi z uszkodzonym słuchem? ….
“(…) skazani na …. język migowy”? …. to jakiś wyrok? Proszę unika dyskryminacyjnej retoryki. Pozdrawiam Olgierd.